Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKP Gorzów - ŁKS 0:1

Marek Kondraciuk
Michał Łabędzki (z piłką) znakomicie kierował grą defensywy ŁKS wygrywając wszystkie pojedynki z napastnikami GKP
Michał Łabędzki (z piłką) znakomicie kierował grą defensywy ŁKS wygrywając wszystkie pojedynki z napastnikami GKP Krzysztof Szymczak
ŁKS wygrał w Gorzowie piąty mecz w tym sezonie, a drugi wyjazdowy i awansował na drugie miejsce w tabeli.

Od jedynej w tym sezonie porażki w Poznaniu z Wartą (1:4) drużyna trenera Andrzeja Pyrdoła zdobyła 10 punktów w czterech meczach. To pozwala z optymizmem patrzeć na drugą część rundy jesiennej coraz bardziej skonsolidowanego zespołu.

Na gorzowskim boisku zaczęło się źle dla łodzian. Rywale od pierwszych minut zaostrzyli grę i już w 10 minucie Łukasz Ganowicz brutalnie sfaulował Krzysztofa Mączyńskiego. Lider ŁKS opuścił boisko i za chwilę wrócił, ale nie był w stanie kontynuować gry.

- Krzysiek ma silne stłuczenie łydki - powiedział po meczu Marek Drobniewski, lekarz ŁKS. - Czeka go seria zabiegów fizykalnych, ale myślę, że jest szansa, aby za tydzień, na następny mecz ligowy był gotowy do gry.

Już na wstępie trener Pyrdoł musiał więc zmienić nieco koncepcję gry. Mączyńskiego zastąpił Rafał Kujawa, ale nie potrafił odnaleźć się w jego roli.

Przez pół godziny Gorzowski Klub Piłkarski, który wkrótce powróci do tradycyjnej nazwy Stilon miał inicjatywę i stworzył kilka groźnych sytuacji. W 15 minucie świetnie spisujący się Bogusław Wyparło obronił strzał najgroźniejszego strzelca rywali Emila Drozdowicza (6 goli). Pięć minut później Radosław Jasiński rzucił piłkę z autu daleko ''a 'la Hajto'', ale na szczęście dla łodzian jego imiennik Mikołajczak główkował z 5 m nad bramką. W 30 min Josef Petrik zaatakował lewą stroną. Strzał gorzowianina znakomicie zablokował Artur Gieraga.

Łodzianie bronili się mądrze i skutecznie. Indywidualnością spotkania był Michał Łabędzki, który nie popełnił bodaj ani jednego błędu. Dobrze uzupełniał się z drugim środkowym obrońcą Piotrem Klepczarkiem, a do poziomu ich gry dopasowali się także boczni Gieraga i Adrian Woźniczka.
Łodzianie próbowali organizować kontry. W 28 min Kujawa zagrał z lewej strony do szukającego gry także przed polem karnym Marcina Mięciela i jego potężny strzał z 20 m z trudem obronił Sławomir Janicki.

Spotkanie rozstrzygnął już w 39 minucie Krzysztof Smoliński. Z rożnego uderzył Bartosz Romańczuk, ze stoperami walczył Kujawa i piłka spadła przed Smolińskim, który strzelił ''za kołnierz'' Janickiemu. Piłka miała tor lotu niczym przy pingpongowym top spinie.

Po przerwie ełkaesiacy mogli podwyższyć wynik, stwarzając cztery klarowne sytuacje podbramkowe. W 71 min Kujawa walczył o piłkę z Pawłem Wojciechowskim i gorzowianin przewrócił się. Strzał łódzkiego pomocnika obronił jednak Janicki. Minutę później Klepczarek idealnie zagrał do Smolińskiego, ale bohater meczu źle trafił w piłkę i chybił celu. W 75 minucie, po wolnym Romańczuka niewidoczny do przerwy i aktywniejszy po zmianie stron Jakub Kosecki fatalnie przyjął piłkę stojąc tuż przed bramką i szansa uciekła. W 82 min po kolejnym rożnym Romańczuka główkował ''Kosa'', a lot piłki przeciął również głową Dariusz Kłus, jednak Wojciechowski zdołał wybić piłkę sprzed linii bramkowej.

Gorzowianie takich okazji nie mieli i po raz pierwszy w tym sezonie skończyli mecz bez zdobycia gola. To pochwała dla organizacji gry obronnej ŁKS, do której wcześniej było sporo zastrzeżeń. Trzeci raz w bieżących rozgrywkach ŁKS nie stracił bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki