Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc Haliny z Sanatorium miłości. Co słychać u uczestniczki Sanatorium Miłości

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
Halina z Pabianic, która została Królową Turnusu 3 edycji Sanatorium miłości zyskała wielką popularność. A jak rok temu popularna Halinka spędzała Wielkanoc?

Wielkanoc Haliny z Pabianic

Halinka Jaksa jest ostatnio bardzo zajęta. Spotkaliśmy się w garmażu „Leniwe” w Pabianicach, gdzie teraz pracuje. Jest też zatrudniona w restauracji „Eden” w Rzgowie, ale na razie z powodu pandemii jest zamknięta.

Halinka jest specjalistką od pierogów, klusek śląskich, kopytek, leniwych – mówi jej koleżanka z garmażu „Leniwe”. - Jej wyroby można u nas kupić.

Halina Jaksa śmieje się, że na Wielkanoc pierogów szykować nie będzie, ale na Boże Narodzenie robi je dla całej rodziny.

Wielkanoc spędzam zawsze z dziećmi – mówi Halina. - Przygotuje święconkę, bez względu czy się ją poświęci w tym roku czy nie. Na śniadanie wielkanocne pojadę prawdopodobnie do syna.

Koszyk na kółkach

Halinka mówi, że na święconkę ma specjalny, bardzo ładny koszyk.

Na czterech kółkach, z kurczakiem, a na kierownicy siedzi zajączek – opowiada. - Do koszyczka wkładam kawałek chleba, szynkę, sól i oczywiście jajka. Nie maluje ich, ale używam specjalnych naklejek. Szybko się to robi, a jajka są ładne, kolorowe

. Po borowinkę do udekorowania święconki pójdę do lasu.

Halina chodzi święcić pokarm do kościoła w Dłutowie.

Choć pochodzi z Pabianic, to tak naprawdę mieszka w tej okolicy.

Nie wiem jak będzie ze święconką – martwi się Królowa Turnusu. - Słyszałam, że trzeba wystawić koszyczek przed dom, a ksiądz będzie jeździł samochodem i święcił. Zresztą w tamtym roku też tak było.

Na wielkanocnym stole u Haliny Jaksy nie brakuje białej kiełbasy i oczywiście żurku.

Robię go na własnoręcznie robionym zakwasie! - dodaje. - Biorę mąkę żytnią, zakwas i wszystko musi stać ze trzy dni, by ukisło. Potem do żurku dodaję też trochę chrzanu, śmietany.

Wiejskie jajka

Halina nie musi się martwić o świeże jajka na wielkanocny stół. Hoduje kury. Jajka sprzedaje też stałym klientom. Kiedyś handlowała nimi na rynku. Teraz rozwozi je do domów klientów.

Zainteresowanie jest tak duże, że kury nie nadążają nieść jajek! - śmieje się.

Halina Jaksa dobrze wie jak rozpoznać, które jajko jest hodowlane, a które prosto od domowo hodowanej kury.

Te z własnej hodowli , wiejskie nie będą miały tego samego koloru – wyjaśnia Halinka. - Jedno będzie jaśniejsze, drugie ciemniejsze. Poza tym są różnej wielkości. Przy hodowlanych jajkach wszystkie mają ciemną skorupkę. Kiedyś miały białe żółtko. Ale teraz do karmy dodaje się barwniki i żółtka są żółte. Ale gdy ja upiekę ciasto z jaj od swoich kur to jest ono żółte. Białka jak od kur hodowlanych pod wpływem temperatury stają się białe.

Śmigus dyngus i prace w ogródku

Halina Jaksa bardzo lubi Wielkanoc, a zwłaszcza drugi dzień świąt, czyli śmigus-dyngus.

Przyjeżdżają wnuki i oblewają mnie wodą! - cieszy się uczestniczka „Sanatorium miłości”. - Pamiętam, że przed laty, gdy byłam młoda, to w lany poniedziałek wylewaliśmy na siebie wiadra wody. Czasem brało się też wąż do podlewania ogródka..

Halina Jaksa bardzo lubi pracować w ogródku. Teraz ma w nim dużo do zrobienia. Musi to pogodzić z pracą, bo przed świętami w pabianickim garmażu jest bardzo wiele roboty.

Ale widać już efekty – mówi nam popularna Halinka. - Czosnek już wschodzi, posiałam marchew, pietruszkę. Niedługo posieje sałatę. Będę też miała swoje pomidory, fasolę.

Ty moja królowo, czyli spotkanie w "Familiadzie"

Niedawno Halina spotkała się z częścią uczestników trzeciej edycji „Sanatorium miłości”. Nagrywali w Warszawie wielkanocny odcinek „Familiady”. Halina była w drużynie z Jadzią i Krysią. Panów reprezentowali Andrzej, Edek i Zdzisław, który został Królem Turnusu.

Zdzisiu tak się ucieszył na mój widok i powiedział: Halinka, ty moja królowo! - wspomina Halina. - Miło było ich spotkać. Mam nadzieję, że uda mi się zorganizować spotkanie wszystkich uczestników u mnie. Planowałam zaprosić orkiestrę. Ale wszystko zależy od tego co dalej będzie z pandemią...

Lubi ludzi

Ludzie, którzy znają Halinę Jaksę mówią, że jest otwarta, kontaktowa, lubi ludzi.

Wiedziałam, że jak wystąpi w „Sanatorium miłości” to zwycięży, od początku była moją faworytką – mówi jedna ze znajomych Halinki. - I nie dlatego, że ją znam. Ona po prostu da się lubić.

Halinka ani przez chwilę nie żałowała, że wyjechała do „Sanatorium miłości”.

Chętnie jeszcze raz to wszystko bym przeżyła – zapewnia Halinka. - Ani przez chwilę nie żałowałam udziału w programie! Gdyby nie „Sanatorium miłości” to pewnych rzeczy nigdy bym nie zrobiła. Jak lot wiatrakowcem, przejazd na linie czy poszukiwanie złota!

Polanica zamiast Ustronia

Tym razem kolejne odcinki programu nagrywano w Polanicy Zdrój, a nie jak wcześniej w Ustroniu Górskim. Od 4 września do 4 października minionego roku.

Wiadomo, że panuje pandemia – mówi Halina Jaksa. - Mieliśmy zrobione testy. Nie mogliśmy wychodzić do miasta, tylko spacerować po sanatoryjnym ogrodzie. Spotykać się z osobami z poza programu.

Do udziału w programie namówiła ją teściowa syna.

Halina, jest taki program w telewizji, w sam raz dla ciebie, musisz się zgłosić! - powiedziała.

Wiedziała, że jest taki program w telewizji, ale nie oglądała go specjalnie.

Pracuje też w restauracji „Eden” w Rzgowie, w kuchni – wyjaśnia Halina. - Często pracuje w niedziele, więc nie mogłam oglądać „Sanatorium miłości”. Czasem rzuciły mi się w oczy jakieś fragmenty programu.

Jednak myśl o tym, by się zgłosić do „Sanatorium miłości” zakiełkowała w głowie Haliny. Powiedziała o pomyśle kolegom z pracy.

Halina, to program dla ciebie! - stwierdził szef kuchni.

I tak Halina Jaksa z Pabianic trafiła do „Sanatorium miłości”.

Wcześniej kilka razy byłam w sanatorium jako kuracjuszka – opowiada. - Byłam m.in w Polańczyku, Iwoniczu, Busku, ostatnio w Sopocie. Lubię tańczyć, śpiewać, nie przepuściłam żadnego wieczoru. Chodziłam na tańce. Jestem osobą wesołą, szybko nawiązuje kontakt z innymi. Gdy jadę do sanatorium to nigdy nie chcę jednoosobowego pokoju, ale wybieram trzyosobowy. I zawsze miałam szczęście natrafiałam na fajne koleżanki. Cały czas mamy kontakt. Choć mieszkają na przykład w Olsztynie, Warszawie, Katowicach, Białymstoku czy koło Bolesławca.

Praca w gastronomii

Halina Jaksa skończyła już 60 lat. Od lat związana jest z Pabianicami, choć już od 15 lat mieszka na działce w okolicach tego miasta. Tam hoduje kury, warzywa w ogródku.

Ale w Pabianicach mam mieszkanie, tu jestem zameldowana – dodaje. - Od wielu lat jestem sama. Z mężem jesteśmy w sądowej separacji. Mam troje dzieci i czworo wnuków.

Halina z zawodu jest dziewiarzem, ale całe życie związana jest z gastronomią. Pracowała wcześniej w pabianickich restauracjach.

Dorabiałam sobie też gotując na komuniach, chrzcinach, małych weselach – opowiada. - Zabierałam ze sobą dzieci. Pomagały mi, „biły” kotlety. Płaciłam im za to. Dzięki temu zarobiły sobie parę groszy. Dzięki temu wiele się nauczyły.

Teraz cała rodzina jest dumna z Haliny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki