Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotoradary tylko na niby?

Jacek Losik
Jacek Losik
Jarosław Jakubczak
W internecie z łatwością można znaleźć sposoby na anulowanie kary za zdjęcie z fotoradaru. Za kilkadziesiąt złotych można wygenerować gotowe odwołania, wykorzystujące lukę prawną.

Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego alarmuje, że bezpieczeństwo na polskich drogach maleje. W 2016 r. pierwszy raz od pięciu lat wzrosła liczba wypadków, rannych (w tym ciężko) oraz ofiar śmiertelnych. Niestety, ta niepokojąca tendencja zauważalna była również w woj. łódzkim. Tylko w Łodzi w ubiegłym roku było o 473 więcej rannych na drogach niż w 2015 r. I jak się okazuje, problemy nie wynikają głównie z postępującego szaleństwa kierowców, ale z nieprecyzyjnego prawa i nietrafionych decyzji prawodawców.

Eksperci stwierdzili bowiem, że jednym z głównych powodów tego trendu było ograniczenie liczby fotoradarów. Nie dość, że od 1 stycznia 2016 r. nie mogą ich używać straże gminne, to jeszcze urządzenia, które zostały na drogach, praktycznie są bezużyteczne. W internecie z łatwością można bowiem znaleźć instrukcję, jak anulować karę wymierzoną na podstawie zdjęcia z fotoradaru.

** Zobacz też:

Fotoradar straży miejskiej sprzedany za 11,1 tys. zł

**

Dokładną instrukcję, co zrobić, aby wymigać się od kary za złamanie przepisów można znaleźć np. na stronie internetowej anuluj-mandat.pl. Prawnicy portalu wskazują, że od 25 kwietnia 2016 r. Główny Inspektorat Ruchu Drogowego, który zarządza obecnie fotoradarami, „nie ma uprawnień do wzywania właścicieli pojazdów do wskazania kierującego i do karania mandatami, grzywnami oraz składania wniosków o ukaranie do sądów w sprawach o wykroczenia” - czytamy na stronie. Nie ma zatem podstaw od wyegzekwowania kary.

Aby jej uniknąć, wystarczy za odpowiednią opłatą (kilkadziesiąt złotych) pobrać ze wspomnianej strony gotowe odwołania od wezwania do zapłaty i postępować według podanych tam wskazówek. Jedyne, czym kierowca, który przekroczył dozwoloną prędkość, musi się wykazać, to cierpliwość.

Czytaj też:Nielegalne fotoradary? A co z mandatami?

– Dopóki kierowca nie wskaże albo nie przyzna się do wykroczenia, Inspektorat nie może wystawić mandatu. GITD wysyła jedynie wezwania mandatowe – przekonuje Renata Wasiak z portalu anuluj-mandat.pl. – Najważniejsze to nie spieszyć się z odpisywaniem, bo czas działa na naszą korzyść. W wezwaniu jest podany tydzień na odpowiedź, ale to żaden sankcyjny termin. Jeśli wszystko zostanie zrobione według naszych porad, sprawa po roku zostanie umorzona bez informacji ze strony GITD.

Prawnicy portalu chwalą się przy tym bardzo wysoką skutecznością. Twierdzą, że w 99 proc. przygotowane przez nich odwołania poskutkowały uniknięciem kary. Na stronie można również znaleźć bogate „portfolio”, które składa się z dokumentów zawierających informację o umorzeniu sprawy. Jak podaje portal, z usług ich prawników skorzystało już ponad 40 tys. osób. Renata Wasiak przyznaje, że są wśród nich również mieszkańcy woj. łódzkiego.

Co o sprawie sądzi GITD? Nie wiadomo. Inspektorat nie odpowiedział na naszą prośbę o komentarz. Prośbę przesłaliśmy w połowie mijającego tygodnia. Maciej Wroński, specjalista ds. prawa drogowego ze Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego, przyznaje jednak, że luka prawna istnieje i jest wykorzystywana. Prawnik dodaje przy tym, że jest oburzony, że sprawa nie została jeszcze wyjaśniona.

- To skandaliczne zaniechanie - ocenia Maciej Wroński. - Życie i zdrowie uczestników ruchu drogowego zależy również od tego, jaką kierowcy rozwijają prędkość. Są coraz wyższe mandaty za zbyt szybką jazdę, ale prawo karne uczy, że to nie wysokość, a nieuchronność kary odstrasza od łamania prawa. Tymczasem, na drogach ginie więcej ludzi - ubolewa specjalista ze Stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego.

Łatwiej o śmierć na drodze
Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, działająca przy Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, opublikowała w maju raport dot. bezpieczeństwa na polskich drogach w 2016 r.

Wnioski były zatrważające. Pierwszy raz od pięciu lat wzrosła liczba ofiar śmiertelnych i rannych. Rada opiera się w swoim raporcie na policyjnych statystykach z 2016 r. Wynika z nich, że w całej Polsce było ich w ubiegłym roku 33 664, o blisko 700 więcej niż w 2015 r. Zginęło w nich 3026 osób, czyli o 88 więcej niż rok wcześniej. Rannych również przybyło - uszczerbku na zdrowiu doznało

40 766 uczestników ruchu drogowego - o 988 więcej niż w 2015 r.

W woj. łódzkim nie było lepiej. Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi podaje, że w ubiegłym roku na drogach w naszym regionie doszło do 4227 wypadków. Dla porównania: w 2015 r. było ich 3999, a w 2014 r.

- 4009. W Łódzkiem wzrosła również liczba rannych. W 2016 r. rany odniosło 5306 osób, o 473 więcej niż w 2015 r. i 474 więcej niż w 2014 r. Na szczęście mniej było ofiar śmiertelnych. W ubiegłym roku życie na drogach w woj. łódzkim straciło 214 osób, o 23 mniej niż rok wcześniej i o 39 mniej niż dwa lata temu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki