Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekstraklasowe premiery piłkarzy ŁKS. Od Turystów do Lechii Gdańsk

R. Piotrowski
Wideo
od 16 lat
Zanim w piątek kurtyna pójdzie w górę, a ŁKS po siedmiu latach przerwy powróci na boiska ekstraklasy, warto przypomnieć poprzednie ekstraklasowe premiery łódzkich piłkarzy po awansie.

ŁKS zjawia się w najwyższej klasie rozgrywkowej siódmy raz. Do ekskluzywnego grona zawitał już w 1927 roku, wówczas jako współtwórca ligi polskiej. Cztery inne inauguracyjne mecze rozegrał już jako beniaminek wpierw pierwszej ligi, a później ekstraklasy. Jak wypadły te premiery?

Twórcy historii

Trzeciego kwietnia 1927 roku na trybunach nieistniejącym już boiska przy ul. Wodnej w Łodzi kilka tysięcy dżentelmenów w gustownych kapeluszach wypluwało w powietrze chmury ciemnoszarego dymu z papierów i zachodziło w głowę: która z łódzkich drużyn – ŁKS czy Turyści - w pierwszym w historii meczu ligowym przechyli szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Faworytem byli gospodarze, którzy kilka miesięcy wcześniej wywalczyli mistrzostwo Łodzi, lecz na początku kwietnia górą niespodziewanie okazał się ŁKS. Drużyna „czerwonych”, bo tak w dwudziestoleciu międzywojennym nazywano ełkaesiaków, pokonała lokalnego rywala 2:0. Dwie pierwsze bramki dla ŁKS w ekstraklasie zdobył Jan Durka, a samo spotkanie, choć ponoć nie stało na wysokim poziomie, należało do bardzo zaciętych. I nic w tym specjalnie dziwnego, wszakże był to nie tylko pierwszy ligowy mecz, ale i pierwsze w historii ligowe derby Łodzi.

„Turyści - Ł.K.S. Dwa te wyrazy wystarczają, by zelektryzować masy, interesujące się mniej więcej sportem footbalowym w Łodzi. Mimo jednak, iż zawody tegoroczne obu tych drużyn nie mają już tego charakteru co dotychczasowe, ze względu na zmianę systemu rozgrywek o tytuł mistrza Polski, niemniej jednak spotkanie obu tych klubów zawsze będą w Łodzi szlagierem, pobudzającym umysły tysiąca sportowców. Tak też i było w dniu wczorajszym. Atmosfera przesiąknięta była elektrycznością, zarówno wśród grających zespołów jak i licznie nagromadzonej publiki” – donosił w pomeczowej relacji sprawozdawca łódzkiego „Expressu Wieczornego”.

Porażka w Tarnowie

W dwudziestoleciu międzywojennym ŁKS tylko raz spadł z pierwszej ligi, z kolei po drugiej wojnie światowej zameldował się w niej błyskawicznie, bo już w 1948 roku. Czternastego marca wspomnianego roku ŁKS znów więc rywalizował z najlepszymi w kraju, choć inauguracyjnego pojedynku do udanych tym razem nie mógł zaliczyć. W Tarnowie lepsi okazali się gospodarze, którzy pokonali łodzian 2:1.

Tę honorową bramkę dla gości z włókienniczego miasta w starciu z Tarnovią, czyli pierwsze ligowe trafienie dla ŁKS po wojennej pożodze, zdobył w ostatniej minucie meczu Stanisław Baran. Jeden z głównych współtwórców legendy „Rycerzy Wiosny”, w pierwszej linii łódzkiego zespołu występował wówczas m.in. Marianem Łączem, który kilka lat później zrezygnuje ze świetnie zapowiadającej się kariery sportowej na rzecz filmu i teatru.

Popularny „Makuś” wystąpił w wielu filmach zapadając widzom w pamięci charakterystycznymi drugoplanowymi rolami, a tym którzy dziś już go nie kojarzą z małego ekranu przypomnimy, że ełkaesiak-aktor to chłoporobotnik na dworcu z „Co mi zrobisz, jak nie złapiesz”, zbójnik Słowak z „Janosika” czy sąsiad Balcerka z „Alternatywy 4”. W ŁKS-ie Marian Łącz wcielił się w rolę snajpera i w niej zawodził bardzo rzadko.

Wicemistrz z mistrzem

Dokładnie sześć lat później, znów 14 marca 1954 roku, ŁKS witał się z ekstraklasą po zaledwie kilkunastu miesiącach spędzonych na zapleczu pierwszej ligi. Łódzcy kibice tak bardzo się wtedy stęsknili za występami swojej ulubionej drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej, że na inauguracyjnym meczu z Polonią Bytom pojawiali się na trybunach stadionu przy al. Unii 2 w sile… trzydziestu tysięcy głów. I trzeba przyznać, że na początku tamtego spotkania nietęgie mieli miny fani ŁKS, bo Ślązacy po trafieniach Kazimierza Trampisza i Henryka Kempnego objęli dwubramkowe prowadzenie. Dopiero w końcówce bramkę kontaktową zdobył dla łodzian Władysław Soporek, a do remisu chwilę później doprowadził Joachim Kubocz.

Co zaś najciekawsze, na koniec sezonu okazało się, że w tym inauguracyjnym meczu doszło do konfrontacji… przyszłego mistrza Polski z wicemistrzem. ŁKS, rewelacyjny beniaminek, do samego końca rozgrywek walczył wtedy z tą właśnie Polonią Bytom o mistrzowski tytuł, a przegrał złoto jedynie gorszym bilansem bramkowym. W tym roku ełkaesiacy też są beniaminkiem więc może…

Premiera jak marzenie

W 1971 roku, po trzech latach drugoligowej banicji, ŁKS ponownie dołączył do elity, a w pierwszym spotkaniu zmierzył się w Łodzi w obecności trzydziestu pięciu tysięcy widzów z Wisłą Kraków. Co ciekawe przed tym meczem „Dziennik Łódzki” apelował do klubu o… zainstalowanie na obiekcie saturatora, bo zdaniem prasy kibice na obiekcie sportowym ponoć zbyt ochoczo raczyli się złocistym trunkiem z pianką. Tamten mecz miał wyjątkową oprawę, dość powiedzieć, że przed jego rozpoczęciem artyści wraz z kibicami odśpiewali „hymn ŁKS-u”, a specjalnie dla fanów łódzkiej drużyny wystąpili tego dnia Krzysztof Cwynar z zespołem Pro-Contra, wystąpili i wówczas słynni Trubadurzy.

Po takim muzycznym preludium ŁKS nie miał wyjścia i z krakowską Wisłą zagrał jak z nut, wygrywając aż 3:0 po dwóch golach Jerzego Sadka i jednym trafieniu Zygmunta Gutowskiego. Jakże się więc dziwić sympatykom ŁKS, że po wysokim zwycięstwie nad faworytem łodzianie liczyli po cichu na powtórzenie sukcesu z 1954 roku. Niestety, tym razem sezon w wykonaniu łodzian okazał się cokolwiek nieudany, a utrzymanie w pierwszej lidze „Rycerze Wiosny” zapewnili sobie dopiero w ostatniej kolejce.
Co poszło nie tak? Cóż, bramkarz ŁKS, Zdzisław Guzicki, stwierdził podczas jednego z zebrań klubowych, że zespoły z niższych klas mają lepsze warunki do pracy, a szkoleniowiec łódzkiej drużyny narzekał w tamtym czasie nawet na brak sprzętu treningowego. Szczęście w nieszczęściu ŁKS zdołał się utrzymać w lidze, więcej nawet - grał w niej nieprzerwanie przez kolejnych 29 lat.

Miłe złego początki

W 2006 roku ŁKS awansował do ekstraklasy po aż sześciu latach gry na jej zapleczu i sprawił swoim kibicom miłą niespodziankę, ogrywając w inauguracyjnym spotkaniu Pogoń Szczecin aż 4:0. Do bramki „Portowców” nie trafiał już Igor Sypniewski, bo po świetnym sezonie w drugiej lidze jeden z najbardziej utalentowanych, a i jeden z najbardziej nieszczęśliwych polskich piłkarzy XXI wieku wyjechał z Łodzi.

Szczęśliwie dla łódzkich kibiców w drużynie trenera Marka Chojnackiego pojawili się nowi zawodnicy, którzy stratę popularnego „Sypka” szybko kibicom ŁKS zrekompensowali. Dwóch z nich – Ensar Arifović i Grzegorz Kmiecik – pokonało bramkarza Pogoni, a po jednym trafieniu dołożyli tamtego dnia Rafał Niżnik i Adrian Świątek. ŁKS okazał się wtedy rewelacją rundy jesiennej (przypomnijmy, że ograł mistrza i wicemistrza Polski, czyli Legię i Wisłę), a choć wiosna tak udana w wykonaniu „Rycerzy Wiosny” niestety już nie była, po tamtym sezonie sympatycy łódzkiego klubu z optymizmem spoglądali w przyszłość. Niestety, trzy lata później, w 2009 roku, klubowi nie przyznano licencji na grę w ekstraklasie i choć zespół zajął wtedy miejsce w górnej części tabeli, został zdegradowany.

Oby nigdy więcej

Jeden z najgorszych w historii klubu sezonów w ekstraklasie, czyli ten który przypadł na rozgrywki sezonu 2011/2012, rozpoczął się od kompromitującej porażki aż 0:5 z Lechem Poznań. - Nie tak miało to wyglądać – mówili zniesmaczeni postawą swych pupili kibice ŁKS, którzy po awansie do ekstraklasy bardzo krótko cieszyli się z sukcesu.

Problemy organizacyjne i słaba jakość sportowa, które przez krótki czas zdołał odrobinę zatuszować trenerski warsztat Michała Probierza, przesądziły o losie łódzkiego beniaminka. ŁKS zakończył rozgrywki tak jak je rozpoczął i zasłużenie spadł z ekstraklasy, choć przełknąć tę gorzką pigułkę kibicom ŁKS nie było wcale łatwo. Dopiero kilkanaście miesięcy po zakończeniu tamtego katastrofalnego w wykonaniu łodzian sezonu ŁKS zrobił rachunek sumienia. Jego swoistym epilogiem jest to, co wydarzyło się w ostatnich sześciu latach i co wydarzy się w najbliższy piątek na boisku przy al. Unii 2. Ełkaesiakom pozostaje życzyć, by zbliżający się mecz z Lechią Gdańsk był ostatnią taką premierą po awansie do ekstraklasy. Niech grają w niej już zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki