Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby tak zostawić w Łodzi zdejmowany właśnie bruk. Lwów tak zrobił i to dodaje mu uroku

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu)
Błażej Lenkowski jest politologiem, prezesem Fundacji Industrial (Liberte, Szósta Dzielnica, 4liberty.eu) archiwum prywatne
Tegoroczny urlop spędziłem na Ukrainie. Trochę we Lwowie, potem podróż przez ten wielki kraj, aż w końcu zwiedzanie Krymu. Kraj znajdujący się za naszą wschodnią granicą to niezwykle ciekawe miejsce, gdzie nowoczesność i bogactwo niektórych rejonów miesza się z biedą i wciąż bardzo widocznym dziedzictwem komunizmu. Gdzie różnice w podejściu do historii i przyszłości można jasno czytać z różnic w pomnikach dumnie spoglądających na Lwów i Jałtę.

W prozachodnim Lwowie upamiętnia się ukraińscy narodowców: Mychajło Hruszewskiego czy Stepana Banderę, w prorosyjskiej Jałcie nadal dominują kamienne wizerunki Włodzimierza Lenina (spoglądającego paradoksalnie prosto na największego w mieście McDonalda) oraz "Sierp i Młot".

Na Ukrainie Polska jest za mało obecna

Ta wizyta zmieniła moje postrzeganie Ukrainy, którą wcześniej znałem głównie przez pryzmat stosunkowo bogatego Kijowa. Dziś jestem jeszcze silniej przekonany, że nasz wschodni sąsiad niezwykle potrzebuje integracji z Unią Europejską. Tak samo zresztą jak Polska z racji swojego interesu geopolitycznego, ale również ekonomicznego powinna być głęboko zainteresowana integracją tego kraju ze światem Zachodu.

Zdecydowanie mało komfortowa jest nasza pozycja wschodniej rubieży Unii Europejskiej. Powinniśmy więc uczynić wszystko, aby niezależnie od oceny rządu Wiktora Janukowicza doprowadzić do podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy ze Wspólnotą. Po upadku pomarańczowej rewolucji, można było być rozczarowanym, ale nie wolno przestawać intensywnie działać na rzecz polskiej racji stanu, jaką jest włączenie Ukrainy do zachodniego krwioobiegu.

Uważam też, że w Polsce przywiązujemy zbyt wielką wagę do wydarzeń politycznych i historycznych w kontekście Ukrainy, zapominając zupełnie o praktycznych sprawach, czyli promowaniu Polski poprzez produkty naszych firm czy eksport naszej kultury, telewizji, zachodniej muzyki czy gustów. Bardzo cieszą wyjątki takie jak butik polskiej firmy Atlantic na pasażu głównym we Lwowie, albo sery marki Sierpc w ukraińskim markecie, ale to jednak bardziej wyjątki niż reguła.

Ukraińskie browary od kilku lat coraz skuteczniej penetrują polski rynek, ale jest to proces jednostronny. W wielu miejscach na Ukrainie można dostać piwa rosyjskie, czeskie czy niemieckie, z polskimi markami jest o wiele trudniej. Oczywiście to tylko przykład, ale zdecydowanie nie doceniamy siły oddziaływania konsumpcji, marek, ekonomii czy kultury na stosunki międzynarodowe. Jeśli tak trudna jest transformacja polityczna Ukrainy, trzeba szukać innych kanałów wpływu i zmiany społecznej u naszych wschodnich sąsiadów.

Oczywiście w tym punkcie kłania się zupełnie inny polski problem, o którym pięknie opowiadał przewodniczący Rady Nadzorczej firmy Selena Krzysztof Domarecki na konferencji o patriotyzmie ekonomicznym zorganizowanej przez magazyn Think Tank na początku tego roku. Polskie państwo i jego urzędnicy sparaliżowani strachem o oskarżenia o pomoc prywatnym firmom, nie potrafią pomagać im w ekspansji i rozwoju na rynkach międzynarodowych. Tworząc taką atmosferę przegrywamy wiele okazji na światowym rynku, rządy innych krajów nie mają takich problemów czy skrupułów.

Łódź mogłaby się czegoś nauczyć od Ukraińców

Natomiast dwie rzeczy w ukraińskich miastach mnie zdecydowanie urzekły. Całe centrum Lwowa, zapewne z powodu oszczędności finansowych, wciąż wyłożone jest starą, nierówną, ale naprawdę przepiękną kostką brukową. Taką jaką właśnie zdejmujemy z ostatnich fragmentów centrum Łodzi, np. z ulicy Tuwima. Po kostce gorzej się jeździ, jest głośniejsza - ale nadaje centrum miasta nieprawdopodobny urok.

Druga rzecz to wspaniała zieleń Jałty. Wiadomo, że to trochę inna szerokość geograficzna, ale tam nie boją się roślinności, tam drzewa i krzewy porastają, trochę nawet dziko trawniki i skwery. Tam nikt nie wydaje się narzekać, że zieleń będzie mu zasłaniać okna w domu. Efekt jest wspaniały. Po pierwsze, zieleń maskuje zaniedbane budynki czy liczne pokomunistyczne blokowe potwory, a po drugie tworzy wrażenie cudownego ogrodu w centrum miasta. Może w Łodzi też czas na taką zmianę? Beton czy granit ozdobiony rachitycznymi mini drzewkami to jednak nie to samo…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki