18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elżbieta Nowak: Polubiłam te łódzkie równiny [WYWIAD]

Anna Gronczewska
Elżbieta Nowak jest byłą koszykarką ŁKS, Włókniarza Pabianice i reprezentacji Polski
Elżbieta Nowak jest byłą koszykarką ŁKS, Włókniarza Pabianice i reprezentacji Polski Krzysztof Szymczak
Jest coś fajnego w Łodzi, miasto ma klimat, a ja czuję się tu jak u siebie - mówi o Łodzi Elżbieta Nowak II trener koszykarek Widzewa. Z byłą koszykarką ŁKS, Włókniarza Pabianice i reprezentacji Polski rozmawia Anna Gronczewska.

Przyjechała Pani do Łodzi, a w zasadzie do Pabianic, z Jeleniej Góry. Szybko się Pani zaaklimatyzowała w centrum Polski?
Miałam 18 lat, gdy przyjechałam do Pabianic, by grać w koszykówkę. Łódź i okolice były mi znane ponieważ rodzina mojego taty pochodzi spod Piotrkowa Trybunalskiego. Moja rodzina mieszka też w samym Piotrkowie. Różnica krajobrazów między Łodzią a Jelenią Górą nie była więc dla mnie zaskakująca, choć za każdym razem kiedy wracam z górzystych terenów Kotliny Jeleniogórskiej do łódzkich równin, ten kontrast mnie poraża. Ale i do tych równin mam coraz większy sentyment. Wiele lat grałam w Pabianicach, ale mentalnie byłam związana właśnie z Łodzią. Tu przecież studiowałam na Uniwersytecie Łódzkim, potem grałam też w Łódzkim Klubie Sportowym.

Mieszkała Pani w Pabianicach czy w Łodzi?
Mieszkałam zarówno w Łodzi, jak i Pabianicach. Wiele lat spędziłam też w Chechle, w gminie Dobroń. A teraz, już trzeci rok, mieszkam w samym centrum Łodzi.

Co Pani się w tej Łodzi podoba?
Wiele osób nie może zrozumieć jak mogłam się przenieść do Łodzi z pięknych okolic Sudetów, Karpacza czy Szklarskiej Poręby. A ja nie żałuję. Jednak jest coś fajnego w Łodzi. Ma klimat, czuję się tu u siebie. Choć czasem odczuwam, że jestem w takim zawieszeniu. W Łodzi jeszcze nie jestem u siebie, a w Jeleniej Górze już nie jestem. Przyznam, że kilka razy rozważałam możliwość przeniesienia w rodzinne strony. Jednak ciągle jestem w Łodzi, bo dobrze się tu czuję. Mieszkam w centrum. Mam blisko do parku, kina, teatru. To mi odpowiada. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie cieszy. To nowa trasa wiodąca z Łodzi w kierunku Sieradza. Jeżdżę nią do Jeleniej Góry. Komfort jest niesamowity. Szkoda, że nie zrobiono jej wcześniej.

A co Panią razi w Łodzi?
Na pewno duży kontrast między pięknymi miejscami, a działkami, które są, niestety, ruiną. Codziennie przejeżdżam ulicą Nawrot. Tam obok pięknych kamienic widzę taką brudną, zaśmieconą działkę. Twierdzę, że jak ludzie mieszkają w pięknych miejscach, sycą nimi oczy i duszę, to są innymi, lepszymi ludźmi. Serce mi rośnie, gdy widzę, że kolejne kamienice są remontowane. Choć oczywiście chciałabym aby było ich więcej, by szybciej odzyskiwały dawny blask. Często przejeżdżam przez Wrocław, widzę w jakim tempie rozwija się to miasto. Nam jeszcze trochę brakuje, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Tym bardziej, że planów jest wiele. Mam na myśli inwestycje drogowe, dworzec Łódź Fabryczna. Myślę, że będą to rzeczy, którymi pochwalimy się przed całą Polską.

Lubi Pani ulicę Piotrkowską?
Tak, jestem bardzo związana z tą ulicą. Kiedy przyjechałam do Łodzi, to serce miasta biło właśnie na ul. Piotrkowskiej. Teraz takie sentymentalne miejsca zaczynam mieć w Manufakturze.

Wiele jest takich miejsc w Łodzi, w których bije Pani mocniej serce?
Pięć lat studiowałam wychowanie fizyczne i zdrowotne na Uniwersytecie Łódzkim. Niemal codziennie byłam na ul. Rudzkiej, na ul. Kopernika. Mówię o budynkach, których już nie ma lub zmieniły swoje przeznaczenie. Na przykład gmach przy ul. Kopernika jest zamknięty. Inne jest też przeznaczenie hali przy ul. Rudzkiej, gdzie miałam zajęcia z tańca i zabaw, gier ruchowych. Do tych miejsc dalej mam jednak sentyment. Teraz studenci mają o wiele lepsze warunki do pracy niż ja przez laty. Wiele bliskich miejsc miałam na wspomnianej wcześniej ul. Piotrkowskiej. To klub "77", nieistniejąca już tam restauracja "Złota kaczka". To samo z "Kabaretem", który stosunkowo niedawno zamknięto.

Żal też, że łódzki sport, w tym Pani koszykówka, nie jest taki jak te dziesięć, piętnaście lat temu?
Oczywiście! Myślę jednak, że to regres związany z kryzysem, który dotyka wszystkich na świecie. Rozumiem, że sport, rozrywka, kultura są czymś ekstra, nie rzeczami niezbędnymi do życia. Gdy nadchodzi kryzys, to one w pierwszej kolejności najbardziej cierpią. Z jednej strony mamy w Łodzi fajne inwestycje, bo powstają nowe hale, ale ten kryzys nam doskwiera. Mamy piękną Atlas Arenę, a w trakcie sezonu rozwiązują się drużyny, bo nie mają pieniędzy na dalszą działalność. Nie mówię tu tylko o sporcie zawodowym, ale też amatorskim. Jestem jednak optymistką. Wierzę, że po siedmiu chudych latach następują tłuste. Jeżeli rozwiniemy sport rekreacyjny, to w pewnym momencie musi zaskoczyć też ten ligowy. Myślę, że niedługo z tego kryzysu wyjdziemy i będzie się więcej działo w Łodzi. Zawsze mówię moim łódzkim uczniom, że mają szansę przeżyć wielką przygodę jaką jest sport. Sport może pomóc, niczego nie zabiera, daje umiejętności. Na przykład w USA ludzie, którzy przeszli przez sport akademicki są bardzo cenionymi pracownikami. Są bowiem zdyscyplinowani, przyzwyczajeni do systematyczności, sumienni. Wierzę, że tak będzie w Polsce. Mam przyjemność pracować w liceum i gimnazjum Fundacji Marcina Gortata. Tam chodzi młodzież nastawiona na sport, ale ta przygoda może dotyczyć wszystkich innych dzieci.

Łódź stała się Pani przystanią na stałe?
Życzyłabym tego sobie. Jestem związana z miastem pracą i wielkim sentymentem. Mam nadzieję, że będę miała w Łodzi pracę i nie zostanę zmuszano do szukania jej w innym mieście. Łódź, łódzki sport ma wielki potencjał.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki