Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fundacja porzuciła uchodźców z Krymu przebywających w Gdańsku [ZDJĘCIA]

Dorota Abramowicz
Do Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP w Gdańsku Oruni trafiły głównie kobiety z dziećmi. Dzieci chodzą do polskich szkół, kobiety - choć wszystkie mają wyższe wykształcenie - szukają pracy
Do Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP w Gdańsku Oruni trafiły głównie kobiety z dziećmi. Dzieci chodzą do polskich szkół, kobiety - choć wszystkie mają wyższe wykształcenie - szukają pracy Przemek Świderski
Kilkunastu tatarskich uchodźców z Krymu - głównie kobiety i dzieci - przebywających od lutego tego roku w Gdańsku może stracić dach nad głową. Fundacja "Krym", która podnajęła dla nich lokal od Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP, przestała płacić za media i wypowiedziała umowę najmu.

S.I., ekonomistka po studiach, matka czworga dzieci, mówi, że jej rodzinę z Krymu najpierw nakazał wysiedlić Józef Stalin. Wraz z ponad 180 tysiącami Tatarów wywieziono ich między 18 a 22 maja 1944 r. do Uzbekistanu.

- Wróciliśmy na początku lat 90. XX wieku, ale wystarczyły dwie dekady z kawałkiem i znów musieliśmy uciekać - wzdycha S. - Pojawiły się uzbrojone "zielone ludziki", Rosjanie zajęli Krym, było strasznie. Nie znaliśmy dnia i godziny...

Mąż S. jest osobistym ochroniarzem Refata Czubarowa, przewodniczącego tatarskiego medżlisu, czyli organu przedstawicielskiego Tatarów krymskich. Ze względu na zaangażowanie męża S. i jej dzieci musiały uciekać z Krymu.
- Nie są tam bezpieczni - mówi krótko Jerzy Szahuniewicz, prezes Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP w Gdańsku. - Wrogowie Czubarowa mogą uznać, że porwanie żony lub dzieci jego ochroniarza będzie skuteczną kartą przetargową i pozwoli na dojście do Czubarowa.

19 maja ub. r. S. wraz z córką (dziś ma 16 lat) oraz synami (14, 12 i 9 lat) przekroczyła granicę Polski i wystąpiła o nadanie sobie i dzieciom statusu uchodźcy. Wszyscy otrzymali tymczasowe dokumenty tożsamości i trafili do jednego z ośrodków dla uchodźców. Do Gdańska rodzina S.I. przyjechała na początku lutego.

Sopranistka z mopem

Tak samo w lutym do Gdańska trafiła E. (także po studiach ekonomicznych) z czteroletnią córką, ośmiomiesięcznym, urodzonym w Polsce synem i siostrą S. (absolwentką wyższej szkoły muzycznej i pedagogiki obdarzoną przepięknym sopranem).

- Nie chciałyśmy przyjąć rosyjskich paszportów, zaczęto nam grozić - mówi E. - Byłam w ciąży, bałam się o siebie i dzieci. Ośrodek dla uchodźców w Lublinie, gdzie nas skierowano, został na początku tego roku zamknięty. Powiedziano nam, że w oczekiwaniu na decyzję o przyznaniu statusu uchodźcy możemy albo iść do innego ośrodka, albo dostaniemy "kieszonkowe" z Urzędu ds. Cudzoziemców (siostra ok. 750 zł, ja na siebie i dzieci razem 1350 zł) i będziemy sobie radzić same. Wtedy pojawili się przedstawiciele fundacji Krym, którzy obiecali, że w Gdańsku zostaniemy objęci kompleksową pomocą. Wraz ze mną na wyjazd do Gdańska zdecydowała się jeszcze jedna rodzina z zamykanego ośrodka - pani Elzara z dwiema nastoletnimi córkami.

W Gdańsku miała czekać na nie praca. Niewiele z tego wyszło. Na razie pracuje tylko S., była solistka jednego z lepszych chórów na Krymie. S. zarabia sześć złotych za godzinę, sprzątając przez trzy godziny dziennie w jednym z centrów handlowych.
Musimy zrezygnować

Jerzy Szahuniewicz kładzie na stole komplet dokumentów - zawartą w grudniu ub. r. umowę z Rizą Asanovem z Fundacji Krym (zarejestrowanej w Ciechanowie), list wysłany z fundacji 25 maja br. oraz pismo kancelarii prawnej z Gdyni, reprezentującej Narodowe Centrum Kultury Tatarów RP w Gdańsku.

- Riza Asanov naobiecywał kobietom złote góry - mówi Szahuniewicz. - Niestety, na obietnicach się skończyło, nie ma nauki języka polskiego dla kobiet, nie ma pracy. Umowa, jak pani sama widzi, dotyczy podnajęcia dla Tatarek lokalu przy ul. Nowiny i zakłada, że rozwiązanie umowy musi poprzedzić sześciomiesięczny okres wypowiedzenia. Tymczasem fundacja, choć się do tego zobowiązała, od początku nie płaciła podatku od nieruchomości. Opłaty za media uiszczano przez pierwsze miesiące dzięki wpłatom sponsora z Ukrainy.

W ostatnich dniach maja do NCKTRP trafił list z Ciechanowa. Fundacja w związku z pogarszającą się sytuacją i brakiem funduszy musi zrezygnować z wynajmu lokalu. O kobietach i dzieciach, mieszkających w Gdańsku, list nie wspomina ani słowem.
- Teraz już nic nie płacą - mówi Jerzy Szahuniewicz. - Nie wiem, jak to się skończy, na razie odcięto rodzinom internet, ale prąd i wodę jeszcze mają.

Po ogłoszeniu, że fundacja przestaje pomagać tatarskim rodzinom, z budynku przy ul. Nowiny wyprowadziła się Elzara z córkami. - Pomoc zaoferował jej ktoś z Gdyni - słyszę od Elzary.

Obecnie w budynku na Oruni mieszka 15 osób. Oprócz kobiet z dziećmi jest też młode małżeństwo: 19-letni Murat z Symferopola z żoną w siódmym miesiącu ciąży.

Dzwonię na telefon komórkowy Rizy Asanova podany na stronie fundacji. Odbiera mężczyzna, nie przedstawia się. Kiedy mówię, że chcę porozmawiać o sytuacji uchodźców z Krymu mieszkających w Gdańsku, mężczyzna odpowiada, że z Asanovem przebywającym obecnie na Krymie nie ma kontaktu. - Kiedy wróci, zadzwoni do pani - obiecuje. - A co do tych kobiet, to i tak dostały już wystarczającą pomoc i muszą zacząć radzić sobie same.

E.: - Nie stać nas na wynajęcie mieszkania, bo nie będzie z czego żyć. A z takiej pracy, jaką ma siostra, trudno cokolwiek dorobić. Bardzo boję się jutra...

Jerzy Szahuniewicz twierdzi, że rozmawiał już o tatarskich rodzinach z władzami Gdańska, jednak na razie nikt nie zaoferował pomocy.
- Zrobię wszystko, by co najmniej do końca roku uchodźcy z Krymu mieli dach nad głową - deklaruje prezes Narodowego Centrum Kultury Tatarów RP w Gdańsku. - Ale łatwo nie będzie - dodaje.

Zawieszone w próżni

Wiesława Wiktorska z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie działa w powołanym w maju pierwszym w Polsce międzysektorowym zespołem ds. modelu integracji imigrantów w Gdańsku.

- Takie osoby są zawieszone w próżni - przyznaje Wiesława Wiktorska. - Przepisy nie pozwalają, by ubiegający się o status uchodźcy mogli korzystać z pomocy finansowej samorządów, a opieka medyczna dla przebywających poza ośrodkami może być świadczona w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSW w Warszawie. Nasi pracownicy jednak nie zostawiają ich samym sobie i towarzyszą w wizytach u lekarza. Bierzemy do pomocy tłumacza. Mamy kontakt ze szpitalem MSW, gdzie przesyłamy faktury. A co do pracy - największym problemem jest brak znajomości języka polskiego.

W o wiele lepszej sytuacji są dzieci. Wszystkie, oprócz maluchów, chodzą do polskich szkół, poprawnie mówią i czytają po polsku. Azime z dobrymi ocenami ukończyła pierwsza klasę w Liceum Ogólnokształcącym nr VII, jej młodszy brat Osman, gimnazjalista, przyniósł na koniec roku szkolnego świadectwo z czerwonym paskiem.

- Odbieramy telefony ze szkół gratulujące matkom, a zwłaszcza Suzanie, tak grzecznych i dobrze uczących się dzieci - mówi Jerzy Szahuniewicz.
Robimy, co możemy

Na otrzymanie statusu uchodźcy w Polsce czeka obecnie 81 Tatarów z Krymu: mężczyzn, kobiet i dzieci. Tych ostatnich jest najwięcej.

- Wśród obywateli Ukrainy narodowości tatarskiej, objętych pomocą socjalną poza ośrodkami, przebywają 32 osoby - wylicza Ewa Piechota, rzeczniczka Urzędu do Spraw Cudzoziemców. - W ośrodkach mieszka 49 osób, w tym 21 mężczyzn i 28 kobiet.
Każda osoba po przyjeździe otrzymuje tymczasowe zaświadczenie o tożsamości cudzoziemca. Formalnie decyzja o uznaniu imigranta za uchodźcę powinna zapaść w przeciągu sześciu miesięcy, ale w praktyce często trwa to o wiele dłużej. Jeśli terminy nie są dotrzymywane, cudzoziemiec ma prawo wystąpić o zezwolenie na pracę w Polsce.

- W ośrodku cudzoziemcy mają oprócz dachu nad głową i wyżywienia także opiekę lekarską oraz możliwość korzystania z lekcji języka polskiego - wyjaśnia Ewa Piechota. - Są to jednak ludzie wolni, którzy mogą żyć także poza ośrodkiem. Niczego nie możemy im zabronić, a "na pożegnanie" przekazujemy wszystkim komplet dokumentów w ich języku, będący swoistym przewodnikiem. W takiej sytuacji państwo polskie pomaga im w utrzymaniu, przekazując na przykład samotnej osobie 25 zł dziennie, a dwuosobowej rodzinie po 20 zł "na głowę". Dorośli, zdolni do pracy ludzie mogą dodatkowo szukać zatrudnienia. Zdaję sobie sprawę, że bariera językowa może być przeszkodą, ale nauka języka polskiego prowadzona jest tylko w ośrodkach.

Przed kilkoma dniami zmienił się na lepsze system opieki medycznej nad uchodźcami. Urząd do Spraw Cudzoziemców podpisał umowę z działającymi w całej Polsce, w tym także w Gdańsku, ośrodkami medycznymi Petra Medica.

- Niewiele za to mogę powiedzieć na temat fundacji, która ściągnęła tatarskie rodziny do Gdańska - twierdzi pani rzecznik. - Taka fundacja z nami nie współpracowała. Oczywiście, jeśli sytuacja rodzin z Gdańska pogorszy się, zawsze mogą wrócić do ośrodka.

Na dłuższą metę
One jednak nie chcą do ośrodka wracać. - Niewiele trzeba, by stanąć na nogi - mówi S.I. - Nie muszę pracować w swoim zawodzie, ale dobrze gotuję. Przygotowywałam już pokazowe przyjęcia w ramach promocji Centrum Kultury Tatarów, mogłabym świadczyć usługi kateringowe.

Azime dodaje, że chciałaby się dalej uczyć w Gdańsku, gdzie i ona, i bracia spotkali się z dużą życzliwością w szkołach. - A potem planuję studia, najlepiej politologię - uśmiecha się.

Piotr Olech z Wydziału Rozwoju Społecznego UM, przewodniczący międzysektorowego zespołu ds. modelu integracji imigrantów, obiecuje, że Gdańsk spróbuje znaleźć rozwiązanie problemu Tatarów z Krymu pozostawionych przez fundację.

- Ten przykład wyraźnie pokazuje, jak bardzo potrzebne są rozwiązania systemowe - tłumaczy Olech. - I to nie tylko w tym konkretnym przypadku. Fundacje, które oferują na przykład pomoc w sprowadzeniu uchodźców z Syrii, działają doraźnie. Chcą pomóc tu i teraz, nie zastanawiając się, co będzie za miesiące, lata. Tymczasem potrzebne są rozwiązania na dłuższą metę, przy większym wsparciu rządu i współpracy z samorządami.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Fundacja porzuciła uchodźców z Krymu przebywających w Gdańsku [ZDJĘCIA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki