Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Familia HP: Łódź to nasza "Obiecana Ziemia"

Małgorzata Mijas
Oxy i Thomass, członkowie Familii HP, łódzkiego zespołu hiphopowego
Oxy i Thomass, członkowie Familii HP, łódzkiego zespołu hiphopowego Materiały promocyjne
Z Oxy'm i Thomassem, członkami Familii HP, łódzkiego zespołu hiphopowego, o polskiej i łódzkiej scenie hiphopowej, nowym albumie "Misja", Hip Hop Arenie i życiu łódzkiego rapera rozmawia Małgorzata Mijas

W jakim miejscu jest dziś Familia HP?

Thomass: Jesteśmy po premierze naszego najnowszego krążka zatytułowanego "Misja". To piąty pełnoprawny krążek w naszym dorobku. Zajmujemy się promocją albumu i staramy się, żeby dotarł do tych wszystkich, którzy nas słuchają i chcą słuchać.

Jaka jest ta płyta?

Oxy: Płyta wyszła 13 kwietnia, w piątek, 2,5 roku po poprzednim albumie "42", Znowu udało nam się, mimo upływu lat, znaleźć czas i ogromną pasję do tego, żeby zrobić nowy materiał. Uważam, że bardzo dobry. Mamy od strony muzycznej dwóch najlepszych, według serwisu Popkiller, polskich producentów, czyli O.S.T.R.ego i Bobera. Do tego od paru lat gra z nami DJ Cube. Postawiliśmy sobie poprzeczkę wyżej niż poprzednio. Tym razem zdecydowaliśmy się zaprosić więcej gości. Pojawiło się więc kilku szanowanych przez nas polskich raperów plus tradycyjnie gość z USA - ikona westcoast rapu - WC (Dub C). Głównym singlem jest numer "Nie tracimy czasu". Jesteśmy przed kręceniem kolejnego wideo, z jednym z gości z płyty… teledysk powstanie w okolicach Łodzi.

Zespół powstał w 1994 roku...

Thomass: Trzon zespołu karierę zaczynał w 1994 roku.
Oxy: Familia HP z wcześniejszych składów wyłoniła się w 1999 roku, Wtedy poznaliśmy się z Thomassem. Ten duet tworzył wszystkie płyty Familii HP.

Jak to wtedy było?

Oxy: To były pionierskie czasy hip hopu w Polsce, większość ludzi nie wiedziała jak to się robi i z czym to się je. Pierwsze nagrania przychodziły z Europy, zza wielkiej wody. W Łodzi zaczynaliśmy od oglądania Yo! MTV Raps, na kanałach satelitarnych. Wtedy zaczęły się pierwsze próby robienia czegoś u nas. To była ogromna zajawka, pasja i podjarka.

W jakim wieku byliście?

Oxy: Mieliśmy po kilkanaście lat. W 1996 roku, w takim klubie na Roosevelta, zrobiliśmy chyba pierwszy koncert hiphopowy w Łodzi. Tam zabrzmiał pierwszy scratch, padły pierwsze rymy po polsku. Przyszło około 200 osób i to pokazało, że są ludzie, którzy chcą i robić to, i tego słuchać. Potem szukaliśmy ludzi w innych miastach, którzy mieli taką samą zajawkę. Jeździliśmy na koncerty pociągami, za zwroty, byle tylko zagrać.

Trudno było się przebić?

Oxy: Było bardzo ciężko, bo oczywiście duże koncerny muzyczne w ogóle nie interesowały się hip hopem. Pierwszym wydawnictwem, które cokolwiek zaczęło w tym kierunku robić, było SP Records, które promowało też Kazika. Potem to zaczęło się rozwijać, ludzie zaczęli to doceniać. Ekipy zaczęły wydawać albumy w większych wytwórniach. W tamtych czasach zrobienie teledysku, który kosztował kilkanaście tysięcy złotych, było poza zasięgiem większości ekip. Marzeniem było nagrać profesjonalną płytę, a kończyło się na tym, że nagrywaliśmy pojedyncze kawałki, z własnych pieniędzy i próbowaliśmy rozpowszechniać te nagrania na kasetach.

Jak jest dziś?

Thomass: Na pewno jest inaczej, może łatwiej o tyle, że środków przekazu jest więcej. Mamy internet. Wtedy tego nie było. Dziś własną kamerę ma co druga osoba i jak ma pomysł i wie jak to zrobić, może nagrać niezłej jakości amatorski materiał na teledysk. Teraz można promować się samemu, wydać płytę własnym sumptem, za niewielkie pieniądze. Z tym, że w masie zespołów, wcale nie jest łatwiej pod względem przebicia się.

A czy hip hop jest dziś tak samo popularny?

Thomass: Na pewno dziś inni ludzie słuchają hip hopu. Pierwsza większa fala zainteresowania przyszła między 2000-2002 rokiem, potem był spadek. To było widać po imprezach, po koncertach.
Oxy: To było spowodowane tym, że media w pewnym momencie kompletnie zbanowały hip hop. Swego czasu, jak włączałaś polską Vivę, to 60 procent kawałków to był polski hip-hop. Nasze single hulały na listach. Potem nagle wszyscy się obrazili na hip hop i totalnie on zniknął. Wtedy rzeczywiście masa ludzi podkręconych medialnie zaczęła bardzo szybko topnieć. Coraz gorzej sprzedawały się płyty, coraz mniej ludzi przychodziło na koncerty. To był kryzys polskiego hip hopu.
Thomass: Sprzedaż spadła też przez większą dostępność mp3. To wszystko dało nam twórcom i artystom do myślenia. Musieliśmy postawić na niezależność. Dostępność wszelkich środków masowego przekazu sprawiła, że niejednokrotnie nie jest nam potrzebna żadna telewizja, żadne radio, magazyny, czy gazety, żeby dotrzeć do odbiorcy.
Oxy: W tej chwili wszystko przeniosło się do Youtube'a. Niektórzy znani wykonawcy popowi, czy rockowi, którzy biorą gigantyczne pieniądze za występy, pewnie chcieliby mieć chociaż połowę tej oglądalności, którą mają polskie teledyski hiphopowe. Wydaje mi się, że liczba osób słuchających hip hopu się nie zmieniła, może nawet wzrosła. Z tym, że dziesięć lat temu ci ludzie byli bardziej zaangażowani w kulturę, jarali się tym.

O czym dziś rapujecie?
Oxy: Thomass zawsze podkreśla, że staramy się, by nasze płyty miały jakiś przekaz. Oczywiście bywają numery, w których poruszamy bardzo luźne tematy i specjalnie nie zmuszamy nikogo do myślenia. Tym bardziej, że jesteśmy zespołem koncertowym, który bardzo lubi kontakt z publicznością. Myślę, że jesteśmy jednym z najbardziej energetycznych zespołów na polskiej scenie hiohopowej.
Thomass: Trochę to mało skromne...
Oxy: No kurwa, ale tak jest. Wychowaliśmy się na szacunku do tej kultury. Staramy się, by w wielu numerach był jakiś przekaz.

To jest życie, miłość, ulica?

Oxy: Życie w wielkim mieście.
Thomass: Ja to określam jako wielkomiejski rap. Zresztą tak nazwaliśmy swój styl. To jest to, co w danej chwili nas interesuje, o czym chcemy powiedzieć. Czasem jest to rap dla rapu, czyli coś, co jest w rapie od zawsze - zabawa słowem.
Oxy: ...znalezienie fajnych metafor.
Thomass: Ale są numery, które są o czymś, mają przekaz dla słuchacza, który wymaga czegoś więcej niż bitu, do którego kiwa głową.
Czy wasz rap można jakoś sklasyfikować?

Thomass: Nie wydaje mi się. Poruszamy się pomiędzy różnymi tematami. Trzeba przesłuchać naszych płyt, by się dowiedzieć.
Oxy: Czasami to dotyczy jakichś sytuacji z życia wziętych, relacji międzyludzkich. Nie siedzimy i nie tworzymy jakiejś strasznie wyszukanej poezji, po prostu ubieramy to wszystko w swoje słowa.
Thomass: Dla niektórych ludzi, którzy wybiorą przypadkowy kawałek, może to być banalne, ale zarapuj o tym, powiedz coś na ten temat...

Wystąpiliście w filmie "Eudezet Historia" o łódzkiej scenie hiphopowej...

Oxy: Tak. Przyszedł do nas człowiek, który w tę scenę był zaangażowany, prowadził audycje hiphopowe w Radiu Łódź, angażował się. To było naturalne, że się zgodziliśmy. Kiedy Sylwester Latkowski nagrał "Blokersów", pokazał tylko wycinek rzeczywistości, z którym większość z nas się nie zgadzała. Tu mamy film, który robi zaufany człowiek. To idea godna uwagi, ponieważ minęło kilkanaście lat od momentu, kiedy powstała łódzka scena hiphopowa i przychodzą następne generacje...
Thomass: Ten film jest potrzebny, żeby pokazać, jak to było, jak się rozwijało.

Czy Łódź jest ważna dla was i waszej twórczości?

Oxy: Idealną odpowiedzią będzie kawałek, który pochodzi z naszego poprzedniego krążka, czyli "Obiecana Ziemia". Tam masz odpowiedź naszą i naszych przyjaciół, całej, że tak powiem, łódzkiej "śmietanki" hiphopowej. Rapują na temat tego, co czują do Łodzi, jak chcą, by inni ją postrzegali. Jesteśmy bardzo związani z tym miastem. Tu się wychowaliśmy, budowaliśmy tę scenę i zawsze i wszędzie dumnie będę to miasto reprezentował, z podniesioną głową.
Thomass: Ja pochodzę z Pabianic, ale tak, jak rapuję w tym numerze "pomiędzy dwa miasta moje serce dzielę". Z Łodzią jestem związany muzycznie i tak zostanie.

Hip Hop Arena jest dla Łodzi, dla was, dla ludzi?

Oxy: Gdyby wszystko szło w dobrym kierunku, mogłaby być jedną z wizytówek miasta. Impreza mogłaby skonsolidować środowisko, ale również pokazać ludziom na zewnątrz pozytywne aspekty hip hopu, gdzie możesz realizować się na scenie, w tańcu, ulicznej sztuce, czy miejskich sportach.
Thomass: Łódź leży w środku Polski, dlaczego nie miałaby mieć takiego festiwalu, na który mogliby przyjechać ludzie z całego kraju? Oczywiście, trzeba ich czymś przyciągnąć - odpowiednią organizacją, wykonawcami.
Oxy: Do tej pory Łódź nie kojarzyła się z miejscem, do którego warto po coś przyjechać...
Thomass: Do Łodzi nie przyjeżdża się na wakacje... ale można przyjechać na festiwal.

Co oznacza dla was sukces?

Thomass: Odpowiem za nas dwóch. To, że dotarliśmy do tego miejsca. Przeszkód było wiele, pecha nie brakowało. Sukcesem na pewno jest to, że nagraliśmy tyle płyt tak, jak chcieliśmy i z tymi, z którymi chcieliśmy. W pewnym sensie czujemy się muzycznie spełnieni. A prywatnie cieszę się, że nie skończyłem na ławce z piwem w ręku.

A mogło tak być?

Thomass: Oczywiście, że tak. Imprez i kolegów nam nie brakowało. Jednak chciało mi się pisać teksty, nagrywać, poświęcać muzyce czas. Niektórzy szli na imprezę, a my jechaliśmy na koncert, albo robiliśmy próbę.

Co was wkurza?

Oxy: Dużo rzeczy, ale staramy się nie podchodzić do życia na zasadzie, że wszystko jest czarne albo białe, ale z luzem, z przymrużeniem oka. Jest tyle rzeczy, które wkurwiają, że gdyby się wszystkim przejmować, to można by umrzeć ze zgryzoty i skończyć z szpitalu psychiatrycznym, bo niestety takie są polskie realia.
Thomass: W naszych tekstach znajdziesz wszystko o tym, co nas wkurza.
Oxy: Czasami wytykamy palcem, że coś, ktoś, jakaś sytuacja, czy zachowanie nam się nie podoba, ale podchodzimy do tego rozsądnie.
Thomass: Wkurza nas chaos, bałagan przy organizacji koncertów. My jesteśmy fair wobec ludzi i chcielibyśmy żeby inni traktowali nas poważnie.
Oxy: Szanujemy odbiorcę naszej twórczości, dlatego też nigdy nie nawalimy się przed koncertem, tylko zawsze możecie liczyć od nas na 100 procent konkretnej energii i dobrego hip hopu.

Gdzie widzicie siebie za pięć lat?

Thomass: Chcemy kontynuować hiphopową drogę, ale trudno przewidzieć, co będzie...
Oxy: Jak byś pięć lat temu zapytała nas o to samo, nie wiem, czy odpowiedzielibyśmy, że nagramy kolejne trzy płyty. A tak się stało. Wielu z naszego rocznika dawno już zapomniało, że byli raperami. Chcielibyśmy, aby to, co stworzyliśmy w tym mieście w połowie lat 90. nie umarło. That's it! Obyśmy znaleźli na to czas, bo pasji nam nie zabraknie.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki