To pierwsza realizacja "Jaracza" przygotowana z myślą o Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Klasyki Światowej "Nowa Klasyka Europy". Premiera "Zwłoki" zakończy jego trzecią edycję.
- W podtytule sztuki Dürrenmatt umieścił słowo "komedia", ale nie dla celów porządkowych. On wskazał, że komedia, czy komizm, przejawiający się też w satyrze czy farsie, są niezbędne, by opowiedzieć tragedię rzeczywistości. Jej nie da się dziś opowiedzieć tragedią sceniczną - mówi Waldemar Zawodziński. - Dlatego powołał do życia bardzo charakterystyczny dla siebie rodzaj komedii, która daje widzowi dystans, by o tragedii mówić.
"To, co scena i rzeczywistość mają istotnie wspólnego i dlaczego pierwsza wciąż usiłuje wprowadzić drugą na swoje deski, to nierzeczywistość ich obu" - pisał Dürrenmatt w programie do światowej prapremiery "Zwłoki" w Schauspielhaus Zurych w październiku 1977 roku. - "Coraz rozpaczliwiej stara się scena dotrzymać kroku nierzeczywistości dzisiejszej rzeczywistości [...] Z tej rywalizacji zrodziła się również dzisiejsza sztuka".
Akcja "Zwłoki" dzieje się w stolicy pewnego możliwego kraju, dokładnie - w sali tronowej dość dawnego pałacu królewskiego. W jednej z możliwych współczesności, jak zaznaczył Dürrenmatt. Możliwe, że do napisania sztuki i zapełnienia jej określonymi postaci zainspirowało go zdarzenie, które śledził na łamach gazet.
W 1975 roku życie umierającego generała Franco, hiszpańskiego dyktatora wojskowego, przedłużało trzydziestu lekarzy. Wśród lekarskich znakomitości kłębili się przebiegli dworscy intryganci, co tworzyło swoisty "spektakl grozy", który dowiódł, że żądza władzy silniejsza jest od innych uczuć i motywacji popychających człowieka do działania. Jednak, jak dodaje reżyser, Dürrenmatt wystrzegał się dosłowności i teatru bezpośrednio zaangażowanego politycznie. Nie teatr ma wykładać idee i oceniać, ale ma prowokować i inspirować widza poruszonym tematem, ale również formą. Aby mówiąc o rzeczach ważnych, zajmował się sobą, miał w sobie siłę atrakcyjności.
- Od Brechta wziął Dürrenmatt jego "efekt obcości" i bardzo twórczo potraktował dzięki zabiegom, które w grotesce splatają powagę ze śmiesznością, tragizm z komizmem, z czego rodzi się nieustająca kreacja teatralna. Uważał on bowiem, że właśnie w niej jest istota teatru - podkreśla dyrektor Zawodziński. - Teatr wskazuje, to co w rzeczywistości jest istotne. W jakim kierunku zmierza obłęd świata. Przynajmniej kilka głównych postaci w "Zwłoce" to jest studium szaleństwa i obłędu. To jest też pewna parabola świata polityki i makiawelicznej gry o władzę, która staje się treścią samą w sobie. Tu poza sloganami nikt nie zajmuje się ludźmi, w imieniu których ma sprawować władzę. A władza sama w sobie jest czymś uzależniającym.
W "Zwłoce" pokazany jest mechanizm bezkarności ludzi sprawujących władzę. Taka sytuacja "infekuje" mentalność kolejnych pokoleń przeświadczeniem, że nikogo za jego czyny się nie rozlicza - dlatego władza nie musi nikogo za nic przepraszać. A o potrzebie rozliczenia dawnych grzechów Dürrenmatt, jako pisarz niemieckiego kręgu kulturowego, który przeżył II wojnę światową, wiedział jak mało kto.
W 1978 roku, rok po prapremierze w Zurychu, "Zwłoka" pokazana została w Polsce. Zrealizował ją w Teatrze Nowym w Łodzi Kazimierz Dejmek. Wówczas postać studenta zagrał Piotr Krukowski, który teraz wcieli się w Nostromanniego. Ponadto zagrają też m.in. Andrzej Wichrowski, Mariusz Saniternik, Barbara Marszałek, Milena Lisiecka, Ewa Wichrowska, Ewa Audykowska-Wiśniewska, Agnieszka Skrzypczak. Premiera w piątek na Dużej Scenie. Kolejne pokazy w sobotę i niedzielę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?