18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fajnie jest kupić małego kotka. Gorzej, gdy ten podrośnie [WYWIAD]

Piotr Brzózka
Amanda Chudek
Amanda Chudek archiwum prywatne
Z Amandą Chudek, sekretarzem Łódzkiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, rozmawia Piotr Brzózka.

Najwyższa Izba Kontroli podaje, że od 2005 roku o 21 proc. wzrosła liczba zwierząt rocznie wyrzucanych przez swoich właścicieli. To znaczy, że kilka lat obecności w Unii nie zmieniło ponurej rzeczywistości, a wręcz przeciwnie.
Doświadczenie pokazuje, że zwierzęta są wciąż wyrzucane w taki sam sposób, jak dawniej. Kiedyś tylko mniej się o tym problemie mówiło. Mamy teraz kampanie mające na celu uwrażliwianie ludzi i wskazywanie różnych dróg, podpowiadanie, co można zrobić ze zwierzęciem w czasie wakacji. Jednakże nie przynoszą one oczekiwanych efektów. Oczywiście są osoby, które już wiedzą, że jadąc na wakacje można skorzystać z hotelu, czy pomocy rodziny, ale mimo to liczba wyrzucanych zwierząt utrzymuje się na wysokim poziomie.

Piesek przeszkadza w wygodnym życiu?
Fajnie się kupuje szczeniaka, małego kotka - jako prezent, zabawkę dla dziecka. Gorzej, gdy zwierzę zachoruje, dorośnie, z powodu zaniedbania przez właściciela załatwia się w domu. Gorzej, gdy właściciel wyjeżdża na wakacje i szkoda mu 300 - 400 zł na hotel. Łatwiej jest się zwierzęcia pozbyć. Ląduje ono na ulicy, albo - co gorsza - w lesie, przywiązane do drzewa, bez możliwości uwolnienia się.

Jeśli ktoś wyrzuca zwierzę z pędzącego samochodu, to czy możemy podejrzewać, że coś nie tak jest z jego głową, czy taka jest niestety norma społeczna?
Jest to swego rodzaju mentalność wciąż obecna w naszym kraju. Niestety, w wielu przypadkach przekraczane są wszelkie granice okrucieństwa. Takie osoby powinny być zatrzymane i ukarane.

A słyszała pani o jakimkolwiek wyroku skazującym za porzucenie psa czy pozostawienie go w rozgrzanym samochodzie?
Nie słyszałam, choć zgłaszamy bardzo wiele spraw, również o znęcanie się, które jest udokumentowane opiniami weterynaryjnymi. I są te sprawy umarzane z uwagi na niską szkodliwość społeczną czynu. Takie podejście wciąż funkcjonuje i wśród obywateli, i w wymiarze sprawiedliwości. Co prawda to zaczyna się zmieniać, są pierwsze wyroki za znęcanie się, ale tylko w sprawach wyjątkowo brutalnych i w dodatku nagłośnionych przez media. A jeśli jest to sprawa mniejszego kalibru, to często jest marginalizowana. W mniejszych miastach świadomość jest jeszcze mniejsza, ale w dużych, mimo iż jest wiele kampanii uświadamiających, też często dzieje się tak, jak dziać się nie powinno.

Porzucone zwierzęta trafiają często do schronisk i tam - teoretycznie - ich los powinien się poprawić. NIK alarmuje jednak, że ich żywot w takich miejscach jest dość ponury...
Schronisko zapewnia jakieś minimum "socjalne" dla zwierzęcia, dając mu miskę, opiekę weterynaryjną. Dobrze jeśli jest wolontariat, ale są miejsca nawet u nas, w województwie łódzkim, gdzie wolontariat jest zabroniony. Mogę podać przykład Radomska. Nie ma wolontariatu i nie będzie. Wolontariusze widzą pewne sprawy, więc są po prostu niewygodni. To skutkuje tym, że zwierzęta nie mają szans na odpowiednie rozreklamowanie, znalezienie nowego domu. Jeżeli w schronisku jest czterech pracowników na 120 psów, to oni nie mają czasu zajmować się każdym indywidualnie. Dlatego schroniska nie mają nic wspólnego z domami.

NIK podaje, że w schroniskach przebywa trzy razy więcej psów i cztery razy więcej kotów, niż powinno tam być. Czyja to wina?
Wynika to z małej wiedzy na temat sterylizacji. Jest wprawdzie obligatoryjna sterylizacja zwierząt przebywających w schroniskach. Ale brakuje pomocy ze strony gminy, jeśli chodzi o sterylizacje zwierząt przez ich właścicieli. A koszty są niemałe. Zwłaszcza w mniejszych miejscowościach nie każdy może sobie pozwolić na wydatek rzędu 300 zł. Ludzie wolą już, żeby zwierzęta się rozmnażały, a jak się urodzą szczeniaki, to rozdaje się je byle komu. Albo się utopi, czy zakopie i jest spokój...

Są gminy, które postanowiły pomóc, płacąc osobom biorącym zwierzę ze schroniska. Co pani o tym sądzi?
Jest to pomysł kontrowersyjny. Wiele zależy od kontroli, jaką gmina zamierza sprawować nad wydanymi zwierzętami. Jestem za, jeśli gmina udzielałaby pomocy rzeczowej: dawała budę, karmę, bon do weterynarza na sterylizację czy szczepienie. Ale absolutnie nie powinny być przekazywane żadne pieniądze, bo to będzie prowadziło do rozkwitu kolejnego biznesu na zwierzętach.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki