Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj pomniki schodzą z cokołów

Łukasz Kaczyński
Prof. Marian Konieczny (z lewej) i Leopold Rene Nowak
Prof. Marian Konieczny (z lewej) i Leopold Rene Nowak Artur Kostkowski
Z prof. Marianem Koniecznym, autorem tablicy pamiątkowej dla łódzkiej kawiarni "Honoratka", rozmawia Łukasz Kaczyński.

Czy w Algierze na banknotach nadal znajduje się wizerunek Pomnika Chwały i Męczeństwa pańskiego autorstwa?

Wizerunek ten znajdował się na dwustu dinarach, ale już dawno tam nie byłem (śmiech). Parę lat temu, z okazji pięćdziesiątej rocznicy wybuchu algierskiej rewolucji wyzwoleńczej, dostałem Złoty Medal za zasługi od prezydenta tego kraju.

Pomnik ten mierzy dziewięćdziesiąt pięć metrów wysokości i zmienił całkiem panoramę miasta. Trudno było dopasować jego projekt do odbiorcy z całkiem innego kręgu kulturowego?

Świat arabski i muzułmański docenia rozmaite symboliczne gesty, formę i tak dalej. Gdy przejechałem do Algieru, otrzymałem nawet na kilka dni pracownię ulokowaną w zabytkowej willi, utrzymanej w tureckim stylu, z kolorowymi mozaikami. Znajdowała się w niedużym ogrodzie, gdzie rosły palmy i właśnie one dały mi asumpt, aby w projekcie wykorzystać gałęzie palmowe. Początkowo zrobiłem dwie gałęzie, ale moi gospodarze uznali, że to za mało. Tak doszliśmy do trzech, bo ich rewolucja ma trójczłonowy charakter. Była to rewolucja kulturalna, przemysłowa i wolnościowa. W związku z tym każda z gałęzi zakończona jest symboliczną postacią wysoką na ponad siedem metrów. Miasto Algier rozłożone jest nad zatoką i mój pomnik widziany jest z osiemdziesięciu mil od morza. Plany dotyczące budowy świadomości algierskiej mieli wówczas wielkie i gdyby nie pewne zmiany, jakie zaszły w świecie arabskim, miałbym do końca życia co robić.

A teraz cierpi Pan na brak zajęć?

Nie. Stale normalnie pracuję.

Jednak nie stawia się już chyba tak wielu pomników jak dawniej?

Teraz robi się tak zwane "ławeczki". Taka moda nastała. Siedzą na nich w skali jeden do jednego poeci czy inne znane postaci. Widziałem, że na ulicy Piotrkowskiej również takie stoją. Dwa czy trzy lata temu brałem udział w konkursie na projekt pomnika Kazimierza Jagiellończyka w Gdańsku. Nawet otrzymałem pierwszą nagrodę, którą mi wypłacono, ale do realizacji niestety nie doszło. Nie wiem dlaczego.

Nie doszło też do realizacji pomnika ofiar Ukraińskiej Powstańczej Armii na Kresach.

Niestety. Drzewo Cierpienia, które zaprojektowałem, leży obecnie w kawałkach w gliwickich zakładach, które mają je odlać w brązie. Właśnie byłem w minioną niedzielę na spotkaniu w Warszawie, gdzie byli przedstawiciele komitetu, który walczy o pozwolenie na postawienie pomnika. Niejasna polityka gra tu rolę decydującą. Uważam, że tym zdarzeniom trzeba dać jakiś wyraz, aby wszyscy wiedzieli, jakie inni ludzie mieli za sobą przejścia. I koniec. Uważam, że to nie stoi na przeszkodzie, aby przejść potem do współpracy między krajami.

Pan również pochodzi z Kresów.

Urodziłem się w 1930 roku i gdy na Kresach rozpoczęła się ta zawierucha, miałem trzynaście lat. Miałem już świadomość tego, co się działo i bardzo dobrze to pamiętam.

Jak pracował Pan nad tablicą dla łódzkiej "Honoratki"?

Miałem pewną wiedzę na temat tego, czym była ta kawiarnia, poza tym obejrzałem fragment "Czarodziejów Honoratki" Leopolda Nowaka, w którym to filmie opowiadają o niej znakomite osobistości kultury. Tablicę zrobiłem zgodnie z umówioną wcześniej treścią. Ja dodałem od siebie tylko ten kobiecy akcent, aby było na czym zawiesić oko.

Ale to nie jest słynna szefowa "Honoratki", Stefania Bruździńska?

Nie, ale przecież nie o to chodziło. Ten wizerunek upostaciowionej Honoratki o figlarnym wyrazie twarzy pochodzi z mojej wyobraźni.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki