Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień Edukacji Narodowej: szkoła mistrzów i spowiedników

Joanna Leszczyńska
Dariusz Chętkowski
Dariusz Chętkowski Krzysztof Szymczak/archiwum
Obserwuję kolegów, którzy tryskali optymizmem i byli pełni pomysłów. Teraz wchodzą do pokoju i mówią: "Jeszcze trzy godziny, jeszcze dwie" - mówi Dariusz Chętkowski w rozmowie z Joanną Leszczyńską.

Bardzo ostra muzyka rockowa przywitała mnie w waszej szkole podczas przerwy. Przypomina to sytuację, kiedy w domu nie ma rodziców i można sobie posłuchać muzyki na full...

(śmiech) To był prezent muzyczny dla Kasi, która skończyła 18 lat. Wszystko było uzgodnione z nauczycielami.

Czyli szkoła stała się liberalna i odpowiada na potrzeby młodych ludzi?

Zależy która, zależy, co rozumiemy przez zaspokajanie potrzeb uczniów. Różnice poglądów na ten temat występują nie tylko między placówkami, ale także między nauczycielami.

Jeden jest liberalny, drugi bardziej restrykcyjny...

Zgadza się.

Pan należy do tych pierwszych?

Trudno być przez całe życie jednakowym. Po studiach, kiedy jest mniejszy dystans wiekowy, nauczyciel często brata się z uczniami. Ale teraz bym ich wystraszył, gdybym zachowywał się tak jak 15 lat temu. Jest większy dystans. Zresztą inne są oczekiwania uczniów w stosunku do dojrzałego nauczyciela, a inne w stosunku do młodego. Teraz moje miejsce zajęli młodsi nauczyciele. Dobrze jeśli w szkole są nauczyciele w różnym wieku. Wtedy wszystkie potrzeby uczniów są zaspokajane. Są nauczyciele "spowiednicy", którym uczniowie opowiadają o swoich osobistych sprawach, rozterkach i są mistrzowie w zawodzie, którzy uczą, przygotowują do matury.

Mistrz w zawodzie z zasady ma nie wysłuchiwać uczniowskich zwierzeń?

Bardzo trudno łączyć te sprawy. Jak się wie, co się u kogoś dzieje w domu, że np. rodzice się rozwodzą, to trudno wymagać i oceniać. Tacy wszechstronni nauczyciele, którzy przytulą do serca i jednocześnie wymagają, też są. I oczywiście, inne są relacje nauczyciela wychowawcy z jego klasą. Wobec obcych klas nie ma sensu wchodzić w relacje opiekuńcze. W szkole musi być tak jak w rodzinie, w której może trafić się ostry, wymagający ojciec i ciepły wujek, do którego w razie czego można uciec. Tak samo musi być w szkole. Uczeń nie może się stykać ze szpalerem nauczycieli niczym w wojsku, którzy mają jednakowy pogląd na wszystkie sprawy. Dobrze jest, jeśli może przyjść do młodego nauczyciela, z którym czuje więź i który może w nim wzbudzić wyrzuty sumienia, jeśli postąpi niewłaściwie, a rolą dojrzałego nauczyciele jest uzmysłowienie mu ryzyka konsekwencji, czyli, że może być np. usunięty ze szkoły.

Pracuje Pan 17 lat w zawodzie. Który okres wspomina Pan z największym sentymentem?

Każdy okres jest ciekawy. Kiedy zacząłem tu pracować, a miałem wtedy 26 lat, moi uczniowie odwiedzali mnie w mieszkaniu, co było bardzo miłe. Natomiast teraz miłe jest to, że mnie nie nawiedzają. Stałem się dla nich dojrzały, obcy. Dziś jeśli zdarzy się piwo na wycieczce, to ja już o tym nie wiem, a kiedy byłem tuż po studiach, uczniowie sprawdzali, na ile dam się na nie zaprosić.
Dawał się pan?

Nie, ale na studniówce wypiłem drinka z uczniami.

Lubi Pan Dzień Nauczyciela?

Mam mieszane uczucia. Ten dzień jest inny niż był kiedyś. Obecnie jest to dzień wolny od pracy dydaktycznej. Święto zatem przesuwa się na końcówkę dnia, który go poprzedza. Wygląda to tak, że uczniowie wychodząc w pośpiechu ze szkoły oddelegowują kogoś, kto wręczy kwiatek od całej klasy. Przychodzą absolwenci i ten dzień staje się dniem wspomnień. Powiem szczerze, że brakuje mi trochę pompy. U mnie pokutuje takie XIX-wieczne myślenie, że jak ktoś lub coś jest ważne, to jest pompa.

Taka pompa jak w PRL-u?

W PRL-u to była raczej parodia tego święta. Nie chodzi o to, by wszystkich uczniów spędzić do auli i tam obowiązkowo ma się odbyć część artystyczna i przemówienie. Raczej chodzi mi o pompę, składającą się z jednostkowych akcji, że uczniowie dadzą tak naprawdę odczuć swojemu ulubionemu nauczycielowi, czy woźnej, że cieszą się, że chodzą do tej szkoły. Dziś dają odczuć, kiedy np. osiągnęli dobry wynik na maturze. Przychodzą potem i dziękują, że to moja zasługa. Ale to jest już na ostatnim etapie. Dziś w Dzień Nauczyciela wszystkim nauczycielom dziękuje się tak samo i większości trudno się zorientować, czy z ich relacjami z uczniami jest coś nie tak, czy jest w porządku.

Poszatkowanie cyklu nauczania na podstawówkę, gimnazjum i szkołę średnią nie sprzyja zacieśnianiu więzi międzyludzkich...

To prawda. Zmienił się też typ relacji między ludźmi. Dawniej kolegą był ktoś, z kimś się podtrzymywało kontakt. Dziś za sprawą portali społecznościowych można w ogóle nie utrzymywać kontaktów międzyludzkich w takim sensie, że się spotykamy. Jak się ma 200 znajomych na Facebooku, można się z kimś nie widzieć przez rok, ale nadal uważać go za bliskiego kolegę. Przyjaciel na całe życie stracił na znaczeniu. Dawka uczuć, jaką się ma - jest rozdzielona za sprawą internetu na szerszą grupę ludzi.

Ale wracając do Dnia Nauczyciela, to uroczystości wręczenia tytułu Nauczyciela Roku na Zamku Królewskim w Warszawie są pewnie pompatyczne?

Zgadza się. Jestem w jury tego konkursu od kilku lat. Rzeczywiście, na Zamku jest pompa. W ubiegłym roku był prezydent Polski, artyści, goście z ministerstwa. Odkąd uczestniczę w obradach jury, oczy mi się otworzyły, jacy wspaniali nauczyciele są w Polsce. To uczy pokory, żeby nie przeceniać swoich osiągnięć. Moje osiągnięcia i innych znanych mi osób zmalały, kiedy widzę, jak znakomicie pracują nauczyciele. Czasem dostajemy zgłoszenie z 200 podpisami i osobistymi uwagami uczniów, ile ten nauczyciel dla nich znaczy. Np. pamiętam nauczyciela, który codziennie, zanim rozpocznie pracę w szkole zawodowej, objeżdża wszystkie zaułki swoim samochodem, wyłapując wagarowiczów i przywozi do szkoły. Wzruszyłem się, czytając opisy rodziców tych dzieci, którzy kiedyś byli jego uczniami i też tego doświadczyli. Z kolei bibliotekarka w jakiejś małej miejscowości wydaje od lat tomiki z twórczością uczniów, i to na kredowym papierze. Po prostu stworzyła tam wydawnictwo literackie, a w miasteczku mikroklimat artystyczny. Nie wiem, jak ona potrafi wyszarpnąć pieniądze od prezydenta Komorowskiego i jego żony. Wydaje się, że większa kreatywność jest w mniejszych miejscowościach. Z dużego miasta jak przychodzi zgłoszenie, to ono świadczy o wysokich osiągnięciach nauczyciela, ale też o jego samotności. Często ma się wrażenie, że zgłasza go dyrektor albo kolega, ale nie społeczność. W małych miasteczkach mobilizuje się cała społeczność, żeby nauczyciel wygrał.
Z badań Instytutu Psychologii UŁ wynika, że 42 procent badanych nauczycieli to nauczyciele przeciętni, w których nie ma w pasji. 23 procent to osoby, które mają niską samoocenę, brak im poczucia skuteczności zawodowej. Tylko 35 procent nauczycieli to wzorce osobowe. Psychologów szczególnie martwi tak duża liczba przeciętniaków...

Specyfiką pracy nauczyciela jest długa praca w tym samym miejscu. Nie ma takich pracowników, którzy pracują na pełnych obrotach przez 20 lat. Na początku jest zapał, a czasem po dwóch latach jest dołek. Czasem jakieś wydarzenie może to zmienić. np. zmieni się dyrekcja, może jakaś nowa osoba zainspiruje nauczyciela i on znów idzie do góry. W pewnych placówkach, niestety, te doły się bardzo wydłużają. Może to wynikać z osobowości nauczyciela, jak i wpływu społeczności. Problemem nie jest to, że te 42 procent to nauczyciele nie nadający się do zawodu, tylko to, że ich aktywność zawodowa trwała krótko, a potem poleciała w dół i się utrzymuje. Brakuje systemu motywacji, by ten dobry okres maksymalnie się wydłużył. Obserwuję kolegów, którzy kiedyś tryskali optymizmem i byli pełni pomysłów, a teraz wchodzą do pokoju i mówią: "Jeszcze dwie godziny, jeszcze trzy."

Od czego jeszcze zależy to, by jak najdłużej być na górze?

Podobno nie od pieniędzy. I też mi się tak wydaje. Dużo zależy od akceptacji kolegów i w ogóle od relacji międzyludzkich. Jeśli zrobię coś dobrego, byłoby mi miło, gdyby koledzy się o tym dowiedzieli, pogratulowali, mówiąc, że to kawał dobrej roboty. Jeżeli koleżanka wielkim nakładem sił i pracy malowała z uczniami salę, poświęcając na to weekendy, a potem towarzystwo kręci nosem, nikt jej nie gratuluje. Wtedy ma się ochotę powiedzieć: "Nigdy więcej", bo człowiek czuje się jak frajer. Niedawno mieliśmy benefis dyrektora Bąka, który odszedł na emeryturę. Koleżanki, które to przygotowały, harowały jak dzikie woły i oczekiwały, że zostaną przez kolegów docenione. Tak się nie stało. Z kolei jeden z kolegów miał laureatów olimpiady na szczeblu centralnym, ale dowiedziałem się tego po kilku latach. Takiego nauczyciela powinno się na rękach nosić, a on krępował się o tym wcześniej mówić. Niektórzy boją się reakcji kolegów.

Z kolei nauczycieli, którzy są w Polsce ogromną grupą zawodową, boi się każdy rząd. Jako jedyni w budżetówce dostali w tym roku podwyżkę płac. Z obliczeń MEN wynika, że średnia wysokość wynagrodzenia dla nauczyciela kontraktowego wynosi brutto 2906 zł, a mianowanego - 3 770 zł, dyplomowanego - 4 817 zł. Społeczeństwo coraz mniej współczuje nauczycielom z powodu zarobków.

Nie wiem, jak to zostało obliczone. Trudno znaleźć nauczyciela, który taką kwotę dostaje. Z pewnością na przestrzeni kilku lat nasze zarobki się zwiększyły. Ale mimo to, wielu nauczycieli musi dorabiać na drugim, albo i na trzecim etacie. Toteż kiedy niektórzy dostają premię 50 lub 100 zł miesięcznie, budzi to zawiść kolegów. Jeśli pensje nauczycielskie robią wrażenie, to tylko świadczy o tym, jaki jest stan zarobków w naszym kraju.

Z raportu OECD wynika, że polscy nauczyciele są w pracy dziennie dwie godziny i 42 minuty, czyli trzy i pół godziny lekcyjne, a w całej Unii Europejskiej jest to pięć godzin dziennie. Jak Pan przyjął ten raport?

Ten raport liczy tylko godziny lekcyjne nauczyciela, nie wliczając nawet obowiązkowych dodatkowych zajęć pozalekcyjnych (1 godzina tygodniowo w liceum i dwie godziny w podstawówce i liceum) i tego, że nauczyciel sprawdza klasówki i przygotowuje się do lekcji. Podejrzewam, że był opracowany przez ludzi, którzy nie mają pojęcia o specyfice pracy polskiego nauczyciela. To tak jakby ktoś uważał, że chirurg pracuje tylko wtedy, kiedy operuje, a kierowca, kiedy prowadzi samochód.
Nieżyjąca już Irena Dzierzgowska, wiceminister oświaty w rządzie Buzka, uważała, że należy się zastanowić, czy liczba pensum w szkolnictwie nie jest zbyt mała. Uważała, że nauczyciel, zwłaszcza wychowawca, powinien być w szkole tak długo jak jego uczniowie i być do ich dyspozycji...

Większość szkół w Polsce pracuje w systemie rotacyjnym, gdyż takie są warunki. Kiedy dłużej siedzę z uczniami, to czuję na plecach oddech nauczyciela, który chciałby zająć salę. W naszej szkole pracuje ponad 50 nauczycieli. Kiedy w pokoju nauczycielskim jest 30 osób, robi się nie do wytrzymania. Nauczyciele nie mają własnych gabinetów. Pokój pracy twórczej, w którym z Panią rozmawiamy, od 14.00 zajmuje szkoła języków obcych. Szkoła, która nie wynajmuje pomieszczeń nie ma pieniędzy nawet na kredę i na mydło. Po raz pierwszy odkąd pracuję przyznano mi pieniądze na środki dydaktyczne - 30 złotych na cały rok. Z chęcią bym przebywał dłużej w szkole i nie zabierał roboty do domu. Gdyby państwo polskie dostosowało się do głosów społeczeństwa, podpuszczanego przez media, aby nauczyciele siedzieli po 8 godzin w szkole, ukręciłoby bicz na własny kark, bo musiałoby wydać krocie na dostosowanie szkoły do celów edukacyjnych.

Rozm. Joanna Leszczyńska

Nauczyciel i komentator
Dariusz Chętkowski
- polonista z XXI Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Prusa w Łodzi. Ma 41 lat. Wydał książki "Z budy. Czy spuścić ucznia z łańcucha?", oraz "L.d.d.w. Osierocona generacja." W 2007 ukazała się jego powieść pisana z uczniami "Ostatni weekend", opowiadająca o łódzkim środowisku licealno-studenckim. Komentator edukacji w wielu mediach. Prowadzi BelferBlog dla tygodnika "Polityka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki