13 kwietnia władze łódzkiego klubu podjęły decyzję o zakończeniu współpracy z dotychczasowym szkoleniowcem, Enkeleidem Dobi. - Decyzja ta ma na celu skuteczne kontynuowanie gry o zakończenie sezonu w strefie barażowej Fortuna 1 Ligi i podjęcie walki o awans do Ekstraklasy przez Widzew Łódź - czytamy w oficjalnym komunikacie prezesa Widzewa, Piotra Szora. Miejsce Albańczyka zajął Marcin Broniszewski, którego kibice Górnika dobrze pamiętają.
Broniszewski był członkiem łęczyńskiego sztabu szkoleniowego od października 2018 roku do maja 2019 roku. Najpierw pełnił on rolę asystenta Franciszka Smudy, a po bezbramkowym remisie z łódzkim Widzewem właśnie przejął funkcję trenera pierwszego zespołu. Dokończył z zielono-czarnymi sezon, ale bezpośrednio po zakończeniu rozgrywek doszło do rozstania. Broniszewski prowadził samodzielnie zespół w ośmiu meczach. "Górnicy" wygrali jedynie dwa z nich. Jedno spotkanie zremisowali i zaliczyli aż pięć porażek. Klub tym samym został na kolejny sezon w drugiej lidze. Trener wówczas ubolewał nad tym, że o zakończeniu swojej pracy dowiedział się od drużyny.
- Standardy prawdopodobnie w polskiej piłce się zmieniają, bo zazwyczaj trenerzy powinni się o takich sprawach dowiadywać od zarządu i od ludzi, którzy o tym decydują. Ja w trakcie tygodnia dowiedziałem się tego od zawodników. Oni wiedzieli, że mnie już nie ma, a ja się pewnie dopiero o tym dowiem. Cóż, takie są standardy i z dużym bólem to respektuje. Taka jest dziś rzeczywistość w polskiej piłce, a może tylko w Łęcznej - tłumaczył szkoleniowiec.
Obecnie Broniszewski ma pomóc Widzewowi w walce o strefę barażową. Debiut w nowej roli już za nim. Piłkarze z Łodzi w pierwszym meczu pod wodzą nowego szkoleniowca przegrali 1:3 w Nowym Sączu z tamtejszą Sandecją. Wcześniej zaliczyli bezbramkowy remis z niepołomicką Puszczą i porażkę 0:3 z Zagłębiem Sosnowiec. Ostatnie zwycięstwo Widzewa miało miejsce jeszcze w marcu, gdy łodzianie pokonali 1:0 Stomil Olsztyn. "Widzewiacy" z pewnością liczą na to, że przełamią się w domowym starciu z wiceliderem. Pierwsze spotkanie obu drużyn w trwających rozgrywkach zakończyło się bezbramkowym remisem.
W obozie rywali jednak również nie powinno zabraknąć motywacji. Łęcznianie w bieżącym miesiącu zdobyli komplet punktów tylko raz. 1 kwietnia podopieczni Kamila Kieresia pokonali 3:0 Chrobrego Głogów. Od tego momentu zaliczyli dwa remisy. Górnik nie stracił drugiej pozycji w stawce tylko ze względu na straty punktów u bezpośrednich rywali. Przewaga nad trzecim GKS-em Tychy wynosi jedynie dwa punkty. Ewentualna porażka w Łodzi może więc teoretycznie kosztować zielono-czarnych status wicelidera.
- Staram się do tego meczu podchodzić jak do każdego innego - mówi były zawodnik Widzewa, a obecnie piłkarz Górnika, Przemysław Banaszak. - Jest to na pewno sentymentalna podróż. Podchodzę jednak do tego na spokojnie. Nie jedziemy tam na spotkanie towarzyskie tylko mamy swój plan i będziemy chcieli wygrać - kończy.
- Przede wszystkim trzeba zaistnieć jeszcze bardziej w ofensywie. W meczu z Puszczą stworzyliśmy mało sytuacji. Chcemy wygrywać i kreować okazje bramkowe. Tego możemy się spodziewać w Łodzi. Naszym celem jest zaistnieć z piłką na połowie przeciwnika. Nie chcemy oddawać pola rywalowi - dodaje powracający do składu łęcznian po kontuzji Karol Struski.
Mecz 26. kolejki w Łodzi zaplanowano na piątek 23 kwietnia, o godz. 17:40. Spotkanie odbędzie się bez udziału publiczności. Transmisję "na żywo" przeprowadzi stacja telewizyjna Polsat Sport.
ZOBACZ TAKŻE:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?