Do tej pory bardzo niewiele mówiło się o Emilii Wojtyłowej. Dlaczego?
Bo niewiele o niej wiadomo. Od jej śmierci minęło niemal sto lat, nie ma już ludzi, którzy ją pamiętają, nie pisała pamiętników, nie zostały po niej żadne listy. A sam Ojciec Święty publicznie o swej matce prawie w ogóle się nie wypowiadał. Dlatego była to postać zapomniana.
Co spowodowało, że postanowiła Pani zająć się nią?
Napisanie książki zaproponowało mi Wydawnictwo Znak. Zaczęłam więc szukać wszelkich informacji o Emilii. Udało mi się nawet dotrzeć do niepublikowanych zdjęć i dokumentów, a nawet miałam w ręku torebkę, którą ona nosiła i którą trzyma na jednej z fotografii.
Kim była ta niezwykła kobieta?
Na najstarszych zdjęciach zrobionych wtedy, gdy miała siedemnaście lat, jest piękną dziewczyną, ubraną w długą suknię. Na innej fotografii pojawia się w wytwornym, eleganckim kapeluszu, w pięknej biżuterii. Uczesana w kok, z kolczykami w uszach, jak dama. Pochodziła z rodziny, która przez kilka pokoleń była związana z rodem hrabiów Zamoyskich. Potem wyszła za mąż za wojskowego, Karola Wojtyłę. I to małżeństwo już wyznaczało jej dalsze losy. Było to życie szczęśliwe, chociaż w młodości przeżyła śmierć rodzeństwa, a potem córeczki, która zaraz po urodzeniu zachłysnęła się wodami płodowymi. A potem stanęła przed najtrudniejszym dylematem, gdy była w kolejnej ciąży.
No właśnie, jednym z bardziej bulwersujących fragmentów książki jest opowieść o ginekologu, który namawia Emilię, żeby usunęła ciążę. Niewiele by brakowało, a przyszły papież by się nie urodził. Kto opowiedział Pani tę historię?
Ta historia była znana w Wadowicach. Opowiadała o niej przyjaciółka Emilii, a także położna, która przyjmowała poród przyszłego papieża (Ojciec Święty rozmawiał z nią podczas jednej z pielgrzymek do Polski). Spotkanie z tą położną pamięta też do dzisiaj historyk z Wadowic, z którym rozmawiałam, pisząc tę książkę. Wszystkie te świadectwa składają się w jedną całość.
Jakie jeszcze wydarzenia z życia Emilii Wojtyłowej zrobiły na Pani wrażenie?
Zadziwiające jest, jak bardzo kochała swego najmłodszego syna Karola, chociaż od jego porodu faktycznie straciła zdrowie i od tej pory ciągle chorowała. Trwało to dziewięć lat, aż do jej śmierci w 1929 roku. A przypomnijmy, że była wtedy jeszcze bardzo młoda, miała 45 lat.
A co Karol Wojtyła zawdzięczał swojej matce, oczywiście oprócz życia?
Papież sam kiedyś powiedział, że od matki nauczył się cierpienia. A więc znoszenia go, przeżywania z godnością i pokorą. Ale nauczyła go też z pewnością modlitwy. I chociaż papież lepiej pamiętał modlitwę swego ojca, to wspominał, że to właśnie matka nauczyła go znaku krzyża. Nie możemy też zapomnieć, że Emilia Wojtyłowa zmarła, gdy Karol przygotowywał się do I Komunii św. Przystąpił do niej miesiąc po jej śmierci. Musiało to mieć na niego ogromny wpływ.
***
Emilia Wojtyłowa z domu Kaczorowska pochodziła ze skromnej rodziny rzemieślniczej. Była piątym z trzynaściorga dzieci. Ukończyła 8-letnią szkołę zakonną prowadzoną przez Siostry Miłości Bożej. Wyszła za mąż za Karola Wojtyłę w krakowskim kościele garnizonowym Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Zmarła w 1929 r. w wyniku zapalenia mięśnia sercowego i niewydolności nerek. Została pochowana w grobowcu rodziny Kuczmierczyków na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a 1934 r. jej prochy przeniesiono do grobowca na cmentarz wojskowy przy ul. Prandoty 1, gdzie spoczywa wraz z mężem, synem Edmundem oraz rodzicami.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?