Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie łodzianie zażywali letnich kąpieli w dawnych latach [ZDJĘCIA ARCHIWALNE]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Łódź nigdy nie miała zbyt wielu kąpielisk, nic więc dziwnego, że oddanie do użytku lub zamknięcie choć jednego basenu było dużym przeżyciem. O istniejących i zasypanych łódzkich basenach i kąpieliskach pisze Anna Gronczewska.

Stawy Stefańskiego to największy naturalny akwen w mieście. Woda zajmuje 11 hektarów. By obejść dwa, dziś połączone ze sobą stawy, trzeba pokonać 2,5 kilometra. Położone są w parku im. 1 Maja. Położone są na rzece Ner, która płynie tu od strony Gadki Starej. Przed laty Stawy Stefańskiego były prywatną własnością. Stanowiły część folwarku Ruda. Na brzegach mieszkały piżmowce, wydry, a nawet żółwie błotne. Koło stawów stał dworek, młyn wodny. Po pierwszej wojnie światowej folwark rozparcelowano. Właścicielem części na której znajdowały się stawy został przedsiębiorca Aleksander Stefański, więc nic dziwnego, że akwen zaczęto nazywać jego nazwiskiem.

To Aleksander Stefański uporządkował brzegi stawu, otworzył przystań, wypożyczalnię łódek, kajaków oraz restaurację.

- Jak byłyśmy małe z koleżanką, jeszcze przed wojną, to biegałyśmy z koleżanką na Stawy Stefańskiego - opowiada 90-letnia dziś pani Janina, mieszkanka Rudy Pabianickiej. - Stałyśmy i przez siatkę obserwowałyśmy tańce przy dźwiękach orkiestry na rozstawionej tam estradzie. Stefański mieszkał w willi w parku, koło stawów.

Stawy Stefańskiego były przed wojną jednym z ulubionych miejsc wypoczynku nie tylko mieszkańców Rudy Pabianickiej, ale też łodzian. Dojeżdżali tu z Łodzi tramwajem, niemal pod same stawy.

Po wojnie przy Stawach Stefańskiego była najpopularniejsza w okolicy knajpa, „Barkares”. Organizowano tam potańcówki, na które chętnie przychodzili żołnierze ze znajdującej się przy ul. Dubois jednostki łączności. Nieraz dochodziło do walki na pięści z „miejscowymi” o dziewczynę. Co roku przy Stawach Stefańskiego rozbijały się też cygańskie tabory...

W 1961 roku łódzcy harcerze uruchomili na Stawach Stefańskiego swoją przystań kajakową. Urządzano tu festyny, na ustawionej scenie występowały różne zespoły.

Niestety, w tym roku w Stawach Stefańskiego nie można się wykąpać, ale tylko popływać łódkami, rowerami wodnymi, kajakami. Stawy są stosunkowo głębokie, na środku mają około 2 metrów głębokości, a koło mostu nawet 3.

Termy na Stawach Jana?

Kilka kilometrów od Stawów Stefańskiego znajdują się Stawy Jana. Inne łódzkie miejsce, gdzie można się wykąpać, popływać łódkami. Tu łodzianie mogą wypoczywać na piaszczystej plaży. Pan Stanisław, emerytowany kolejarz, mieszkaniec Dąbrowy, w letnie dni, gdy tylko świeci słońce, odwiedza stawy przy ul. Rzgowskiej.

- Bardzo lubię pływać, a tu mogę robić to za darmo - mówi.

Pan Stanisław opowiada, że na Stawy Jana zaczął przychodzić w latach sześćdziesiątych. Razem z żoną i dziećmi chodził tu pieszo w niedzielę z Dąbrowy.

- Teraz żona nie żyje, więc sam przychodzę - dodaje pan Stanisław. Nie przeszkadza mu, że z plaży widać i słychać auta przemierzające ruchliwą drogę.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Stawy Jana mają 4,3 hektara powierzchni i położone są w dolinie rzeki Olechówki. Obok znajduje się park z mającymi ponad 100 lat drzewami oraz dworek, który został wzniesiony pod koniec XVIII wieku przez Benedykta Górskiego. Kiedyś dworek, staw i park znajdowały się na terenie folwarku chojeńskiego. Jego ostatnim właścicielem był Franciszek Zimmerman. Po wojnie majątek upaństwowiono i utworzono tu ośrodek rekreacyjno-wypoczynkowy.

Dziś znajduje się tu nie tylko kąpielisko. Jest m.in restauracja, kemping, boisko do siatkówki. Łódki można wypożyczyć na wydzierżawionej przez MOSiR przystani.

Ostatnio wiele mówi się o tym, że przy Stawach Jana powstaną łódzkie termy, aquapark z ponad dwudziestoma basenami. Obok ma być wybudowany wielopoziomowy basen. Wszystko zajmie ponad 2,5 tysiąca metrów kwadratowych. Według planów inwestora wykąpiemy się tu około 2019 roku.

W południowej części Łodzi znajdziemy jeszcze jeden akwen, to Młynek. Ten staw położony jest między ulicami Młynek a Bławatną, na końcu Śląskiej, podobnie jak Stawy Jana, w dolinie rzeki Olechówki. Dziś ten teren jest wydzierżawiony przez MOSiR. W stawie tym nie wykąpiemy się, ale jest tu przystań, gdzie wypożyczy się kajaki i łódki. Łodzianie mówią, że to najmniejszy z łódzkich stawów, ale bardzo przyjemnie można spędzić tu czas.

Na Arturówku po staremu

Natomiast na północy Łodzi, znajduje się najpopularniejsze łódzkie naturalne kąpielisko. To Arturówek, część Lasu Łagiewnickiego. Na początku XIX wieku Łagiewniki należały do Augusta Zawiszy. Jego starszy brat, kapitan Artur Zawisza brał udział w powstaniu listopadowym. Po jego zakończeniu był jednym z organizatorów walk partyzanckich na terenie Królestwa Polskiego. Złapany przez wojska carskie został skazany na śmierć.

- August wydzielił część majątku łagiewnickiego i na część brata nazwał go Arturówkiem - wyjaśniała Danuta Stelter, łódzka malarka, która z Łagiewnikami i Arturówkiem związała całe swoje życie. - Dokupił też dzisiejszy Marysin III, który znajduje się między ul.Wycieczkową, Łagiewnicką, Kasztelańską i Inflancką. Teren te nazwę zawdzięcza matce Augusta, Marii.

Po powstaniu styczniowym August Zawisza stracił majątek. Władze carskie narzuciły mu tak wysoką kontrybucję, że musiał wystawić swoje dobra na licytację. Majątek kupił łódzki król wełny, Juliusz Józef Heinzl. Do niego należały znajdujące się w Arturówku stawy.

- Teren był ogrodzony do ul. Żuczej - opowiadała nam Danuta Stelter. - Nad stawy mogli tylko przychodzić zaproszeni przez Heinzlów goście. Terenu tego pilnowali strażnicy ze strzelbami.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Po wojnie teren upaństwowiono. Każdy dziś może tu wejść. Stawy w Arturówku mają 8,5 hektara i powstały u źródeł Bzury. Dziś są trzy. Przy jednym z nich znajduje się przystań, z wypożyczalnią kajaków, łódek i rowerów. Przy drugim jest kąpielisko z piaszczystą plażą. Trzeci, najmniejszy staw, od strony ul. Wycieczkowej, powstał na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Danuta Stelter pamięta, że było tu kiedyś kąpielisko z wyspą. Po którymś remoncie wyspę zlikwidowano, kąpielisko też.

Przy całym kompleksie wodnym znajduje się restauracja, bar, kiosk z goframi i rurkami ze śmietaną. Obok znajduje się też park wspinaczkowy. Jest kemping. Widać w oddali ośrodek wypoczynkowo - hotelowy „Prząśniczka”.

65-letnia Leokadia Jurkiewicz, emerytowana nauczycielka, jest częstym gościem w Arturówku. Towarzyszy jej mąż Edward, który wiele lat był kierowcą.

- Nie mamy działki, na wakacje nas nie stać, więc tu przyjeżdżamy - mówi pani Leokadia. - Nie kąpiemy się, łódką nie pływamy, ale przyjemnie jest pospacerować koło wody, wśród drzew. W ciepłe dni, w soboty i niedziele jest tu dziki tłum. Na tej plaży nie ma nawet gdzie koca rozłożyć...

Danuta Stelter ubolewa, że przez te wszystkie lata Arturówek niewiele się zmienił. Dalej jest zaniedbany, ale mimo t łodzianie bardzo chętnie tu przyjeżdżają. Nadzieją dla pani Danuty są plany rewitalizacji Arturówka, które przygotował Uniwersytet Łódzki przy współpracy z Urzędem Miasta Łodzi. Jest nimi zachwycona. Na przykład na brzegach stawów mają być posadzone rośliny, które sprawią, że woda będzie czysta, a Arturówek jeszcze piękniejszy.

Boisko zamiast basenu

W Łodzi są jeszcze odkryte baseny, ale nie ma ich zbyt wiele. Jednym z nich jest „Wodny Raj” na Teofilowie. Niestety, w upalne dni chętnych jest czasem tak dużo, zwłaszcza w weekendy, że nieraz trudno dostać się do środka. Marzena Graczyk mieszka parę bloków od basenu. Pracuje jako kasjerka w jednym z hipermarketów. Gdy ma tylko chwilę bierze swoją 11-letnią córeczkę Kaję i 6-letniego Oliwiera, idą na basen przy ul. Wiernej Rzeki.

- Taki basen to dla dzieci wielka atrakcja - mówi Marzena. - Nie jest też drogo. W tygodniu, w wakacje, płacę za dzieci po 2 złote. Dlatego tu często bywamy. Nie mam działki, rodziny na wsi, nie stać mnie by wysłać dzieci na kolonie, więc zostaje nam „Wodny Raj”.

Oprócz „Wodnego Raju” łodzianie mają do dyspozycji jeszcze dwa odkryte baseny - Aquapark Falę oraz basen „Promienistych”. Tyle że na „Fali” bilety są znacznie droższe. Osoba dorosła za godzinę kąpieli zapłaci 21 zł, a dwie godziny kosztują 37 zł. Dziecko może liczyć na bilety ulgowe. Trzeba za nie zapłacić odpowiednio 18 i 34 zł.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Byłem niedawno na „Fali” z wnuczkami - opowiada Józef Kazimierski, 65-letni inżynier. - Poszliśmy na dwie godziny. Zapłaciłem ponad 100 złotych! Nie każdy może pozwolić sobie na taką wizytę na basenie. A w soboty i niedzielę kosztuje to jeszcze drożej. Ja jeszcze pracuję, więc nie mogłem dostać zniżki dla emerytów.

Pan Józef zaraz wspomina czasy swojej młodości. Gdy chciał się wykąpać, miał do wyboru kilka odkrytych basenów. Rodzice dawali mu parę złotych i szedł z kolegami na pływalnię Łódzkiego Klubu Sportowego, Włókniarza Łódź, Budowlanych, Anilany czy też na Olimpię. Spędzał tam całe dnie. Najbardziej lubił basen „Włókniarza” przy ul. Milionowej, tam, gdzie teraz mieści się Szkoła Mistrzostwa Sportowego im. Kazimierza Górskiego. Był to jeden z najstarszych odkrytych basenów w Łodzi. Zbudowano go jeszcze przed wojną i należał do Klubu Pracowników Zjednoczonych Zakładów Włókienniczych Karola Scheiblera i Ludwika Grohmana. Po wojnie nazwę zmieniono na Włókniarz.

- Spędzając czas na tym basenie można było spotkać piłkarzy Włókniarza, którzy byli wtedy moimi idolami, bo sam trenowałem piłkę w tym klubie - wspomina pan Józef. - Pamiętam też, że kiedyś na tym basenie doszło do tragedii. Trenowali na nim m.in pływacy łódzkiego „Orła”. Wśród nich bardzo utalentowany zawodnik. Bez problemów potrafił przepłynąć pod wodą pięćdziesiąt metrów, czyli całą długość basenu. Ten chłopak skończył już chyba karierę i przyszedł po południu na basen z kumplami. Pływali, gadali, pewnie trochę wypili. Ten pływak pochwalił się, że przepłynie basen pod wodą. Znaleźli się tacy, którzy mu nie wierzyli. Doszło więc do zakładu. Pływak skoczył do wody i się utopił. A przecież tyle razy pływał pod wodą w tym basenie. Może źle skoczył? A może miał zły dzień lub po prostu za dużo wypił?Podobno założyli się o wino...

Basen „Włókniarza” był czynny do końca lat osiemdziesiątych. Ostatecznie basen zakopano pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Dziś w tym miejscu jest boisko ze sztuczną trawą.

Mało już kto pewnie pamięta, że swój basen miał też Łódzki Klub Sportowy. Przez wiele lat był najpopularniejszą pływalnią w Łodzi. Jej historia rozpoczyna się jeszcze w latach dwudziestych minionego wieku. W 1927 roku ŁKS otrzymał od Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego 40 tysięcy złotych na budowę basenu. Miał on powstać w parku sportowym przy al. Unii i mieć 50 metrów długości oraz 20 metrów szerokości. Pojawił się jednak pewien problem: nie było w Polsce specjalistów zajmujących się budową pływalni. O pomoc poproszono Alfreda Hajosa z Budapesztu, byłego węgierskiego pływaka, złotego medalisty olimpijskiego z Aten. Po zakończeniu kariery sportowej Hajos został architektem. Był między innymi autorem projektu kompleksu basenów na Wyspie Świętej Małgorzaty w Budapeszcie.

Alfred Hajos zgodził się zaprojektować pływalnię ŁKS-u. W 1929 roku była już prawie gotowa.Potem zainstalowano pompę wodną i ustawiono 32 kabiny, które służyły za przebieralnie. Po dwóch latach, w 1931 roku, ustawiono wieżę, a wokół niej rozsypano piasek, przez co pływalnia wzbogaciła się o plażę. Obliczono, że koszt budowy basenu Łódzkiego Klubu Sportowego wyniósł blisko 180 tysięcy złotych. Był to jeden z najnowocześniejszych obiektów sportowych w przedwojennej Polsce.

Przez wiele lat na basenie tym trenowali pływacy Łódzkiego Klubu Sportowego. Ale od 1955 roku pływalnia ta służyła tylko do celów rekreacyjnych. Dziś pozostaje tylko we wspomnieniach. Basen zamknięto w 1978 roku. Wiązało to się z tym, że planowano rozbudowę ul. Karolewskiej.Ale przetrwał jeszcze pięć lat. Ostatecznie zasypano go w 1983 roku.

- Basen znajdował się w miejscu, gdzie potem były korty tenisowe - wyjaśnia pan Józef.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Legenda Fali

Niemal w tym samym czasie, gdy basen Łódzkiego Klubu Sportowego kończył życie, łodzianie cieszyli się z nowej inwestycji. Powstała niedaleko, przy al. Unii Lubelskiej, na skraju parku Zdrowie.

Kąpielisko „Fala” wybudowano w 1976 roku. Był to najnowocześniejszy basen kompleks basenów w mieście. Jego największą atrakcją była sztuczna fala, czyli coś, czego łodzianie jeszcze nie widzieli.

- Lubiliśmy po treningu iść do znajdującego się na Zdrowiu wesołego miasteczka i właśnie na „Falę” - opowiadał Jan Tomaszewski, były bramkarz ŁKS-u i reprezentacji Polski. - „Fala” stanowiła niesamowitą atrakcję. Chodziliśmy tam popływać i nie tylko... Można było się tam odprężyć psychicznie i fizycznie.

Otwarcie „Fali” miało miejsce w czerwcu i było wielkim wydarzeniem w mieście. Inaugurację kompleksu basenów uświetniły gwiazdy polskiej estrady. Śpiewała Joanna Rawik, Jacek Lech, Stenia Kozłowska. Pojawił się też słynny Janosik, czyli Marek Perepeczko. Był taki tłok, że trudno było pływać, ludzie wypełnili wszystkie baseny.

Kąpielisko „Fala” miało cztery baseny, w tym jeden ze słynną sztuczną falą. Zajmował siedem hektarów powierzchni. I mógł pomieścić 4 tysiące osób. Gościł m.in nudystów.

Basen służył łodzianom niewiele ponad piętnaście lat. Zamknięto go w 1992 roku. Przez wiele lat mieszkańcy miasta z rozpaczą przyglądali się rozpadającym się murom. Ostatecznie, już w dwudziestym pierwszym wieku, zostały rozebrane.

W tym miejscu zaczęto budować nowoczesny aquapark. Nową „Falę” otwarto w styczniu 2008 roku. Obiekt ma 10 hektarów powierzchni, z czego 2,5 tysiąca metrów kwadratowych zajmuje woda. Są też sztuczne palmy, baseny wewnątrz i na zewnątrz. Nie może też zabraknąć sztucznej fali.. .Jest wiele zjeżdżalni, nie brakuje saun.

Nie ma już śladu po basenie „Olimpii”, który znajdował się niemal w centrum miasta, blisko południowej części ul. Piotrkowskiej. W tym miejscu staną biurowiec firmy informatycznej Ericpol.

- Nieraz kąpałam się na tym basenie - przypomina Jadwiga Kowalczyk, mieszkanka ul. Abramowskiego. - Brałam dzieci i w ładne dni szliśmy tam się kąpać. Szkoda, że już nie ma tego basenu. Dzieciaki z okolicy, tu ze Śródmieścia, nie szwendały się latem po ulicach i bramach, tylko szły na basen.

Basen „Budowlanych” przy ul. Brukowej też już przeszedł do historii. Pozostał jeszcze po nim dół i zdewastowany wokół teren.

- A był to chyba najładniej położony łódzki basen - twierdzi Józef Kaźmierski. - Cały wśród zieleni.Szkoda, że nie jest już czynny.

W tym roku łodzianie nie wykąpią się też w basenie „Anilany” przy ul. Sobolowej. A było to jedno z najpopularniejszych kąpielisk w mieście.

- Pamiętam, że w latach siedemdziesiątych przychodziło na ten basen tak dużo ludzi, że nie było gdzie rozłożyć koca - dodaje pan Józef.

Na szczęście pozostał jeszcze basen przy ul. Głowackiego, na łódzkich Bałutach, nazywany powszechnie basenem „Promienistych”, bo znajduje się przy parku, który nosił taką nazwę. Dziś to park im. Szarych Szeregów.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 25-31 lipca 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki