Ekstremalny smog na Górnej w Łodzi i w innych miastach regionu. Ubrania śmierdzą dymem, lepiej zostać w domu

Piękna, słoneczna i mroźna pogoda bez wiatru przyniosła do Łodzi i regionu potworny smog. Chociaż aura zachęca do spacerów, w wielu miejscach lepiej jest zostać w domu.

Smog nadciągnął nad Łódź i wybrane miasta regionu we wtorek (11 stycznia) rano. W niektórych miejscach Łodzi poziom najgroźniejszego pyłu PM 2,5 przekroczył normy ponad siedem razy. Tak było o godz. 9 rano w rejonie ul. Jacka Malczewskiego na Chojnach, gdzie czujnik Airly odnotował stężenie 186 μg/m³, co stanowi 750 proc. normy. Godzinę później w rejonie ul. Paradnej stężenie PM 2,5 wyniosło 154 μg/m³, co stanowi "tylko" 615 proc. normy.

Przed złym powietrzem ostrzegały też czujniki w regionie. Na przykład w Łasku czujnik Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska odnotował stężenie 147 μg/m³ czyli 735 proc. normy, co oznacza stan powietrza "bardzo zły". Sponsorowana przez gminę aplikacja Ekosłupek poradziła mieszkańcom Łasku zrezygnować z wietrzenia mieszkań, a na dworze używać maseczki antysmogowej.

O tym, że sytuacja jest fatalna poinformowała w mediach społecznościowych inicjatywa Łódź bez Smogu. Ekolodzy zauważyli, że poziom smogu na Górnej w Łodzi jest fatalny.

"Po krótkim spacerze włosy i ubranie śmierdzą spalenizną" - ostrzegają społecznicy.

Tymczasem według prognoz smog ma się utrzymać jeszcze do środy (12 stycznia) do południa. Model GIOŚ najgorszy stan powietrza w Łodzi przewiduje na godziny poranne w środę, wówczas stan powietrza będzie najgorszy w sześciostopniowej skali, czyli "bardzo zły". Potem sytuacja ma się poprawić.

Największy smog pojawia się w miesiącach zimowych w mroźne dni. Wtedy z jednej strony mieszkańcy więcej palą w piecach, z drugiej brak wiatru utrzymuje zanieczyszczenia na dole. Pojawiająca się często w takich warunkach inwersja termiczna nie pozwala też smogowi uciec do góry.