18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galerie handlowe kuszą rodziny zakupami i rozrywką

Matylda Witkowska
Marta Tomaszewicz-Obara z mężem Michałem i córką Ewą świętowała w łódzkiej Manufakturze piąte urodziny najmłodszej Zuzi
Marta Tomaszewicz-Obara z mężem Michałem i córką Ewą świętowała w łódzkiej Manufakturze piąte urodziny najmłodszej Zuzi fot. Paweł Nowak
Chcemy czy nie, coraz więcej czasu spędzamy z dziećmi w centrach handlowych. Robimy tam zakupy, bawimy się, a nawet świętujemy rodzinne rocznice. Zdaniem specjalistów zmusza nas do tego obecny tryb życia. O tym, jak wyglądają rodzinne weekendy w centrach handlowych.

Całymi rodzinami chodzimy do centrów handlowych i spędzamy w nich wiele czasu, uczestniczymy w rytuale oglądania, kupowania i smakowania atmosfery wielkiego sklepu. Robienie zakupów to dla wielu z nas forma odpoczynku i sposób na wspólny czas, spędzony z najbliższymi.

Kacperek na zakupach

Kiedyś po niedzielnym rodzinnym obiedzie wychodzono na spacery, do parku, do cukierni, do teatru czy do znajomych. Teraz te miejsca zajęły sklepy i galerie handlowe. Organizuje się w nich koncerty, wystawy, spotkania z gwiazdami, tak, by rodzina miała wrażenie, że nie tylko robi zakupy, ale też atrakcyjnie spędza czas w weekend.

Rodzina państwa Nowackich z Łodzi na weekendowe buszowanie po centrum handlowym wybiera się raz albo dwa w miesiącu.

- Dopóki jest ciepło, spędzamy weekendy na działce. Gdy nie bardzo można wyjść na dwór, przenosimy się do centrum handlowego - przyznaje 26 - letnia Małgorzata Nowacka, która z mężem Rafałem oraz ich 2,5-letnim synkiem Kacperkiem zaglądają najczęściej do łódzkiej Manufaktury.

Zazwyczaj przychodzą w niedzielę, bo pracujący w branży budowlanej pan Rafał nie zawsze ma w soboty wolny dzień. Gdy uda im się wybrać całą rodziną, jedno z nich zostaje przy bezpłatnym figloraju, drugie w tym czasie robi zakupy. Potem się wymieniają. - Kacper jest tak mały, że wystarcza mu tych kilka zabawek i plac zabaw w korytarzu centrum handlowego. Czasem chodzimy też do płatnego figloraju na Teofilowie, ale on chyba jeszcze nie widzi różnicy - mówi pani Małgorzta. Podczas ostatniej wyprawy do Manufaktury Kacperek po raz pierwszy był w kinie - na filmie "Odlot" w Cinema City.

Kacperek mimo młodego wieku umie się na zakupach zachować. - Zazwyczaj coś mu kupujemy. Jeżeli przy kasie znajdzie inne cukierki albo zabawkę, cierpliwie mu tłumaczę, że jeśli chce nową rzecz, starą musi odłożyć. I zazwyczaj to rozumie - mówi łodzianka.

Zuzia zaprasza na urodziny

Okazuje się, że zakupy z rodzicami lubią nawet zbuntowane nastolatki.

- Wszyscy się spieszą, żeby jak najszybciej wyjść. I czasem udaje się rodziców na coś naciągnąć - przyznaje 16-letnia Ewa Tomaszewicz z Ksawerowa, która mniej więcej raz w miesiącu przyjeżdża ze swoim o rok starszym bratem Jackiem, 5-letnia siostrą Zuzią, mamą oraz ojczymem na rodzinne zakupy.

Mama, Marta Tomaszewicz-Obara jest z zawodu architektem. Przyznaje, że choć zakupy nie są jej pasją, to zabierają rodzinie sporo czasu. - Mieszkamy poza miastem i zazwyczaj staramy się uniknąć takich sytuacji - mówi pani Marta. - Gdy się wybieramy, obiecujemy sobie, że wpadniemy tylko na chwilę i… często kończy się na trzech godzinach z obiadem w McDonald's albo KFC-dodaje.
Rodzinne zakupy przebiegają według ściśle określonego planu. - Najpierw szybko idziemy kupić ubranka dla Zuzi, potem ktoś zostaje z nią w figloraju. Reszta rodziny rusza wtedy na zakupy.

Najmłodsza Zuzia w centrum handlowym czuje się jak ryba w wodzie i na piąte urodziny zdecydowała się zaprosić przyjaciół do Kinderplanety w Manufakturze. - Nie umiałabym wymyślić zabaw dla takiej gromady - przyznaje Marta. - A tu dzieci mogły się bezpiecznie i pod opieką specjalistów pobawić.

Ale nie wszyscy z zakupami mają miłe wspomnienia. Dla Agnieszki Kobierzyckiej z Łodzi, mamy 4-letniej Zuzi i 5-letniego Kuby, zakupy z dziećmi to ostateczność. - Niestety, mąż często pracuje w soboty i nie mam ich z kim zostawić - narzeka.

Jej dzieci są w wieku, w którym trudno je upilnować. - Raz zdarzyło mi się jedno zgubić - wspomina chwile grozy, jakie przeżyła w hipermarkecie. - Wybierałam produkty, gdy nagle jedno dziecko ruszyło w jedną stronę, drugie w przeciwną. Nie mogłam łapać obu naraz i Kuba się zgubił - opowiada.

Na szczęście natychmiast pomogła ochrona sklepu.

- Pilnowała mi córki, ja w tym czasie poszłam szukać synka. Na szczęście nie uszedł daleko - dodaje.

Manufaktura kusi rodziny

Zarządcy centrów handlowych robią wszystko, by rodziny do centrów handlowych przychodziły jak najczęściej i wychodziły zadowolone. Joanna Delbar, rzeczniczka Manufaktury, przyznaje, że łódzkie centrum zostało zaprojektowane właśnie po to, by przyciągać klientów nie tylko mnogością sklepów, ale też miejsc, w których mogli spędzić czas z rodziną. Firma Apsys, budująca Manufakturę, skorzystała z badań francuskich naukowców, którzy dowiedli, że właśnie tego oczekuje nowoczesny klient - zakupów i rozrywki w jednym miejscu. Dlaczego?

- W tygodniu dużo pracujemy, nie mamy czasu na zakupy czy zabawę z dziećmi. Zostawiamy sobie wszystko na weekend - mówi Joanna Delbar. Delbar dzieli klientów Manufaktury na dwie grupy. - Pierwsza to ludzie, którzy przychodzą zrobić zakupy i coś jeszcze. Drugich interesuje tylko to coś jeszcze - mówi rzeczniczka.

A to coś jeszcze to właśnie cała gama rodzinnych rozrywek. Zaczynając od muzeum fabryki, Experymentarium, Akwarium, poprzez spotkania dla dzieci w Muzeum Sztuki, muzeum interaktywne, kończąc na teatrach ulicznych czy rozsypanej latem na rynku Manufaktury plaży i lodowisku zimą. - Przyciąganie całych rodzin to zaplanowana strategia. Dlatego rodzicom dajemy możliwość wypożyczenia wózków dla dzieci, dlatego uruchomiliśmy odrębne toalety, przeznaczone tylko dla dzieci czy automaty, w których rodzice mogą kupić pieluchy - mówi Joanna Delbar.
Zakupy, które uczą

Jak wyglądają rodzinne zwyczaje zakupowe, najlepiej zobaczyć na przykładzie placu zabaw Kinderplaneta. - Największy ruch panuje w niej oczywiście w weekendy, ale nie rankiem, tylko zaraz po obiedzie - mówi Zbigniew But, kierownik zmiany w Kinderplanecie. Na dzieci czeka tu kilkadziesiąt różnych urządzeń, od gokartów przez basen z piłeczkami po półtorametrowej wysokości koparkę. Organizowane są też imprezy okolicznościowe, takie jak zbliżający się Halloween. Na nie trzeba zapisać się z wyprzedzeniem.

Z najmłodszymi rodzice siedzą na zmianę, bawiąc się razem z maluchami lub czytając leżące w poczekalni gazety. Dzieci pięcioletnie można zostawić bez opieki - wystarczy tylko podać swój numer telefonu i ze spokojną głową można ruszać na zakupy.

Z takiego rozwiązania zadowoleni są zarówno rodzice, jak i pociechy. Przeciętnie dziecko spędza w Kinderplanecie dwie, trzy godziny. - Nie zdarzyło się, żeby ktoś zapomniał malucha odebrać. Ale kilka razy przy zamknięciu punktu musieliśmy przez radiowęzeł nadawać komunikaty, przypominające o odebraniu pociech - dodaje Zbigniew But.

Właściciele centrów handlowych robią też wszystko, by wizyta była nie tylko przyjemna, ale też kształcąca i rozwijająca. W Galerii Łódzkiej w najbliższy weekend odbywa się turniej szachowy, w Manufakturze propagowano niedawno noszenie dzieci w specjalnych chustach, a w Kinderplanecie dzieci można zapisać na zajęcia plastyczno-artystyczne. Praktycznie w każdy weekend w dużych centrach handlowych coś się dzieje. Do stałego repertuaru należą też wystawy malarstwa i fotografii, występy gwiazd estrady i lokalnych zespołów dziecięcych, pokazy ratownictwa medycznego, a nawet dni hodowców kotów czy yorków.
Odrabiamy lekcje z PRL

Zdaniem Beaty Matys-Wasilewskiej, łódzkiej psycholog, na popularność rodzinnych i całodniowych wypadów do centrum handlowego wpływ ma kilka czynników. Po pierwsze Polacy wciąż są zachłyśnięci modą włóczenia się po centrach handlowych. - Nadal odrabiamy lekcje z PRL, kiedy to czuliśmy olbrzymi deficyt samych zakupów i rozrywek. Teraz, kiedy coraz bardziej czujemy się Europejczykami, odbijamy sobie straty z dzieciństwa i decydujemy się na takie właśnie formy pseudoodpoczynku - mówi Matys-Wasilewska.

Jej zdaniem np. obiad przyrządzony samodzielnie i zjedzony w domowym zaciszu, po którym rodzina idzie na spacer do parku, pielęgnuje więzi rodzinne. W przypadku popołudnia spędzonego w centrum handlowym bliskość rodziny jest tylko pozorna. Sztucznie narysowana, ponieważ czas dzielimy na naszych bliskich, ale też na obce osoby.

- Chcemy pokazać bliskim, jak bardzo nam na nich zależy, dlatego zapraszamy ich do restauracji. Tak naprawdę nie potrafimy im okazywać uczuć w ten najprostszy sposób. Nie potrafimy dzielić się swoimi emocjami z najbliższymi - mówi Beata Matys-Wasilewska. - To może mieć poważny wpływ na dorosłe życie dzieci. Nauczone konsumpcyjnego stylu życia przez rodziców, mogą go same hołubić.

Zdaniem amerykańskiego socjologa Georga Ritzera, autora książki "Magiczny świat konsumpcji", nie ma nic złego w tym, że czasem rodzina idzie do centrum handlowego i dla rozrywki ogląda wystawę czy bierze udział w konkursie.

Problem rodzi się wtedy, gdy w centrum ludzkiego życia staje robienie zakupów. Gdy zamiast szukać spełnienia we wspólnym hobby - szukamy go w kupowaniu rzeczy. Georg Ritzer ostrzega: jeśli w centrum naszego życia postawimy spędzenie weekendu w centrum handlowym, to niewiele z tego życia wyniknie.

Współpraca: Maciej Stańczyk

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki