Egzamin na taksówkarza w Urzędzie Miasta Łodzi

- Jeszcze rano dopisywali się chętni, testy odbywają się w trzech turach - opowiadał Adam Kwaśniak, zastępca dyrektora Biura Rozwoju Przedsiębiorczości i Miejsc Pracy Urzędu Miasta Łodzi.

W środę większość zdających wychodziła z egzaminacyjnej sali rozgoryczona.

- Trafiłem na pytanie, czy przepisy o inspekcji ruchu drogowego dotyczą lotnictwa. Co to ma wspólnego z taksówkami? - dziwił się Sebastian Wroński, który do testu podchodził już trzeci raz.

Każda taka próba to wydatek 259 zł. Test zawiera 28 pytań z trzema zaproponowanymi odpowiedziami spośród których trzeba wybrać prawidłową. Można pomylić się tylko cztery razy. Część zdających postuluje, aby magistrat ujawnił bazę wszystkich pytań pojawiających się w różnych zestawach testowych, jak dzieje się to np. w Krakowie, gdzie spis 1200 zagadnień jest dostępny dla każdego.

Duże emocje zawsze budzą pytania z topografii miasta.

- Bez problemu zakreśliłam, że ul. Piasta Kołodzieja jest na Olechowie - opowiada Marlena Jóźwiak, jedna z dwóch kobiet, które zdawały egzamin w środkowej turze.

Autorzy pytań dużą wagę przywiązują do kościołów. W środę trzeba było określić położenie m.in. parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego oraz pw. św. Piotra i Pawła.

- Ci, co układają testy myślą chyba, że większość klientów taksówkarzy to stare babcie biorące kurs na mszę! - wykrzykiwał jeden z kandydatów. A inny, widocznie słabiej zapoznany z planem Łodzi, wypytywał kolegów, czy osiedle Retkinia to część Górnej czy Polesia.

Magistrat organizuje egzaminy w każdą ostatnią środę miesiąca. W biurze rozwoju przedsiębiorczości przy al. Politechniki 32, oprócz kandydatów, pojawiają się też przedsiębiorcy oferujący montaż kasy fiskalnej oraz taksometru. W korytarzu leżą ulotki taksówkarskich korporacji zachęcające do podjęcia współpracy. Zdawalność na egzaminie zwykle nie przekracza 30 proc. Obecnie po Łodzi jeździ ok. 2800 taksówek.