Patrol interwencyjny do spraw ochrony zwierząt w Łodzi otrzymał anonimowe zgłoszenie. Wynikało z niego, że mieszkaniec Woli Wysokiej koło Skierniewic w fatalnych warunkach przetrzymuje zwierzęta.
Na miejscu inspektorzy nie zastali właściciela posesji Andrzeja Z. Zobaczyli za to prowizoryczne boksy, w których zalegała warstwa odchodów i resztki kości. Wszędzie unosił się niewyobrażalny fetor. Na posesji było ponad dwadzieścia psów. W dramatycznej kondycji były także dziesiątki kur, kaczek, gęsi, indyków, gołębi oraz królików.
- Zauważyliśmy wiele kurcząt w stanie agonalnym, zdychających z pragnienia, w pozamykanych, pełnych odchodów i much pomieszczeniach - mówi Agnieszka Pujan z patrolu interwencyjnego.
W wygaszonym palenisku inspektorzy odkryli kończyny konia, które nie uległy spaleniu.
W obecności lekarza weterynarii, policji i prokuratora straż otworzyła łomem drzwi do domu Andrzeja Z. Tam znaleziono blisko sześćdziesiąt książeczek zdrowia, kilka rodowodów, łom i wiatrówkę.
Zbigniew Różański, inspektor referatu gospodarki komunalnej skierniewickiego urzędu gminy, na miejscu stwierdził, że nie widzi powodu do odebrania wszystkich zwierząt. Zgodził się na zabranie psów, po które przyjechali pracownicy skierniewickiego schroniska.
Przedstwiciel gminy obszedł okoliczne gospodarstwa, szukając chętnych na przygarnięcie kur, kaczek i gołębi.
- Oznajmiliśmy, że jeśli gmina nie zorganizuje opieki, co należy do jej obowiązków, zabierzemy zwierzęta, poddamy je leczeniu i pozostaną pod naszą opieką do czasu zakończenia postępowania karnego przeciwko właścicielowi - mówi Agnieszka Pujan. - Gmina zaś zostanie obciążona kosztami - dodaje.
- Warunki luksusowe nie były, ale żeby to zagrażało życiu i zdrowiu? Nie uważam, żeby im zagrażało przebywanie tutaj - mówi Zbigniew Różański. - W przypadku ptaków natychmiastowe zabranie jest raczej nieuzasadnione - dodaje.
Mimo sprzeciwu urzędnika wszystkie zwierzęta zostały zabrane. Po badaniu weterynaryjnym kury zabito, zaś część gołębi padła w trakcie transportu.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że Andrzej Z. handlował zwierzętami. Agnieszka Pujan, która zgłosiła sprawę policji, twierdzi, że właściciel posesji zadzwonił do niej z pogróżkami.
Skierniewicka prokuratura potwierdza, że stowarzyszenie złożyło doniesienie na sposób działania gminy.
TYTUŁ RAMKI |
mg |
Mg
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?