Nawet dwa lata więzienia może grozić mężczyźnie, który w oplu astrze trzymał przed blokiem na łódzkich Bałutach 25 sztuk drobiu: kur, kaczek i gęsi. - Ptaki wyglądały na zadbane i na pewno nie były niedożywione - mówi Marcin Skośkiewicz, lekarz weterynarii, który został wezwany na miejsce przez policję.
Zgłoszenie o ptactwie przetrzymywanym w samochodzie osobowym otrzymała Straż Miejska w Łodzi w niedzielę o godz. 8.30. Na miejscu strażnicy stwierdzili, iż mogło dojść do znęcania się nad zwierzętami. Ptaki w aucie nie miały dostępu do wody. Wezwano na miejsce lekarza weterynarii, inspektorów ds. ochrony zwierząt, a także sanepid. Sprawę przejęli policjanci, którzy bardzo szybko ustalili właściciela samochodu i... drobiu.
Dowiedzieliśmy się, że 53-letni właściciel samochodu wraz ze swoją 49-letnią partnerką w sobotę rano kupili ptactwo na jednej z podłódzkich wsi. Chcieli od razu sprzedać drób na targowisku. Ponieważ nie udało im się sprzedać 25 sztuk gęsi, kur i kaczek, postanowili na noc zostawić je w samochodzie pod blokiem. W niedzielę para chciała spróbować ponownie sprzedać drób. Gdyby sztuka ponownie się nie udała, chcieli ptaki ubić.
Zwierzęta po przebadaniu przez weterynarza zostały odwiezione do zastępczego gospodarstwa w łódzkim nadleśnictwie. Kilkadziesiąt sztuk zabitego drobiu znaleziono również w zamrażarkach w mieszkaniu właściciela auta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?