Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Adama Fagasa, który zabił i okradł swojego przyjaciela

Anna Gronczewska
Adam Fagas przeszedł do historii naszego miasta. Powód? Był pierwszym łodzianinem w przedwojennej historii miasta, który stanął przed sądem doraźnym.

Rozprawa przed sądem doraźnym, która była w 1931 roku, wzbudziła ogromne zainteresowanie. Adam Fagas odpowiadał za zbrodnie, do której doszło we wrześniu tego roku.

- Zbrodniarz szybko siada na ławie oskarżonych i rozgląda się na sali - pisała łódzka prasa. - Jest to łysawy dość przystojny mężczyzna, ubrany starannie.

Na początku września 1931 roku 47-letni Wacław Sztark, mieszkaniec ul. Wiznera 12, były sekwestrator magistratu miał wyjechać do Warszawy, na wyścigi konne. Ale po tym ślad po nim zaginął. Nieobecnością Wacława zainteresowała się jego narzeczona Helena Makowska, a także znajomi. Helena zawiadomiła też brata Wacława, porucznika Alfonsa Sztarka, który przyjechał do Łodzi. Poszli do mieszkania Wacława. Nikt im nie otwierał. Postanowili wyważyć drzwi. Wedy zobaczyli przerażający widok. Ciało Wacława znajdowało się już w stanie zaawansowanego rozkładu. Było przykryte kocem. Na koszuli widać było plamy krwi. Koło zwłok leżała gazeta z 10 września. Policjanci nie mieli wątpliwości, że zabójstwa dokonano na tle rabunkowym. Wyważono szuflady, drzwi od garderoby, brakowało kwitów lombardowych, cennych przedmiotów, które należały do Sztarka.

Skojarzono wtedy, że pięć dni po zabójstwie Wacława, czyli 15 września, jeden z policjantów zatrzymał mężczyznę podejrzanego o kradzież. Najpierw powiedział, że nazywa się Orliński. Następnie pokazał książeczkę wojskową, na której było imię i nazwisko Wacława Sztarka.

- Wyglądał znacznie młodziej niż wskazywały dane zawarte w książeczce wojskowej - tłumaczył potem policjant.

Jeszcze wtedy nie było wiadomo, że Wacław Sztark nie żyje. Podejrzanego o kradzież pozostawiono na wolności, zastosowano wobec niego dozór policyjny. Gdy zabójstwo Sztarka wyszło na jaw policja szybko ustaliła, że jego książeczką posługiwał się Adam Fagas.

Policja dotarła do jego narzeczonej, a może tylko dziewczyny, Heleny Katerlinżanki. Zaprowadzono ją na komisariat. Tam pod przysięgą przyznała, że 11 września Adam przyniósł jej dwa gobeliny, kwity lombardowe i papierośnice z inicjałami W.S. - Kupiłem ją na licytacji w lombardzie - mówił narzeczonej Fagas, gdy spytała skąd ją ma. Potem pokazywał jej ręczniki. Mówił, że ma je sprzedać. Ale to Sztark zajmował się handlem nimi. Policja ustaliła nazwiska kilku osób, którym Fagas sprzedawał rzeczy zrabowane z domu ofiary. Policjanci nie mieli już wątpliwości, że to Fagas zabił Sztarka.

Trafił więc do więzienia. Początkowo nie przyznawał się do morderstwa. Mówił, że znał Wacława, wiele razy odwiedzał go w domu. Jeszcze w sierpniu włamał się do jego mieszkania i ukradł różne przedmioty. W końcu jednak przyznał się do winy. Potem okazało się, że może odpowiadać przed sądem doraźnym. Był to pierwszy proces jaki w tym trybie odbył się w Łodzi.

Oskarżony miał 28 lat i urodził się w Leśmierzu koło Łęczycy. Skończył sześć oddziałów szkoły powszechnej. Z zawodu był kolorystą, miał żonę i dziecko. W 1921 roku skazano go na trzy miesiące więzienia za kradzież. W następnym roku trafił do więzienia na rok za stawianie oporu władzy. Potem spędził w więzieniu dwa tygodnie za kradzież. Został też skazany za dezercję.

Przed sądem Fagas opowiedział jak doszło do morderstwa

- Przyszedłem do Sztarka 10 września, około godz. 21 - mówił Adam Fagas. - Mieliśmy pogadać o wyścigach. Przedtem byłem w restauracji „Udziałowa” przy ul. Piotrkowskiej. Towarzyszyły mi dwie kobiety. Wypiłem z nimi dwie butelki winiaku i jedną czystej. Alkohol działa na mnie wyjątkowo silnie. Gdy przyszedłem do Sztarka byłem mocno pijany.

Fagas rozmawiał ze Sztarkiem 15 minut. Byli sami. Planowali wyjazd do Warszawy na wyścigi. Trochę wypili.

- Gdy rozmawialiśmy sobie o tych wyścigach poprosiłem Wacka, by dał mi siekierę - zeznawał Fagas. - Powiedziałem, że chcę przybić gumę do obcasów. On przyniósł mi tę siekierę. Dał też gwoździli i uklęknął przy mnie. W tej chwili nasunęły mi się jakieś dzikie myśli...

I w pewnej chwili Fagas uderzył Sztarka siekierą w głowę. Wacław zalał się cały krwią i przestał się poruszać.

- Zabrałem z jego mieszkania co się dało i wyszedłem - mówił Fagas. - Siedzieliśmy w kuchni, do pokoju nie wchodziłem, nie wyważałem szuflad.

Po wyjściu z mieszkania przy ul. Wiznera morderca udał się do hotelu „Klukas”, gdzie spędził noc. Następnego dnia spotkał się z Heleną Keterrlinżanką i z innymi kobietami. Mówił, że dobrze się z nimi bawił. Za pieniądze, które dostał za sprzedaż zrabowanych przedmiotów kupił sobie eleganckie palto. Nie szczędził pieniędzy na wódkę. Szybko wydał wszystkie pieniądze...

- Oskarżony nie wspomniał, że żałował tego, że zabił Sztarka - zauważali reporterzy sądowi.

Opowiadał , że bardzo dobrze znał Sztarka. Poznali się w 1924 roku w jednym z klubów sportowych. Potem razem grali na wyścigach. - Przez pewien czas, gdy nie miałem mieszkania to nocowałem u niego - mówił Fagas. - Gdy uciekłem z wojska to ukryłem się u niego. Tam aresztowali mnie żandarmi. Po zwolnieniu z więzienia długo do niego nie przychodziłem. Było mi wstyd. Spotkaliśmy się znów latem, na wyścigach w Rudzie Pabianickiej. Zaczęliśmy się ponownie spotykać.

Przed sądem wyszło na jaw, że między Sztarkiem i Fagasem dochodziło do nieporozumień.

Adam Fagas mówił, że walczył podczas wojny polsko-bolszewickiej. Został ranny w głowę i leżał w szpitalu w Moskwie.

- A gdy byłem dzieckiem upadłem na głowę - dodawał. - Od tego czasu miewam zamroczenia umysłu... Mam bardzo słabą pamięć.

Przed sądem zeznawała Helena Keterling, przyjaciółka Fagasa. Poznała go na ul. Nad Łódką. Na drugi dzień po morderstwie Sztarka przyjechał do niej taksówką. Przywiózł jej różne rzeczy. Nie myślała, że pochodzą z rabunku. Tłumaczył, że ma je od dłużnika. Potem przez kilka dni towarzyszyła Fagasowi w wędrówkach po mieście, kiedy poszukiwał kupców zrabowanych rzeczy.

- Nie przypuszczałam, że mógł kogoś zabić - zapewniała. - Kiedy go aresztowano to przysłał do mnie matkę. Ta mówiła, że zatrzymano syna, bo podpalił fabrykę Frenkla przy ul. Podleśnej.

Zeznawała także matka Fagasa. Cały czas płakała. Potwierdzała, że w dzieciństwie jej syn spadł ze schodów i potem chorował na głowę.

Prokurator w swym przemówieniu przekonywał zaś, że Adam Fagas jest normalny, a zbrodni dokonał z premedytacją. Na dodatek po popełnieniu zbrodni nie miał wyrzutów sumienia i znakomicie się bawił.

- Zasługuje tylko na śmierć - takim stwierdzeniem zakończył przemowę prokurator.

Skazał Adama Fagasa na karę śmierci przez powieszenie. Jego obrońca wystosował list do prezydenta RP z prośbą o zastosowanie prawa łaski. Ale z niej nie skorzystał.

Podejrzany o zabójstwo 28-letniej Pauliny zatrzymany w Kijowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki