Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadek Owsiak będzie ostro grał

Joanna Leszczyńska
19-ty finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w niedzielę, 9 stycznia.
19-ty finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w niedzielę, 9 stycznia. Grzegorz Gałasiński, archiwum
Z Jurkiem Owsiakiem, prezesem zarządu Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy rozmawia Joanna Leszczyńska.

Wkrótce XIX Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jesteś trochę pod presją bicia rekordów w zbieraniu pieniędzy?

Trochę tak. Chociaż staram się takie myślenie odsuwać od siebie, jak tylko mogę. Mówię ludziom dookoła: "Słuchajcie, rekordy przypadkiem się zdarzają. Jest się wtedy z czego cieszyć. Ale jak zarobimy w tym roku 35 milionów, to też będziemy się cieszyć. Nie możemy mówić, że to klęska, że jesteśmy źli. Cieszmy się, że udało się tyle zebrać." Najważniejsze, żeby wewnętrznie samemu przed sobą mieć poczucie, że to nie Orkiestra zrobiła coś źle, tylko widocznie ludzie mieli w
kieszeni mniej pieniędzy. W każdym razie wolontariusze nas nie zawodzą. Chętnych jest więcej niż jesteśmy w stanie przyjąć. Jest to ciągle te same 120 tysięcy osób.

Miniony rok był bardzo trudny dla Polaków. Katastrofa smoleńska, powodzie, walki o krzyż przed pałacem Prezydenckim. Te traumy i konflikty głęboko siedzą w ludziach. Czy to może mieć wpływ na osłabienie entuzjazmu ludzi we wspieraniu Orkiestry?

Przez 18 lat naszego grania sytuacja w Polsce zawsze była bardziej lub mniej skomplikowana. Jesteśmy narodem, który potrafi się zebrać w garść, żeby coś razem zrobić, ale równocześnie potrafimy sami stworzyć sobie piekło. Tragedia smoleńska zjednoczyła ludzi, ale już dyskusja o niej ludzi podzieliła. Ale my nie dyskutujemy na tematy polityczne. Nie mówimy ludziom: Gramy z tymi, a z innymi nie. Gramy ze wszystkimi bez względu na kolor skóry, religię, poglądy, nawet bez względu na to, czy ktoś jest na bakier z prawem, czy nie. Ludzie byli z nami w czasach niedawnego kryzysu finansowego, mam nadzieję, że i tym razem będą. W tym trudnym 2010 roku nasza fundacja zorganizowała zbiórkę dla powodzian. Dwa tygodnie temu dostarczyliśmy sprzęt dla 575 straży pożarnych w całym kraju. Mam nadzieję, że w tych stanicach Orkiestra będzie grała.

Przyglądając się naszym rodakom, widzę, że ludzie czekają na ten spokojny czas, żeby się już nie kłócić, tylko być ze sobą. Mam nadzieję, że Polacy się zmobilizują i tym razem, zwłaszcza, że widzą, że jest efekt naszego grania. Wiedzą, że złotówka, którą nam dali jest w sprzęcie, który kosztuje 5 milionów złotych. W tym roku będziemy dużo mówili o efektach naszych dwóch Finałów, w których
graliśmy na dziecięce oddziały onkologiczne i o naszym programie, w którym uczymy dzieci udzielania pierwszej pomocy. Za moment wszystkie szkoły zostaną przeszkolone i w każdej będzie sprzęt, jaki jest do tego celu niezbędny. Już milion 100 tysięcy dzieci umie udzielać pierwszej pomocy.

Dlaczego zdecydowaliście się zagrać w tym roku dla dzieci z chorobami urologicznymi i nefrologicznymi?

Kiedy rozmawialiśmy z lekarzami, w jaki celu w tym roku grać, ci zasugerowali nam, że jest teraz dobry czas, by zagrać dla dzieciaków z problemami urologicznymi i nefrologicznymi, by na tych oddziałach pojawił się sprzęt z najwyższej półki. Wszyscy pamiętamy historię Tomka, który zatruł się muchomorem i musiał mieć przeszczepioną wątrobę. Ta sprawa pokazała, że nowoczesny sprzęt diagnozuje i leczy skutecznie. Na sprzęt urologiczny zagramy pierwszy raz, a na nefrologiczny po raz drugi.

Czy organizacyjnie ten finał będzie się różnił od pozostałych? Niektórzy mówią: Trochę nam się ta Orkiestra opatrzyła...

Scenariusz się ustabilizował. Jest zdeterminowany przez media, głównie telewizję. Pewne elementy są stałe: studio telewizyjne (łącznie mamy ponad 5 godzin czasu antenowego), czy licytacje złotych serduszek, czy złotych kart telefonicznych. Scenariusz jest podobny jak na wręczeniu Oskarów. Ale ten scenariusz, mimo że jest zapisany, będzie pisany każdą minutą tego, co później sami na własne oczy zobaczymy. Niektórzy dziennikarze potrafią zrobić takie resume zanim się jeszcze rozpocznie Finał i powiedzieć: Będzie tak samo jak w zeszłym roku, czyli będzie emocjonująco nudnie. Więc mówimy: Cieszcie się, że te emocje przez 18lat są utrzymywane. Bo Polacy słyną z tego, niestety, że podczas wielkich wydarzeń, chociażby podczas ostatniej rocznicy Sierpnia 1980 roku, że te emocje się nam rozjeżdżają. Nie ma ich, tracimy je. Tracimy też z tego powodu w świecie. Więc cieszmy się, że Orkiestra ten poziom emocji utrzymuje. Gramy dziś na wszystkich kontynentach.
Nasi rodacy z dumą mogą powiedzieć tubylcom: Patrzcie, jak to fajna, a przy tym pożyteczna rockowa zabawa.

A propos telewizji... O mały włos stracilibyście partnera w TVP po tym, jak latem wezwałeś abonentów telewizyjnych, żeby nie płacili abonamentu...

Posprzeczaliśmy się trochę, kiedy telewizja publiczna nie chciała brać udziału w naszej akcji, kiedy 4 lipca zorganizowaliśmy zbiórkę dla powodzian. To był akurat dzień wyborów prezydenta RP. Nie
otrzymaliśmy wsparcia, na które bardzo liczyliśmy. Ale ja jestem człowiekiem, który zapomina o
wszelkich urazach. Poszliśmy do telewizji i zapytaliśmy, czy robimy w tym roku Finał. Usłyszeliśmy: Oczywiście, że tak. Żałuję, że czasami nie możemy się dogadać z telewizją. Od początku Wielki Finał
Orkiestry opierał się na telewizji. Bo bez dwóch zdań jest to wielkie show telewizyjne. Niestety, telewizja jest uwikłana w politykę, a tymczasem powinien nią kierować rząd fachowców, a o przekonaniach politycznych tych ludzi nie powinniśmy nic wiedzieć. Już od kilku lat ustalono, że organizacje, które chcą, by telewizja wsparła ich akcję, pisały projekty. My też tak robimy. Cieszę się, że doszło do zgody. Mam nadzieję, że będzie tak jak przed laty, kiedy dogadywaliśmy się bez
słów.

Słyszałam, że denerwują Cię pytania, ile kosztuje Wielki Finał w Telewizji?

Nigdy w życiu! Wręcz przeciwnie, ja o tym wyraźnie mówię. W tym roku będzie kosztował niewiele ponad milion złotych. On tanieje z roku na rok, bo jest trochę mniej godzin telewizyjnej transmisji. Dobry teatr i koncert kosztuje dużo więcej. Drugi milion fundacja wydaje na zorganizowanie Finału, m. in. na wydrukowanie serduszek, dyplomów dla ludzi, na foliowanie identyfikatorów, utrzymanie biura. Nie wszystko możemy dostać za darmo, choć staramy się o sponsorów. Na pewno nie tykamy tych pieniędzy, które trafiają do puszki.

Ale zdenerwowałeś się, kiedy jeden z tabloidów napisał w styczniu minionego roku, że przychody WOŚP w 2008 roku wyniosły około 41 milionów złotych, podczas gdy Caritasu około 450 mln złotych i to "bez wsparcia mediów i celebrytów" i wytknięto Wam, że robicie coraz droższe show, latając wyczarterowanym samolotem...

Bo te uwagi były bez sensu. My zbieramy pieniądze tylko w ciągu jednego dnia w swoich 1500 sztabach, a Caritas, który ma do dyspozycji kilka tysięcy kościołów w całej Polsce, cały rok. Nieprawdą jest też, że co pisała ta gazeta, że się nie rozliczamy. Nasze sprawozdania z corocznych zbiórek są analizowane przez urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Przyzwyczaiłeś się już do nieufności ludzi, którzy chcą wiedzieć, co Ty i Twoja rodzina macie z tej Fundacji?

Muszę. O tych sprawach piszemy na naszej stronie i stale mówimy w mediach. Od początku istnienia Fundacji nie pobieram wynagrodzenia. Mam jedynie samochód służbowy (wykorzystywany do obsługi szkoleń organizowanych przez WOŚP) oraz telefon. Moja żona Dzidzia, która jest dyrektorem medycznym i finansowym Fundacji oraz kierownikiem biura zarabia około dwóch średnich pensji krajowych. Przez krótki czas po powrocie ze studiów w USA pracowała u nas nasza córka Ola. Zwróciła mi uwagę, że mamy fatalnie redagowane strony w języku angielskim i
wzięła się za to. Tak się zaczęła jej praca dla nas. Była specjalistką do spraw PR w kontaktach międzynarodowych. Później zajmowała się marketingiem.

Ile zarabiała?

Trzy tysiące złotych na rękę. Ale już u nas nie pracuje.

Nie chciałeś, by pojawiły się kąśliwe uwagi, że zatrudniasz rodzinę w Fundacji?

Nie o to chodziło, Ola znalazła sobie inne zajęcie. Miała prawo.

Podczas Finałów Orkiestry zawsze dwoisz się i troisz, by podgrzać atmosferę. Ale lata lecą. Jesteś już dziadkiem. Czy do XIX Finału specjalnie się przygotowujesz kondycyjnie?

Nie, bo na co dzień pracuję bardzo dużo. Druga połowa grudnia i początek roku to zawsze u nas najbardziej gorący okres, ale potem też jest dużo pracy. Pracuję przecież z młodymi ludźmi, szkoląc ich w udzielaniu pierwszej pomocy. Przystanek Woodstock to jest tak samo wielkie przedsięwzięcie jak sam Finał Orkiestry. Poza tym mam swoją firmę, produkującą programy telewizyjne, z której się utrzymuję. Jestem stale w ruchu, stale na wysokich obrotach. To mnie hartuje.

Jednym słowem, dziadek Owsiak, jak zawsze, będzie w tym roku ostro grał?

Tak będzie. Ładnie to ujęłaś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki