Brak wody oddziaływał na życie mieszkańców miasta, moim zdaniem istotnie wpłynął też na ograniczenie jego rozwoju. Woda jaką dostaliśmy, to gorzej niż kot napłakał. Rzeki wpuściliśmy w kanał, o stawach szkoda gadać, nawet uruchomiona w XXI wieku fontanna osłabiła możliwości pl. Dąbrowskiego niż je poprawiła. Wszystko to jest chlupaniem w misce.
Tak, tak - woda to jednak nie tylko przyjemność, atrakcja dla mieszkańców i turystów, ale i istotny czynnik gospodarczy. Dlatego nadzieją jest ujawnienie podziemnego jeziora w miejscu, gdzie wielu marzy się nowy, "lepszy" dworzec.
Może to dar? Gdyby tak pozwolić podziemnej wodzie wypłynąć na wierzch, wypełnić nieckę niecnych zamiarów i pokłótliwych popłuczyn po wielkich ideach, rozpostrzeć brzegi w centrum miasta? Kolejne walące się kwartały śródmieścia mogłyby być zalewane, co powiększałoby nasz dostęp do morza w środku Łodzi i kraju. Globalne ocieplenie powodujące, że latem jest ciągle zimno i leje deszcz pomogłoby znacznie w utrzymaniu odpowiedniego stanu wody w Jeziorze Łódzkim albo Łódzkim Oku.
A gdybyśmy tak jeszcze pokopali w Piotrkowskiej, to miast układać na niej kafle moglibyśmy dogrzebać się do nadwodnego piachu i mielibyśmy piękny, plażowy trakt do Nowego Centrum Morskiej Łodzi. I gdy puścimy na wodę kajaki nazwa miasta w końcu przestanie być paradoksalna.
O wiele mniej rozsądne pomysły już w Łodzi zrealizowano i chciano realizować. Nie szkodzi, że po wieloletnich zaniedbaniach i przy niezmiennym talencie gospodarskim kolejnych włodarzy, mielibyśmy co roku powódź stulecia. Ale może wtedy przestałyby boleć kolejne rzucane w przestrzeń projekty, bo mielibyśmy dowód, że głupiej już nie można.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?