Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal Tansmana: prorocy nowej muzyki

Łukasz Kaczyński
Łódzcy symfonicy znakomicie wykonali "Proroka Izajasza" i "Psalmy" Tansmana.
Łódzcy symfonicy znakomicie wykonali "Proroka Izajasza" i "Psalmy" Tansmana. Grzegorz Gałasiński
Bardzo dobry koncert Orkiestry Symfonicznej i Chóru Filharmonii Łódzkiej rozpoczął IX. Międzynarodowy Festiwal i Konkurs Indywidualności Muzycznych "Tansman 2012". Monumentalne oratorium "Prorok Izajasz" i podniosłe "Psalmy" skomponowane przez patrona festiwalu są dowodem na współbrzmienie tradycji i nowoczesności. Także ziszczeniem słów innego wielkiego kompozytora, zaprzyjaźnionego z Tansmanem, Igora Strawińskiego, że: "Prawdziwa tradycja nie jest świadectwem przeszłości. Jest to żywa siła, która pobudza i kształtuje teraźniejszość".

Decydującą rolę w swych kompozycjach Tansman powierzył chórowi, nawiązując niejako do czasów, gdy ludzki głos był jednym z pierwszych instrumentów. W końcu także sam Izajasz przemawiał, i to w imieniu samego Boga, do serc ludzkich. Wykorzystujący biblijny tekst "Prorok Izajasz" nie jest oczywiście "uduchowioną" stylizacją, ale bogatym w muzyczne treści przełożeniem ponadczasowych sensów na język nowoczesnej muzyki. Utwór pełen jest napięcia i gwałtownych emocji, obfituje w suspensowe zmiany nastrojów i nieoczywiste harmonie. Jeśli korzenie oratorium tkwią w dawnych misteriach, oratorium Tansmana jest modlitwą intelektualisty. Podobnie rzecz ma się z "Psalmami", napisanymi na podstawie fragmentów Psalmu 118, 119 i 120. Nie romantyczne, lecz zgoła "matematyczne" myślenie Tansmana o muzyce zaowocowało wyrafinowaną dynamiką, wykorzystującą orkiestrowy koloryt i współbrzmienia wszystkich grup instrumentów.

Na tle obu zespołów dobrze zaprezentował się tenor Rafał Bartmiński, obdarzony głosem o interesującej barwie, dzięki czemu ciekawie wypadły jego narracyjne dialogi z chórem. Choć w niższych rejestrach Tansmanowska instrumentacja nieco go przysłaniała.

Mimo iż na widowni można było dostrzec wolne miejsca, gromkie owacje zmuszały artystów do czterokrotnego pojawienia się na scenie. Nic dziwnego, bo choć materiał ten można już było usłyszeć już wcześniej w Łodzi, jego piątkowe wysokiej próby wykonanie dowodzi znakomitej formy łódzkiej orkiestry i chóru, pracujących pod okiem Daniela Raiskina i Dawida Bera.
Koncert był rejestrowany. Zostanie wydany i transmitować go będzie w niedługim czasie Drugi Program Polskiego Radia.

Sobotni koncert "Pamięci Pawła Kleckiego" w Sali Lustrzanej Muzeum Miasta Łodzi mógł podobać się miłośnikom nie tylko muzyki kameralnej. Przypomniano podczas niego muzykę Kleckiego, znanego na świecie głównie jako świetnego dyrygenta. Klecki, przyjaciel Tansmana i Tuwima, po wojnie zaprzestał komponowania. Hitlerowcy spalili nie tylko jego partytury. Stopili także wszystkie matryce, z których były one wydrukowane. Holokaust sprawił, że Klecki przestał wierzyć w sens tworzenia muzyki i oddał się dyrygenturze.

Mocnym otwarciem koncertu była Sonata D-dur na fortepian i skrzypce op. 12 w wykonaniu Łukasza Błaszczyka (skrzypce) i Adama Manijaka (który towarzyszył wszystkim wykonawcom koncertu). Sonatę tworzą cztery, zróżnicowane co do emocjonalnego natężenia i sposobu kształtowania materii dźwiękowej, ustępy. Kompozycja z 1924 r. utrzymana jest w duchu późnego romantyzmu, sięga jednak po całkiem odmienne i nieoczywiste środki wyrazu, jak kontrastujące ze sobą harmonie, biorąc pod uwagę obecność tylko dwóch instrumentów - znacząco skomplikowane. Występ cenionego, żywiołowego skrzypka (Błaszczyk był m.in. zwycięzcą IX. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego w Poznaniu) oraz łódzkiego badacza muzyki Kleckiego ostrzy apetyty na kolejne z nią spotkania.

Mniej widowiskowym punktem były Pieśni skomponowane przez Kleckiego do niemieckiej poezji romantycznej. Jednak mezzosopranistka Urszula Kryger, pierwsza polska śpiewaczka oklaskiwana w słynnej La Scali, zmieniła je wokalne perełki. Dwa cykle pieśni były doskonałym odskokiem przed kończącym festiwal Trio d-moll op. 16. Tym razem obok Adama Manijaka, z powodzeniem wystąpili Magdalen Kling-Fender (skrzypce) i Robert Fender (wiolonczela).

Dobrze skonstruowany program koncertu przybliżył rzadko graną muzykę łódzkiego kompozytora i pokazał w jaki sposób przekształcał on tradycję Chopina, Mahlera czy Karłowicza.

W poniedziałek o godz. 19 w Filharmonii Łódzkiej pierwsza zagraniczna gwiazda festiwalu - zespół wokalny A Filetta w programie "Bracana" zaprezentuje pieśni do tekstów między innymi Primo Leviego.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki