Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ford: Nazwisko, które boli

Łukasz Kaczyński
Aleksander Ford junior zaangażowany był w kultywowanie pamięci po swym ojcu
Aleksander Ford junior zaangażowany był w kultywowanie pamięci po swym ojcu Anna Arent / Polskapresse
4 kwietnia minie kolejna rocznica samobójczej śmierci Aleksandra Forda, reżysera "Krzyżaków" i twórcy Łodzi filmowej. W minionym roku zmarł jego syn, aktor Aleksander Ford junior. Tymczasem w Łodzi mieszka przedstawiciel kolejnego pokolenia rodziny Fordów. Co łączy te trzy pokolenia?

Aleksander Ford zakończył swoje życie nad ranem 4 kwietnia 1980 roku, w Naples na Florydzie, w niewielkim motelu. Wiele o jego ostatnich chwilach mówią pożegnalne taśmy, które nocą nagrał po polsku dla żony i córek. Wcześniej, stopniowo, jego małżeństwo z Eleanor Griswold, trzecią żoną, uległo ostatecznemu rozpadowi. Miał 72 lata. Zdaniem córek, załamał go brak pracy i niemożność powrotu do Polski, którą opuścił w 1968 roku.

Gdy zmarł, w polskiej prasie ukazała się tylko lapidarna informacja. Podobnie jak, choć z innych powodów, w przypadku zmarłego w październiku minionego roku w Łodzi Aleksandra Forda juniora, syna wielkiego reżysera. Losy ojca i syna i ich niełatwe relacje wydają się znamienne dla naszych czasów, dotkniętych kryzysem ojcostwa. Zwłaszcza, że Aleksander Ford junior również był ojcem, a jego syn wciąż żyje w Łodzi.

Władza i kobiety

Aleksandra Forda nazywano królem polskiej kinematografii. Nie tylko dlatego, że już przed wojną kręcił filmy, które wyróżniały się na tle miernej artystycznie masowej produkcji. I nie tylko dlatego, że mówiono o nim, iż jeśli przed wojną pojechałby do Stanów Zjednoczonych, byłby jednym z ojców amerykańskiej kinematografii.

- Głównie za sprawą powierzenia mu pełni władzy nad przemysłem filmowym. Film traktowany był wtedy jako główne narzędzie utrwalania nowego ustroju - mówi Mieczysław Kuźmicki, dyrektor Muzeum Kinematografii. - W późniejszych latach był ponadto dyrektorem Filmu Polskiego i szefem Zespołów Filmowych, a jego zdanie w sprawach produkcji zawsze było wiążące.

To także Ford był inicjatorem akcji przywiezienia do Łodzi aparatury filmowej z Babelsbergu z Niemiec.

- Nie można mierzyć tamtego okresu miarą dzisiejszą - uważa Mieczysław Kuźmicki. - To nie Polacy wszczęli wojnę, która pozbawiła tego kraju wszystkiego, także urządzeń przemysłu filmowego. I nie on jeden jeździł po zagrabione mienie.

Aleksander Ford junior urodził się na warszawskiej Pradze, w chwili gdy I Dywizja Piechoty wchodziła do miasta wraz z rosyjską armią. Był 8 października 1944 roku. W dywizji byli jego rodzice: Ford senior z żoną Janiną Wieczerzyńską.

Ich małżeństwo nie wytrzymało jednak próby czasu. Ford nie miał aparycji amanta, ale podobał się kobietom. Miał też władzę, wykładał w Szkole Filmowej. Swoją trzecią żonę poznał w Łodzi. Amerykańska aktorka, wtedy żona krytyka Zygmunta Kałużyńskiego, Eleanor Griswold, z zazdrości trzymana przez niego pod kloszem, nudząc się w Warszawie przyjechała do Łodzi na zdjęcia próbne. Spodobali się sobie. Po ślubie zamieszkali w Warszawie, syn z matką przenieśli się do łódzkiego Grand Hotelu.

Tego upokorzenia matki, jak nazywał rozwód Aleksander Ford jr., nigdy ojcu nie wybaczył. I choć rodzice wychowali go w duchu wzajemnej do siebie miłości, relacje ojca i syna był napięte. Również na przekór ojcu, który widział go w roli reżysera, Ford jr. został aktorem. W 1968 roku ukończył łódzką "filmówkę". W tym samym roku Ford-ojciec, po antyżydowskiej nagonce, po utraceniu władzy w kinematografii, za namową żony opuścił Polskę.

- Poza Polską postawiony został w bardzo trudnej sytuacji. Można rzec, że z piedestału trafił do sutereny, bowiem tutaj był niemal dyktatorem, tam był jednym z wielu reżyserów i musiał zaczynać od zera - podkreśla Mieczysław Kuźmicki.

Musiało to być trudne, zwłaszcza że Aleksander Ford miał jeszcze jedną twarz, o której wiele mówią dokumenty odtajnione przez IPN. Mając w polskim filmie wielką władzę potrafił też podcinać skrzydła twórcom, którzy mogli zagrozić jego pozycji. Będąc wielkiej klasy fachowcem, duże talenty wyczuwał na odległość.
Aleksander Ford jr. debiutował w teatrze rok później. Zagrał Ludmira w "Panu Jowialskim" w Teatrze Ziemi Krakowskiej im. L. Solskiego w Tarnowie. Potem grał w wielu teatrach w Łodzi, Krakowie, Warszawie, występując obok takich sław jak Holoubek, Zelnik, Gogolewski, Zapasiewicz. Zagrał też Drukarza w "Sprawie Dantona", słynnym spektaklu, którym Andrzej Wajda otworzył w 1975 roku wyremontowany stołeczny Teatr Powszechny. Jednak nigdy nie były to role znaczące czy dostrzegane. Nic dziwnego, że dziś bardziej kojarzony jest w Łodzi jako animator kultury.

- Widziałem Olka na długo nim związał się z naszym muzeum . To było w moim rodzinnym Szczecinie, w 1972 roku. Grał Puka w "Śnie nocy letniej" w reżyserii Józefa Grudy - wspomina Mieczysław Kuźmicki. - Właśnie dzięki nazwisku ojca go zapamiętałem, choć nie wiedziałem, że to ta sama krew.

Ford razem z żoną, Aleksandrą Ford-Sampolską, zagrał w kilku spektaklach, m.in. w "Kramie z piosenkami". Przez pewien czas prowadzili też własny Teatr Dramatyczny Aleksandra i Aleksandry Ford. Ta przygoda nie trwała długo, podobnie jak związek pary aktorów. Syn szedł śladami ojca, nawet jeśli tego nie chciał. Aleksandra Ford-Sampolska, od lat prowadząca w Warszawie Teatr Literacki swojego imienia, zmarła w styczniu 2013 roku.

"Ojca ma się jednego"

W 2001 roku miały rozpocząć się zdjęcia do nowej ekranizacji "Krzyżaków" w reż. Jarosława Żamojdy. Ford jr. dostał propozycję roli, lecz filmu nie zrealizowano.

Przez 15 lat w małym łódzkim Teatrze Kometa Ford jr. grał dla dzieci i młodzieży baśnie z różnych stron świata. Pracując na umowę o dzieło nie zabezpieczył sobie renty. W 2000 r. wsparł Muzeum Kinematografii w przygotowaniu jubileuszowej wystawy poświęconej "Krzyżakom".

Mieczysław Kuźmicki wyjaśnia, że filmowych ról Aleksandra Forda jr. znanych jest tylko kilka. To epizody. Było ich jednak więcej niż podają źródła, bo wiele razy nazwiska nie umieszczano w napisach. Ale i tak to dowodzi, że przynajmniej "w branży" nie całkiem zapomniano o synu króla kinematografii. Potwierdza to syn Aleksandra Forda jr. z drugiego związku, Jakub Ford.

- Gdy w Muzeum Kinematografii otwarto wystawę poświęconą "Ogniem i mieczem", ojca zagadnął Jerzy Hoffman. Pytał czemu nie odezwał się w sprawie roli, jaką dla niego zatrzymano - wspomina Jakub Ford.

Jakub Ford nie poszedł jednak ani w ślady dziadka, ani ojca. Nie wszedł do branży, choć wie, że nazwisko Ford wiele drzwi by otworzyło. Zawodowo zajmuje się stylizacją i wizażem. Wciąż w Łodzi, choć waha się czy nie wyjechać na stałe do Warszawy.

- Widywaliśmy się rzadko, zwykle podczas spotkań ustalonych między rodzicami - przyznaje. - Zdarzały się jednak również okresy dłuższych przerw. Czasem była to moja decyzja, czasem jego wina. W wieku 18 lat zacząłem w bardziej dojrzały sposób myśleć o relacjach jakie są między nami. Myślę, że na nasze relacje rzutował związek, jaki miał ze swym ojcem.

W dniu trzydziestych urodzin, wieczorem Jakub Ford otrzymał życzenia od ojca. Niecodzienne. Przyszły sms-em: "Trzydzieści lat ma się raz w życiu i ojca też się ma jednego". Trudno zapomnieć takie życzenia.

Mieszkając w Łodzi Ford jr. nie opływał w dostatki. W 2004 roku przez media przetoczyła się informacja, że syn twórcy "Krzyżaków" może zostać wyeksmitowany z mieszkania. Z dwóch pokoi przy ul. Nawrot, które jego ojciec dostał od państwa za zasługi dla polskiego filmu. Powód eksmisji? Ford jr. nie był w stanie opłacać czynszu, który wynosił niespełna 400 zł. Tyle ile jego renta chorobowa.

- To był człowiek bardzo niedzisiejszy. Był naturą artystyczną, a to czasem rzutuje np. na sposób radzenia sobie w życiu. Był też bardzo samotny. To prawda, że żył w cieniu wielkiego ojca, ale był też z niego dumny. Tak samo jak z córki i syna - przyznaje Mikołaj Berłowski, aktor Teatru Studio, działającego w Ośrodku Kultury "Górna". Tam od 2008 roku pracował Ford jr. jako instruktor. - Przez ten czas relacje mieliśmy z nim jak z kumplem z podwórka. Lubował się w klasyce dramatu, co było jak podróż w czasie. Dwa lata temu przekonaliśmy go by wystawić współczesną sztukę. "Psychoterapolityka" to była nasza ostatnia współpraca. Nudził się w towarzystwie oficjeli.

- Żałuję tylko, że nie zatrudniłem go do prowadzenia organizowanych u nas spotkań. Był towarzyski, a przy jego tembrze głosu i poczuciu humoru, byłoby to z korzyścią dla widzów - mówi Kuźmicki.

Po ojcu Jakub Ford odziedziczył korespondencję, fotografie, notatki i dzienniki, które pisał stale, ale zachowało się tylko kilka zeszytów. W pudłach są też listy od Forda seniora z Londynu i Danii, gdzie przebywał jeszcze przed samobójczą śmiercią w Kalifornii. Najpewniej wszystko trafi do zbiorów Muzeum Kinematografii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki