Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film "IO" walczy o Oscara. Jerzy Skolimowski jakiego nie znacie [ZDJĘCIA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Mamy wyjątkowe zdjęcia Jerzego Skolimowskiego. Zobacz na kolejnych slajdach
Mamy wyjątkowe zdjęcia Jerzego Skolimowskiego. Zobacz na kolejnych slajdach ZOOM
Film pochodzącego z Łodzi Jerzego Skolimowskiego „IO” otrzymał nominację do Oscara. To opowieść o świecie widzianym oczyma zwierzęcia. Bo sam reżyser patrzy na ludzi ze zwierzęcą zaciekłością. Poznacie mało znane fakty z jego życia.

Jerzy Skolimowski bez tajemnic

Niełatwy charakter, obcesowe zachowanie, cięty dowcip, pewność siebie artysty i mocny uścisk dłoni - wiele podobnych opinii na temat Jerzego Skolimowskiego funkcjonuje w powszechnym obiegu. Co więcej, sam reżyser szelmowsko każdą barwną opowieść na swój temat podtrzyma, a nawet z przystępną dawką konfabulacji wzbogaci.

Teraz ma wielką szansę na Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy - pod warunkiem, że jego „IO” amerykańskim akademikom zda się produkcją lepszą, niż prawdopodobnie jej największy rywal, czyli niemiecki obraz „Na Zachodzie bez zmian”. Jeżeli tak się stanie, zasłużony uśmiech z twarzy filmowca może już nie schodzić. A laur ostatecznie zetrze mu z duszy to, na co tak często wskazuje mówiąc: „miałem trudne dzieciństwo, wychowała mnie ulica”.

Młodość Jerzego Skolimowskiego

Jerzy Skolimowski urodził się w Łodzi, 5 maja 1938 roku, tuż przed II wojną światową. Ojca praktycznie nie poznał - mężczyzna podczas niemieckiej okupacji został aresztowany przez gestapo za działalność konspiracyjną w Armii Krajowej i osadzony w obozie koncentracyjnym. Matka, przedwojenna nauczycielka, próbowała przemycać za druty jedzenie, walczyła o zwolnienie męża. Bezskutecznie. Skolimowski senior zginął w 1943 roku w komorze gazowej w obozie w Flossenbürgu.

W wojennym czasie mały Jerzy Skolimowski przeszedł dyfteryt, różyczkę, zapalenie opon mózgowych. „Wyglądałem jak cień” - wspominał w książce „Filmówka”. - „Matka chciała mnie ratować i w szalonym widzie sfałszowała moją metrykę, postarzając mnie o dwa lata, dzięki czemu mogłem wyjechać na rekonwalescencję do Szwajcarii”.

Tak długie rozstanie sprawiło, że chłopiec poczuł się samotny i porzucony. I po powrocie do kraju relacje z matką, która była zaangażowaną społeczniczką, zajmowała się organizacją polskiego szkolnictwa, nie poprawiły się. Żal pozostał. Aż jako jedenastolatek wyjechał z matką do Pragi, gdzie kobieta pracowała jako attaché kulturalny, a Jerzy Skolimowski uczył się trzy lata w tamtejszym gimnazjum, poznając między innymi Miloša Formana i Václava Havla. I chyba właśnie tam zakiełkowała w nim myśl o wyborze takiej, a nie innej drogi życiowej.

W młodości, na wojenną traumę nałożyły się kompleksy związane z fizycznością. W czasie bombardowania Warszawy, jedna z bomb trafiła w kamienicę, w której piwnicy ukrywał się Skolimowski i spadający gruz uderzył go w twarz. Efektem była wada wymowy, jąkanie. Rówieśnicy mu dokuczali, w szkole miał z tego powodu duże kłopoty z wysławianiem się. - Do dzisiaj się zacinam - mówi artysta.

Nie było innego wyjścia, trzeba było zaczął walczyć ze słabościami. Pomysłem nastoletniego chłopaka na poprawę własnego samopoczucia był boks. Intensywnie trenował pięściarstwo, na ringu walczył w wadze półśredniej dla stołecznego klubu sportowego Sparta, w swoim debiutanckim turnieju doszedł aż do finałów. - Potrafiłem się bić. Stoczyłem 16 oficjalnych walk, z których dziewięć wygrałem, trzykrotnie przez techniczny nokaut, sześć przegrałem, jedna zakończyła się remisem - wyliczał po latach.

Studia Jerzego Skolimowskiego w Szkole Filmowej

Na szczęście, Jerzy Skolimowski pisał też wiersze (opublikował nawet dwa tomiki poetyckie; napisał też sztukę wydrukowaną w „Dialogu”). Wstydził się tego bardzo, bo przecież nie takimi sprawami „winien” się zajmować mężczyzna. Ujawniła się jednak jego wrażliwość, a stąd już była prosta droga do artystycznych studiów. Zaczął od polonistyki i etnografii na Uniwersytecie Warszawskim, ale w 1963 roku ukończył również studia na Wydziale Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi, gdzie jego opiekunem artystycznym był Andrzej Munk. Wtedy jeszcze na chwilę wrócił do niego „Boks” - za etiudę pod takim tytułem otrzymał swoją pierwszą nagrodę, Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Budapeszcie w roku 1962.

Jeszcze przed nauką w Szkole Filmowej, zgłosili się do niego Andrzej Wajda i Jerzy Andrzejewski z propozycją współpracy przy napisaniu scenariusza filmu o „współczesnej młodzieży”. Skolimowski zapoznał się z pierwszymi przymiarkami tekstu i uznał, że są one kompletnie niewiarygodne. „Musi być boks, musi być jazz, musi być fajny facet, który ma skuter i spotyka fajne dziewczyny, udaje mu się albo nie i do tego ma czasem refleksje” - komentował temat Skolimowski.

Filmem, który w końcu powstał, byli oczywiście „Niewinni czarodzieje” (Skolimowski sam w nim zagrał rolę młodego boksera oczywiście). Chwilę potem Skolimowski współpracował z Romanem Polańskim przy „Nożu w wodzie”. W rok po reżyserskich studiach był już gotowy ze swoim pełnometrażowym debiutem - „Rysopisem”, w którym zagrał z Elżbietą Czyżewską, swoją ówczesną partnerką i jedną z najzdolniejszych oraz najpiękniejszych polskich aktorek filmowych. Co mogło świadczyć o tym, że wszelkie męskie kompleksy poszły precz.

Związek rozpadł się, nie przetrwało także małżeństwo z aktorką Joanną Szczerbic, z którą Skolimowski miał dwóch synów: Michała i Józefa. Ten drugi zmarł na sepsę, podczas pobytu z bratem w Indiach. Aktualnie partnerką reżysera jest producentka i scenarzystka Ewa Piaskowska, z którą zrealizował wiele filmów.

Filmy Jerzego Skolimowskiego

„Rysopis” był filmem dziwnym, o chaotycznej strukturze, złożonym ze studenckich etiud reżysera, z dialogami improwizowanymi na planie filmowym. Stał się jednak nie tylko rysopisem, ale podpisem charakteryzującym późniejszy styl twórczości artysty: z wewnętrznym nerwem, rozchwianą konstrukcją, trudnym do nazwania, ale silnie wyczuwalnym niepokojem.

Drugi film, „Walkower”, był kontynuacją pierwszego, Jerzy Skolimowski zagrał w nim tę samą postać. W cykl wpisała się też „Bariera”, ale tym razem reżysera w głównej roli zastąpił na ekranie Jan Nowicki.

Realizując w 1967 roku „Ręce do góry”, kręcił już w Belgii „Start”. Może czuł, co się święci. W filmie jest słynna scena, w której zetempowcy w okresie stalinizmu, przygotowując się do uroczystości pierwszomajowej naklejają przypadkiem na portret Stalina podwójną parę oczu. „Ręce do góry” powędrowały na półkę (obraz trafił do kin dopiero w 1985 roku). Reżyser interweniował u wicemarszałka Sejmu Zenona Kliszki, bliskiego współpracownika Władysława Gomułki, zapowiadając, że w takim razie nie zrobi już w Polsce ani jednego filmu. Kliszko miał odpowiedzieć mu: „Szerokiej drogi”, więc Jerzy Skolimowski wyjechał z kraju.

Wspomniany „Start” okazał się pierwszym wielkim międzynarodowym sukcesem reżysera - Skolimowski otrzymał Grand Prix Złotego Niedźwiedzia na 17. MFF w Berlinie. Nagród i rozgłosu nie brakowało kolejnym produkcjom reżysera. Twórca pracował również ze znakomitymi aktorami. We „Wrzasku” zagrali John Hurt, Alan Bates i Susannah York. W filmie „Fucha”, nakręconym w londyńskim domu Skolimowskiego i opowiadającym o polskich emigrantach, z których jeden dowiaduje się o wprowadzeniu stanu wojennego i za wszelką cenę stara się nie dopuścić do tego, żeby pozostali członkowie jego brygady dowiedzieli się o owym wydarzeniu - Jeremy Irons. „Najlepszą zemstą jest sukces” to Michael York, a „Latarniowiec” - Klaus Maria Brandauer i Robert Duvall. W „Wiosennych wodach” wystąpili Timothy Hutton i Nastassja Kinski. Porażką okazała się nakręcona w języku angielskim „Ferdydurke” - niezrozumiała na zachodzie, sztuczna dla polskich widzów.

Wtedy jako reżyser artysta zamilkł na 17 lat. Grywał w filmach (m.in. w „Operacji Samum” Pasikowskiego), poświęcił się malarstwu. Aż w 2008 roku wrócił triumfalnie obrazem „Cztery noce z Anną”. Spory sukces odniósł również kolejny film Skolimowskiego, nakręcony w międzynarodowej koprodukcji „Essential Killing”. Bohater, anonimowy afgański talib (Vincent Gallo), ucieka amerykańskim żołnierzom z tajnego więzienia CIA w Polsce, dokąd został przetransportowany pod zarzutem terroryzmu. Docenione zostało „11 minut”, aż nastał czas „IO” - niezwykłej, poetyckiej opowieści o świecie ludzi, widzianym oczami osiołka. W sumie, podkreślając czystą miłość do osiołków, właściwa perspektywa dla współczesnego człowieka...

- Gdybyśmy nie dostali tej nominacji, to by mnie szlag trafił” - powiedział reżyser po ogłoszeniu decyzji Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Uff, zdrowie jest najważniejsze.

Mamy wyjątkowe zdjęcia Jerzego Skolimowskiego. Zobacz na kolejnych slajdach

Film "IO" walczy o Oscara. Jerzy Skolimowski jakiego nie zna...

Zobaczcie galerię zdjęć z różnych etapów kariery Jerzego Skolimowskiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki