Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieje rodziny Bławutów jak scenariusz filmowy

Anna Gronczewska
Jacek Bławut z córką Weroniką i synem Jackiem
Jacek Bławut z córką Weroniką i synem Jackiem Fot. Archiwum rodzinne
Z filmem związana jest cała rodzina Jacka Bławuta. Syn, tak jak tata, został reżyserem. Synowa Ania zajmuje się produkcją filmową, a córka Weronika montażem. Żona Elżbieta też współtworzy filmy.

Historia rodziny Jacka Bławuta, znanego reżysera, m.in laureata Srebrnych Lwów na festiwalu w Gdyni za film "Jeszcze nie wieczór", jest niezwykle ciekawa. Pra-pradziad mamy Wandy, hrabia Jan Strzelbicki był rotmistrzem wojsk napoleońskich. Ożenił się z Anną Ferretti, siostrą papieża Piusa IX. Swoją rodową posiadłość mieli na dzisiejszej Ukrainie. Ich syn Jan był kapitanem podczas powstania styczniowego. Mama pana Jacka, urodziła się w Truskawcu. Po wojnie rodzina osiadła na Ziemiach Odzyskanych, w okolicach Wałbrzycha. Korzenie rodziny ojca reżysera Alojzego sięgają Moraw. Stamtąd pochodził dziadek Franciszek, babcia Emma była Ślązaczką.

Reżyser urodził się w 1950 roku. W dowodzie zapisano, że przyszedł na świat w Zagórzu Śląskim. Ale tak naprawdę urodził się kilka kilometrów dalej, na zamku Grodno. W średniowiecznym zamczysku spędził pierwsze dziesięć lat życia. Ojciec, który w czasie wojny walczył jako lotnik, był kustoszem i kierownikiem zamku. Znajomi załatwili mu tę pracę, by przeczekał ciężkie czasy. Lotnik walczący na Zachodzie nie był wtedy w Polsce mile widziany.

Zamek wybudowano w 1320 roku, znajdował się na odludziu, na wielkiej górze. Jacek mieszkał tam tylko z rodzicami. Ich samotność przerywały jedynie wizyty rodziny lub... wycieczki zwiedzające zamek. Zimą zjeżdżał do szkoły w Zagórzu na nartach, latem pieszo pokonywał te kilka kilometrów.

Mały Jacek znał każdą legendę o zamku Grodno. Niekiedy zastępował rodziców i sam oprowadzał wycieczki. Miał siedem lat, kiedy do Grodna przyjechali filmowcy z Łodzi: reżyser Janusz Kubik i operator Stanisław Loth. Mieli zrobić film o polskich zamkach. Ale gdy zobaczyli chłopca biegającego po zamkowych murach, zmienili plany. Nakręcili pełnometrażowy film, "Biały rycerz". W ten sposób Jacek Bławut wkroczył w świat filmu.

Nieśmiały chłopiec spodobał się filmowcom. Szybko przyszły kolejne role. Zagrał Józika, syna kowala w "Marysi i krasnoludkach". W wojennym filmie "Nad rzeką" grał z Franciszkiem Pieczką. Potem było jeszcze "Echo" i "Agnieszka 46". Poza "Marysią i krasnoludkami" były to trudne filmy dla dorosłych. - Myślę, że brali mnie do tych filmów, bo byłem nieśmiały, trochę dziki, filmowcom się to podobało - tak dziś mówi o tamtych czasach Jacek Bławut. - Dla mnie to też było coś, czego nie znałem, bałem się tego nowego świata. Przez tydzień się z nim oswajałem, potem już szło. Miałem wtedy dwa światy. Jednym był zamek, drugim film.

Gdy rodzina Bławutów opuściła zamek Grodno, przeprowadziła się najpierw do Opola, a w 1960 roku zamieszkała w Świętochłowicach. Stamtąd pochodził ojciec reżysera. Niestety, w rok po przeprowadzce rodzice zatruli się grzybami. Mamę udało się uratować, ojciec zmarł.

Jacek skończył liceum w Chorzowie i po maturze przyjechał do Łodzi, by zdawać do "filmówki". Na wydział aktorski, bo wmówiono mu, że skoro zagrał w tylu filmach, to musi być aktorem. Po latach Jacek Bławut dziękuje Bogu, że uwolnił go od tego ciężkiego zawodu. Wie, że nie nadawał się do tego. Nie miał dobrego głosu, nie potrafił śpiewać. Ale dwa razy podchodził do egzaminów. Za pierwszym razem z marszu, po raz drugi już się przygotował. Zawodowa aktorka nauczyła go śpiewać piosenkę "Czerwone jabłuszko". Wyszło nawet nieźle, ale jeden z członków komisji egzaminacyjnej zachował przytomność umysłu. Podszedł do fortepianu i zagrał gamę. Jacek nie potrafił powtórzyć. Tak prysło marzenie o aktorskiej karierze. Jednak film cały czas siedział w jego głowie. Wychował się przecież na planie! Miał w środowisku filmowców przyjaciół. Operator Stanisław Loth był dla niego jak ojciec. Reżyser Janusz Kubik załatwił Jackowi pracę w Wytwórni Filmów Oświatowych. Zaczynał jako pomoc operatora w serialu dla dzieci "Siedem stron świata" w reżyserii Wojciecha Fiwka. Był zachwycony. Nie tylko robił to, co lubił, ale w dodatku zarabiał pieniądze.

Na drugim roku reżyserii zrobił swój pierwszy film. "Widok" był dokumentem o kopalni "Bełchatów" zrealizowanym na zamówienie ministerstwa górnictwa. Powstała jednak opowieść o zagładzie przyrody, do której doszło przy powstawaniu kopalni. Ministerstwo nie chciało przyjąć filmu. W "oświatówce" wybuchła panika, bo wytwórnia straciła zlecenie. Na szczęście pracujące tam redaktorki, Maria Pakuła i Wanda Jabłońska, uratowały głowę Jackowi Bławutowi. Znalazły chętnego na film w ministerstwie ochrony środowiska. "Widok" zdobył szereg nagród.

Młody operator i reżyser od początku pokochał dokument, ale długo żył z operatorstwa. Ma na koncie zdjęcia do kilku znaczących polskich filmów fabularnych, m.in. "Życia wewnętrznego" Marka Koterskiego, "Łuku erosa" Jerzego Domaradzkiego, w końcu Krzysztof Kieślowski zaprosił go, by zrobił zdjęcia do Dekalogu X.

- Po Kieślowskim mogłem wybierać filmy, robić karierę operatorską, ale byłem już mocno zaangażowany w "Nienormalnych" - wyjaśnia Jacek Bławut. - Podjąłem decyzję, by zostać przy dokumencie. Potem nakręciłem jeszcze kilka filmów fabularnych jako operator. Koledzy prosili, albo po prostu z braku pieniędzy, bo z dokumentu nie można wyżyć. Wiem teraz, że nie stanę już za kamerą w filmie fabularnym.

Bohaterowie filmów nie są dla niego instrumentami do osiągnięcia sukcesu. Każdy nakręcony dokument to zwykle nowa przyjaźń.

Przy pierwszym wyreżyserowanym przez Jacka Bławuta filmie fabularnym "Jeszcze nie wieczór" pracowała cała rodzina. Debiut okazał się sukcesem. Żona Elżbieta jest pierwszym recenzentem, współpracuje przy produkcji filmu od scenariusza po montaż. Syn Jacek też jest reżyserem. W październiku zadebiutuje filmem fabularnym "Jezioro". Synowa Anna skończyła prawo, ale nie została adwokatem, jak jej pochodząca ze Lwowa babcia. Najmłodsza z rodu, Weronika jest na IV roku szkoły filmowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki