Z historii jakie przekazywane są w mojej rodzinie od kilku pokoleń nie mam wątpliwości, że był to niezwykły człowiek - mówi o Zdzisławie Kułakowskim, założycielu "Dziennika Łódzkiego" jego pra-prawnuk Tomasz. Razem z bratem byli wychowani w kulcie przodka, którego znała i kochała cała przemysłowa Łódź. Kiedy w zeszłym tygodniu najmłodszy z rodu Kułakowskich, Tomasz, stawał na ślubnym kobiercu, na palcu miał sygnet herbowy pra-pradziadka. Zdzisław Kułakowski pochodził bowiem ze znanego szlacheckiego rodu Kościesza. Sygnet z herbem ocalał i zawsze towarzyszy ważnym rodzinnym uroczystościom.
Zdzisław Kułakowski razem ze wspólnikiem prowadził dobrze prosperujące biuro pomiarowe. Ponieważ Łódź w tym okresie rozwijała się bardzo prężnie, pomiarowa spółka nie narzekała na brak zleceń. To właśnie zakład Kułakowski i Trąbczyński dostał trudne zadanie podzielenia cmentarza żydowskiego przy ul. Brackiej. Ale Kułakowskiemu to nie wystarczało. Jak pisze Jerzy Urbankiewicz w swojej książce "Passe-Partout w ciepłym kolorze", łódzki geometra sam stąpał twardo po ziemi, ale otaczał się głównie malarzami, artystami i aktorami. Nierzadko było tak, że przedstawiciele łódzkiej bohemy, biedni jak myszy kościelne, przesiadywali u "Roszka", czyli w słynnej kawiarni Roszkowskiego na rogu Piotrkowskiej i Pasażu Meyera, (czyli dzisiejszej Moniuszki), aż pojawi się Kułakowski i zapłaci za nich rachunek za kawę.
- Wiemy, że pra-pradziadek był wielkim patriotą - mówi Tomasz Kułakowski. - Chodził w szlacheckim kontuszu, przywiązywał wagę do symboli patriotycznych, ale uczestniczył też w większości politycznych i kulturalnych wydarzeń w Łodzi. Nic dziwnego, że marzyła mu się polskojęzyczna gazeta i to marzenie zrealizował.
W 1883 roku Zdzisław Kułakowski jedzie do Petersburga, żeby wywalczyć zgodę na wydawanie w Łodzi polskojęzycznej gazety. Musiał poruszyć niebo i ziemię, ale przywiózł do Łodzi nie tylko zgodę na uruchomienie gazety, ale także 275 rubli na dobry początek. Pierwszy numer "Dziennika Łódzkiego" wydano 6 stycznia 1884. Na redakcję Zdzisław Kułakowski oddał swoje mieszkanie przy Pasażu Meyera (dzisiaj ul. Moniuszki). Został też pierwszym redaktorem naczelnym.
- Jedną z przedziwnych historii o pra-pradziadku, która była opowiadana w naszej rodzinie to dzień jego 66. urodzin - opowiada Tomasz Kułakowski. - Przy stole w odpowiedzi na życzenia powiedział gościom, że 66 jubileusz, to bardzo niebezpieczna data, bo Pan Bóg patrząc z góry może przeczytać 99. Tej samej nocy umarł...
Żaden synów nie kontynuował redaktorskiej pasji ojca. Wszyscy pozostali jednak w Łodzi. Najmłodszy Czesław ożenił się z piękną Estonką. W Łodzi urodzia się dwójka ich dzieci: Olga i Zbigniew. Rodzice zadbali o ichwykształcenie. Olga mówiła biegle trzema językami, mały Zbyszek nie na wyrywki znał zasady savoir-vivru. - W PRL pochodzenie trochę im przeszkodziło - wspomina dziś teścia Elżbieta Kułakowska. - Zbigniewa przez wiele lat nie przyjmowano na studia. Dopiero kiedy poznałam się z jego synem, a moim późniejszym mężem Andrzejem bronił pracę magisterską z ekonomii.
Małego Andrzeja ojciec wychowywał samotnie. Chłopiec wyrastał w świecie książek, bo opiekujący się nim ojciec pracował w księgarni.
- Tata miał ogromne poczucie humoru - mówi Tomasz Kułakowski. - Przez całe życie był związany z łódzką rozrywką. Był między innymi szefem organizacyjnym audycji Radia Łódź pod nazwą "Wesoły Autobus". Tytułowy autobus zabierał ok. 20 artystów, którzy jeździli po Polsce dając spektakle. Tata zabierał mnie w te trasy. Do dziś krąży legenda, jak to zespół grał w Ciechocinku w muszli koncertowej, a ja, 4-letni chłopiec, przez cały występ siedziałem na kolanach akordeonisty, bo nikt nie ważył się zdjąć ze sceny dzieciaka szefa - opowiada Tomasz Kułakowski.
Najmłodszy z rodu Kułakowskich, to 5-letni Allan, syn Piotra Kułakowskiego, czyli brata pana Tomasza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?