Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eduards Visnjakovs nowym idolem kibiców Widzewa

Paweł Hochstim
Wystarczyło dziewięćdziesiąt minut, by Eduards Visnjakovs stał się idolem kibiców Widzewa
Wystarczyło dziewięćdziesiąt minut, by Eduards Visnjakovs stał się idolem kibiców Widzewa Krzysztof Szymczak
Wystarczyło dziewięćdziesiąt minut, by Eduards Visnjakovs stał się idolem kibiców Widzewa. I nie ma tutaj znaczenia fakt, że w dzisiejszej drużynie trudno znaleźć kandydata, który mógłby stać się ulubieńcem tłumów.

W ostatnim czasie żaden z piłkarzy Widzewa nie zaskarbił sobie sympatii kibiców tak szybko. Ale też Łotysz na to zasłużył, bo, po pierwsze, zdobył dwa gole, które dały drużynie zwycięstwo, a po drugie - trafił do Widzewa w ostatniej chwili dzięki jednemu z kibiców, łódzkiemu biznesmenowi Grzegorzowi Waraneckiemu, który sfinansował jego zatrudnienie. To już przed meczem sprawiło, że kibice bardzo mocno w niego wierzyli. Waranecki sprowadzając Visnjakovsa do Widzewa zapewnił sobie ewentualny zysk z transferu piłkarza. Po pierwszym meczu może być zadowolony, bo jego podopieczny zanotował debiut marzeń, choć nie czuł się bohaterem.

CZYTAJ TEŻ: Visnjakovs w Widzewie. Czy będzie nowym Rudnevsem?

- Uważam, że bohaterami jest cała drużyna, bo byliśmy w trudnej sytuacji. Umieliśmy jednak podnieść się po stracie gola. A przecież bez pomocy chłopaków nic bym nie zrobił - skromnie mówił napastnik Widzewa.

Visnjakovs ma wszystkie cechy, które pozwalają wierzyć, że w polskiej lidze zrobi karierę. Nie tylko stara się i walczy na treningach, ale również zachowuje pokorę. Na boisku wyróżnia się szybkością, dzięki czemu łatwo wyprzedza obrońców. Głównie dzięki temu dwukrotnie trafił do bramki Zawiszy.

- Visnjakovs był potrzebny mojej drużynie, a na boisku walczył dokładnie z taką determinacją, jak my wcześniej, gdy pracowaliśmy nad jego zatrudnieniem. Dzisiaj spełnił nasze oczekiwania i mam nadzieję, że w następnych meczach też będzie skuteczny - mówił szkoleniowiec Widzewa Radosław Mroczkowski.

Wystarczy chwilę porozmawiać z młodym widzewiakiem, by zobaczyć, że to sympatyczny człowiek, który nie powinien mieć problemów z aklimatyzacją w zespole. A do tego obiecał, że już niebawem będzie mówił po polsku.

- Potrzebuję na to najwyżej kilku miesięcy i będę już mówił po polsku. Dzięki temu będzie mi łatwiej porozumiewać się nie tylko z kolegami, ale również z dziennikarzami - mówił uśmiechnięty od ucha do ucha po ostatnim gwizdku spotkania z Zawiszą.

Widać, że Łotysz szybko złapał wspólny język z kolegami z zespołu.

- Uważam, że wnosi wiele do zespołu. Najważniejsze, że nie stoi w miejscu, bo to właśnie jego ruchliwość zdecydowała, że zdobyliśmy dwa gole. Fajnie będzie, jak w kolejnych spotkaniach też będzie nam się dobrze współpracowało - mówił Bartłomiej Pawłowski.

Taki piłkarz Widzewowi był bardzo potrzebny, a kibice widzą w nim snajpera na miarę Marka Koniarka lub przynajmniej Marcina Robaka. Sam Visnjakovs woli porównania do swojego rodaka Artjoma Rudnevsa, który jeszcze niedawno był gwiazdą Lecha Poznań, a obecnie występuje w niemieckim Hamburger SV, dla którego w ubiegłym sezonie zdobył dwanaście bramek w Bundeslidze. Widzewski napastnik kiedyś występował z Rudnevsem w reprezentacji młodzieżowej Łotwy, a dzisiaj chce walczyć z nim o miejsce w pierwszej drużynie narodowej.

Ale również Visnjakovs, który już zyskał nowy pseudonim "Wiśnia", potrzebował takiego klubu, jak Widzew. Dla 23-latka jest to duża szansa, by wypromować się do lepszej ligi, bo do tej pory nie miał na to szansy. Do 2012 roku występował w łotewskich klubach, a później podpisał kontrakt z kazachskim Szachtiorem Karaganda. Wiadomo, że z ligi Kazachstanu trudno jest trafić do markowego klubu. - Mój łotewski zespół nie przedstawił mi wtedy oferty przedłużenia umowy, a menedżer zaproponował wyjazd do silnego klubu w Kazachstanie. Postanowiłem przyjąć ofertę, choć wiadomo, że marzyłem o tym, by trafić na zachód - opowiadał jeszcze przed piątkowym debiutem.

Niewiele brakowało, a "Wiśnia" nie trafiłby do Widzewa, bo po kilku dniach testach w Łodzi zdecydował się wyjechać do Bełchatowa. Trener PGE GKS Kamil Kiereś szybko zorientował się, że to dobry piłkarz i rekomendował jego zatrudnienie. Jeszcze tydzień temu w niedzielę Visnjakovs zdobył trzy gole w wewnętrznej grze piłkarzy PGE GKS, a później powiedział Kieresiowi, że chciałby zostać w Bełchatowie. Rozmowy z menedżerem piłkarza nie zakończyły się jednak sukcesem i piłkarz w poniedziałek przyjechał do Łodzi. Tu warunki transferu miał już omówione.

Oczywiście dzisiaj jest zbyt wcześnie, by prorokować, że Visnjakovs zrobi wielką karierę, ale z pewnością dziś jest to piłkarz, który przerasta wielu napastników w Polsce. Ba, mając na uwadze limit zarobków dla nowych piłkarzy, który nałożyła na Widzew Komisja Licencyjna PZPN, Mroczkowski nie mógł nawet marzyć, że do jego drużyny trafi piłkarz tej klasy. Oby w sobotnim meczu z Koroną "Wiśnia" potwierdził swoje umiejętności i znów pomógł Widzewowi w zwycięstwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Eduards Visnjakovs nowym idolem kibiców Widzewa - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki