Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewolucja, nie rewolucja w ŁKS. Czy przyniesie lepszy efekt niż w 2011 roku?

R. Piotrowski
Łódzki Klub Sportowy sprowadził w letnim okienku transferowym czterech nowych zawodników. Prawdopodobnie na celowniku dyrektora sportowego ŁKS jest jeszcze jeden piłkarz, bo i trener Kazimierz Moskal, i ostatnio prezes Tomasz Salski zapowiadali, że beniaminek celuje w pięciu nowych graczy, w tym trzech do grania od zaraz. CZYTAJ DALEJ >>>>
Łódzki Klub Sportowy sprowadził w letnim okienku transferowym czterech nowych zawodników. Prawdopodobnie na celowniku dyrektora sportowego ŁKS jest jeszcze jeden piłkarz, bo i trener Kazimierz Moskal, i ostatnio prezes Tomasz Salski zapowiadali, że beniaminek celuje w pięciu nowych graczy, w tym trzech do grania od zaraz. CZYTAJ DALEJ >>>>Grzegorz Gałasiński
Łódzki Klub Sportowy sprowadził w letnim okienku transferowym czterech nowych zawodników. Prawdopodobnie na celowniku dyrektora sportowego ŁKS jest jeszcze jeden piłkarz, bo i trener Kazimierz Moskal, i ostatnio prezes Tomasz Salski zapowiadali, że beniaminek celuje w pięciu nowych graczy, w tym trzech do grania od zaraz.

Przepis na sukces w piłce nożnej? Coś sprawdzonego, coś wypracowanego, odrobinka szaleństwa, a całość podlana zdrową kapką improwizacji. Wszystko to w pierwszej lidze ŁKS miał. W dodatku doskonale zbalansowane.

Dzięki takim piłkarzom jak Daniel Ramirez i Patryk Bryła łodzianie byli dla rywali drużyną trudną do przeczytania, ale by hiszpańsko-polski duet skrzydłowych mógł hasać sobie wzdłuż i wszerz boiska, mozolną robotę w środku boiska wpierw wykonać musieli Łukasz Piątek, Bartłomiej Kalinkowski i Lukas Bielak. W pierwszej linii zaprocentowało doświadczenie Rafała Kujawy, a w końcówce sezonu Łukasza Sekulskiego. W końcu szczelna zwłaszcza wiosną defensywa beniaminka, nauczyła się na pamięć, dzięki zaś wypracowanym schematom rzadko pozwalała napastnikom rywali rozwinąć skrzydła.

Łut szczęścia

Na ile to starczy w ekstraklasie, Bóg raczy wiedzieć. W XXI wieku to już trzeci awans ŁKS do piłkarskiej elity. Pierwsze dwa, wywalczone odpowiednio w 2006 i 2011 roku - zakończyły się krańcowo różnie, na co wpłynęła w dużym stopniu i polityka transferowa, choć biorąc pod uwagę organizacyjne kłopoty klubu w tamtym czasie, tę politykę należałoby wziąć w duży cudzysłów.
W pierwszym przypadku do zespołu z al. Unii 2 dołączyli Tomasz Hajto, Mariusz Magiera, Robert Kolendowicz, Ireneusz Kowalski, Ensar Arifović i Grzegorz Kmiecik, którzy zastąpili w pierwszym składzie m.in. Artura Kościuka, Michała Łabędzkiego, Aleksandara Radunovicia, Mamie Dżikię i w końcu Igora Sypniewskiego. W ŁKS brakowało wtedy pieniędzy na transfery gotówkowe, klub brał więc zawodników z kartą na ręku i w 2006 roku miał szczęście, bo większość z wymienionych w elicie bardzo pomogła drużynie.

Bez lidera, pomysłu i celu

Kompletnym fiaskiem zakończyła się natomiast próba wzmocnienia zespołu pięć lat później, gdy ełkaesiacy w cuglach wygrali pierwszą ligę, ale już w samej elicie zderzyli się ze ścianą. I było to zderzenie dla łódzkich piłkarzy, a najbardziej kibiców, wielce bolesne. Wówczas, przed sezonem, ŁKS nie doszedł do porozumienia z Mariuszem Mowlikiem i Adrianem Woźniczką, którzy stanowili o sile defensywy Rycerzy Wiosny w pierwszej lidze, a ówczesnym włodarzom z al. Unii 2 nie udało się zatrzymać najbardziej kreatywnych zawodników drugiej linii - Krzysztofa Mączyńskiego i Jakuba Koseckiego, który na zapleczu ekstraklasy był kimś tak ważnym dla ŁKS, jak dziś Daniel Ramirez. Sprowadzeni już w trakcie rundy jesiennej Paweł Golański, Mladen Kascelan i Antoni Łukasiewicz podnieśli jakość, ale dziurawej jak szwajcarski ser defensywy, nie udało się łodzianom załatać do końca sezonu, wiosną natomiast drużyna, w której nie brakowało głośnych nazwisk, ale której brakowało wszystkiego poza tym - a najbardziej stylu, formy i trenera z prawdziwego zdarzenia (bo Piotra Świerczewskiego, który de facto prowadził ten zespół, trudno w tym kontekście było traktować poważanie) okazała się tłem dla reszty stawki.

Na pierwszy rzut oka tamtych dwóch beniaminków z tym obecnym porównać nie sposób, bo dzisiejszy ŁKS zdaje się oddychać już zupełnie innym powietrzem. Tomasz Salski i jego ludzie przedefiniowali klub, trener Kazimierz Moskal to samo zrobił z pierwszą drużyną, ale nie znaczy to oczywiście, że wszystko to gwarantuje niski próg wejścia w ekstraklasę. Tej nie ma sensu się bać, należy ją jednak potraktować jako poważne wyzwanie, o co chyba kibice ŁKS mogą być spokojni, bo drużyna Moskala to zespół składający się w dużej części z ludzi na dorobku, jeszcze nienasyconych.

Co wiemy dziś

Dziś wydaje się więc, że Lukasa Bielaka na pozycji defensywnego pomocnika zastąpi Serb Dragoljub Srnić, a miejsce ciut wyżej może zająć na boisku Portugalczyk Ricardo „Guima”, (w zanadrzu jest też bardzo ciekawie się zapowiadający, a przy tym ofensywnie usposobiony Michał Trąbka i obrońca Maciej Dampc). Ci dwa pierwsi to ludzie prawdopodobnie do grania od zaraz, choć o tym, czy i tym razem intuicja nie zawiodła dyrektora sportowego, Krzysztofa Przytułę, przekonamy się jesienią. Co ważne, klubowi zależy na zatrzymaniu w Łodzi Daniego Ramireza i Jana Sobocińskiego, czyli zawodników ŁKS z punktu widzenia rynku transferowego chyba najwartościowszych.
- Transfer w tym okienku nie byłby dla nich dobrym ruchem - stwierdził w rozmowie z TVP Sport Tomasz Salski, którzy przyznał również, że budżet klubu w elicie powinien oscylować w granicach 18-20 milionów złotych. Piast Gliwice dysponował w zeszłym sezonie siedmioma milionami złotych więcej...

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki