Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fashion Week Poland. Co by tu jeszcze zepsuć, czyli Łódzkie Centrum Porażek

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Nie ma Łódź szczęścia do znaczących imprez. Ale z drugiej strony, czy naprawdę o szczęście tu chodzi?

Czy „wysypywanie” się co jakiś czas głośnych marek, konflikty urzędników z organizatorami, preferowanie przez dysponentów publicznych funduszy zdarzeń mogących się odbywać gdziekolwiek lub bezczelnie ludycznych, a przy tym nie wpływających na zmianę jakości miasta, zachłystywanie się celebryckością, a co za tym idzie kupowanie za gigantyczne, jak na łódzkie warunki, pieniądze rozdętych „okrętów” bez wyrazu tylko dlatego, że „przypłynie” na nich parę gwiazd, można rzeczywiście zrzucić na karb złego i trudnego miasta, niesprzyjających okoliczności, braku atmosfery? Czy liczne działania pozorne oraz nieustanne przekonanie, że jakoś to będzie, to efekt oddychania niezmiennie zanieczyszczonym powietrzem łódzkiego centrum? Czy zaburzenie hierarchii wartości, umiejętności odróżniania projektów ważnych dla teraźniejszości i przyszłości miasta oraz jego mieszkańców od prozaicznego, doraźnego „wyciągania kasy” podatników dopada nas z mroku bram zaniedbanych łódzkich kamienic? Czy niedocenianie lokalnych autentycznych twórców, artystów, społeczników, działaczy, animatorów kultury na rzecz poddawania się urokowi zwykłych cwaniaków to konsekwencja podkreślanego po wielokroć słynnego łódzkiego kompleksu? Czy zwyciężanie i dominowanie krzykaczy nad w ciszy zapracowanymi to pokłosie fabrykancko-robotniczej tradycji? Czy histeryczny i pełen hipokryzji wrzask nad zwróconą nam uwagą, albo rzuconym w naszą stronę epitetem, ciągłe podpieranie się tym, co napisano i powiedziano o nas poza Łodzią (a już najlepiej za granicą) oraz przekonywanie, że jesteśmy innym miastem, niż w rzeczywistości to efekt przygniatających nas stereotypów? Czy upolitycznienie i wepchnięcie w sferę emocji wszelkich działań to oddziaływanie poziemnych miejskich rzek? Czy w końcu zabarwianie radosnych sformułowań, jak np. kreowanie, pejoratywnym odcieniem kombinatorstwa, to konsekwencja wiecznych i gwałtownych dysproporcji w poziomie życia łodzian?

Mniej lub bardziej rozpowszechnionych legend (ale w każdej legendzie jest przecież ziarno prawdy) na temat przyczyn formułowania się Łódzkiego Centrum Porażek można by pewnie przywołać niemało. Wygląda jednak na to, że prawda - jak to zwykle z nią bywa - jest okrutna. To nie pech, ale najzwyczajniejszy brak umiejętności i otwartości, stawianie na niewłaściwe „konie”. A co gorsze, ci, którzy podejmują decyzje, nie za bardzo chcą się uczyć, analizować błędy (bo przecież nie oni je popełniają, tylko wyłącznie poprzednicy), poznawać dziedziny, które nie wiążą się z ich prywatnymi zainteresowaniami, rozmawiać i słuchać tych, którzy pokochali swoje pasje i dostrzegają coś więcej niż własne korzyści, wierząc, że ewentualne odpowiedzi znajdą w podręcznikach do korporacyjnego zarządzania. Miasto, które miało powstać na chwilę, dla zrobienia szybkich fortun, ma wpisane w swój krwioobieg prowizorkę, tymczasowość, koncentrację na tu i teraz, bo przecież przyszłość jest wyłącznie niepewna. Na coś, co przekracza ograniczoną w czasie perspektywę i namacalny zysk, wielu szkoda tu czasu i zaangażowania. Dlatego wizjonerzy i pragnący jedynie w przyzwoitych warunkach robić swoje mają w Łodzi prze... , powiedzmy, że trudniej.

Katastrofa związana z łódzkim Fashion Philosophy Fashion Week Poland - i znów, nie chodzi wcale najbardziej o wizerunek miasta na zewnątrz, tylko o kolejne rozwianie nadziei jego mieszkańców, że może w Łodzi trwale funkcjonować coś na normalnych, uczciwych zasadach, z korzyścią (na różnych poziomach) dla całej społeczności, pracując jednocześnie na jej rozwój - brutalnie wpisuje się w tradycję łódzkiej nieudolności i niejednoznaczności z jednej, a pieniaczej emocjonalności z drugiej strony. Przez brak chęci do porozumienia i zakulisowe interesy straciliśmy najważniejszą i najbardziej do naszego miasta pasującą filmową festiwalową markę, jaką udało się w Łodzi umiejscowić, czyli Camerimage; najtrafniej oddający skrajności łódzkiego tygla ekspansywny karnawał sztuk wszelakich, jakim był u zarania Festiwal Czterech Kultur, zamienił się w ideologiczną, skromną imprezę miejską; teraz łódzki Tydzień Mody brzydko zapachniał we wzajemnych oskarżeniach - by wspomnieć wydarzenia popularne, medialne i dla tożsamości Łodzi zdecydowanie wiodące. Czy zostało nam jeszcze coś do popsucia?

Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia - 18-24 kwietnia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki