Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci z Japonii odpoczywają pod Radomskiem

Justyna Drzazga-Nowińska
Trening karate ma pomóc zbudować w dzieciach poczucie pewności siebie
Trening karate ma pomóc zbudować w dzieciach poczucie pewności siebie Dziennik Łódzki / archiwum
Trzydzieścioro dzieci z Japonii odpoczywa w Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo, pod Przedborzem.

11 marca, kiedy ogromne trzęsienie ziemi o sile 8,9 w skali Richtera nagle nawiedziło północno-wschodnią część Japonii, a kilkunastometrowa fala tsunami wdarła się w głąb lądu, 12-letni Shota Iwasaki i 13-letni Yoji Onodera byli na lekcjach.

- Mój dom został zmieciony przez falę i popłynął sobie. Do tej pory nie wierzę, że to się stało... - opowiada nam Shota. - Na szczęście nam nic się nie stało, bo budynek szkoły ucierpiał tylko trochę.

Shota i Yoji w miniony poniedziałek przyjechali do Polski, by w Centrum Japońskich Sportów i Sztuk Walki Dojo Stara Wieś choć na chwilę zapomnieć o tragedii sprzed czterech miesięcy. Razem z nimi pod Radomskiem odpoczywa jeszcze 28 innych japońskich dzieci. Przyjechały tu na zaproszenie Polskiego Związku Karate Tradycyjnego.

- W momencie trzęsienia ziemi w Japonii byłem po przeciwnej stronie oceanu i widziałem, jak woda nagle zaczęła się podnosić, w sumie o jakieś dwa metry - mówi Włodzimierz Kwieciński, prezes Polskiego Związku Karate Tradycyjnego. - Gdy usłyszałem, co się stało, nie wyobrażałem sobie, że dysponując japońskim centrum w Polsce, moglibyśmy nie pomóc.

Prezes postanowił ściągnąć do Polski młodzież z terenów najbardziej dotkniętych kataklizmem. Najwięcej ofiar, bo aż 15 tysięcy zanotowano w prefekturze Miyagi, gdzie mieszka 13-letni Yoji. Równie tragiczny był też bilans w prefekturze Iwate, skąd pochodzi 12-letni Shota. Chłopcy jeszcze dziś mają przed oczami obrazy z tamtych tragicznych dni - zniszczone domy, bliskich, którym woda w parę chwil zabrała cały dorobek życia. Do tej pory taką tragedię mogli widzieć tylko w filmach.

- Tym dzieciom potrzeba teraz ciepła, serca, bo straciły domy i przeżyły duży szok - Kwieciński tłumaczy pomysł ściągnięcia Japończyków pod Radomsko. - Innej pomocy, np. zbiórki pieniędzy, nawet nie brałem pod uwagę. Myślę, że Japończycy sobie poradzą, choć to nie będzie łatwe. Fale i trzęsienia zniszczyły całą infrastrukturę, ludzie nie mają prądu, wody. Tam trzeba wszystko zaczynać od początku.

Od poniedziałku młodzi Japończycy wypoczywają w Starej Wsi na południu województwa łódzkiego. To ich pierwszy zagraniczny wyjazd, nigdy wcześniej nie mieli wyrabianych paszportów. By łatwiej było im znieść rozłąkę z rodziną, organizatorzy zapewnili im telefony komórkowe naładowane za 120 dolarów. Mogą z nich dzwonić, jak tylko zatęsknią.
Młodzi Japończycy wydają się zadowoleni, po ich twarzach nie widać przeżyć ostatnich miesięcy. Cały czas są uśmiechnięci, rozpiera ich energia. Śpią na matach w typowo japońskich domkach, ale raczą się typowo polskim jedzeniem. Nie narzekają. Przeciwnie, cieszą się, że mogą spróbować czegoś innego.

- Polskie jedzenie jest nawet smaczne - uśmiecha się 13-letni Yoji.

- Fajnie, że możemy odpocząć od tego wszystkiego... - wtrąca nagle Shota Iwasaki.

Opiekunowie Japończyków starają się nie wracać w rozmowach do rodzinnych tragedii. Wielu, tak jak Shota i Yoji, straciło domy i mieszka w barakach.

- Oni nie chcą mówić o swoich dramatach. Japończycy nie lubią, gdy ktoś wdziera się w ich prywatne życie - wyjaśnia Tomasz Molski, tłumacz języka japońskiego, który towarzyszy japońskim dzieciom i trójce ich opiekunów. - Powiedzieli mi, że to możliwe, iż część dzieci straciła rodziców. Szybko dodali jednak, że może i nie... Podobno sami tego nie wiedzą.

- Nie chcemy nalegać i pytać o to. Wiemy, co przeszły te dzieci i nie chcemy narażać ich na dodatkowy stres - dodaje jedna z pracownic dojo. - One przyjechały do nas, by wypocząć, by na trochę oderwać się od smutnej rzeczywistości.

Żadna z japońskich dziewczynek nie chciała opowiedzieć o swoich przeżyciach. Po ich zachowaniu widać było, że wciąż są przejęte przyjazdem. Wolały trzymać się razem. Co chwilę wyciągały aparaty fotograficzne, którymi uwieczniały wspomnienia z dojo - piękne krajobrazy, wnętrza, a także ludzi bez skośnych oczu.

Na japońskich gości czeka wiele niespodzianek. Pojadą na cały weekend do Krakowa. Odwiedzą m.in. Muzeum Sztuki i Techniki Manggha, gdzie przyjmie ich reżyser Andrzej Wajda. Zobaczą Wawel oraz Kopalnię Soli w Wieliczce. Tuż przed odlotem do Japonii, dzieci spotkają się jeszcze z prezydentową Anną Komorowską w Warszawie, z którą zjedzą lunch w Pałacu Prezydenckim. W stolicy zobaczą też m.in. Pałac Kultury i Nauki. Następnego dnia wrócą do swojego kraju.

Oczywiście w przedborskim dojo i w jego okolicy również czeka na nich sporo atrakcji. Będą m.in. uczestniczyły w spływie kajakowym, wycieczkach rowerowych do Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Będą też treningi karate.

- Część dzieci ćwiczyła już karate w Japonii. Będziemy jednak chcieli zachęcić do tego wszystkich uczestników - mówi prezes PZKT. - Nasz trening karate ma pomóc zbudować w dzieciach poczucie pewności siebie.

Yoji potrzebuje tej pewności siebie. Na razie pytany o marzenia odpowiada, że raczej nie ma takiego. Po cichu dodaje jednak, że chciałby znów mieć prawdziwy dom.

- Ja też - dorzuca Shota. - Chciałbym też w przyszłości mieć dobry zawód i tak jak mój tata zajmować się samochodami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki