- Łódzkie włókniarki nie miały kiedyś takiej siły przebicia, nie paliły opon pod Sejmem, dlatego żyją dziś w gorszych warunkach, niż inni - mówi Godson. - Wystąpiłem do premiera, bo na dyżurach spotykam się z taką skalą problemów, że nie jestem w stanie pomagać. W Łodzi masy ludzi nie mają po prostu co jeść - przekonuje poseł.
W oświadczeniu, które Godson miał w środę wygłosić w Sejmie, napisał między innymi: ''Łódź, ze swoją niezwykłą duszą i osobowością jest dla mnie tym, czym Gdańsk dla Donalda Tuska. Dla wielu Łódź to miasto zaniedbane, szare, w którym krajobraz tworzą wygasłe kominy dawno zamkniętych fabryk. Chciałbym przekonać, że to stereotypowe spojrzenie jest krzywdzące. (...) Ale Łódź to też miasto pofabryczne. Przemiany ustrojowe, jakie zaszły w kraju, spowodowały likwidację fabryk w regionie łódzkim. W związku z tym wiele osób straciło zatrudnienie. Do dziś bezrobocie tu jest jednym z największych w kraju. Apeluję o pomoc w zrównaniu szans z innymi miastami i regionami. Pomoc rządu otrzymali stoczniowcy, górnicy, znany jest program pomocy Ścianie Wschodniej. Takiej pomocy potrzebuje też Łódź. Brak zainteresowania utrwala negatywny obraz Łodzi w oczach Polaków''.
Dalej Godson wymienia główne problemy miasta. Według niego 75 procent zabudowy sprzed 1944 r. jest w katastrofalnym stanie. Mamy aż 122 tysiące bezrobotnych (choć tu poseł nieco się zagalopował - liczba ta w rzeczywistości dotyczy całego województwa), 20 tysięcy dzieci żyje w nędzy. Niektóre dzielnice to getta, dla przykładu na Bałutach z pomocy społecznej korzystało 6809 osób. Posiadamy też najwyższy odsetek osób w wieku poprodukcyjnym (18,5 proc.).
Godson nie wystąpił o żadne konkretne pieniądze. Jak mówi, ma nadzieję, że premier Tusk będzie wiedział, co zrobić z jego postulatami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?