Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia komunikacji miejskiej w Pabianicach: skrzynka uczciwości, czyli prasa w tramwaju

Agnieszka Magnuszewska
Tramwaj "berlinka" przed pabianickim magistratem. Krańcówka działała tam od 1905 roku
Tramwaj "berlinka" przed pabianickim magistratem. Krańcówka działała tam od 1905 roku Archiwum/Lucjan Młynarczyk
Historia pabianickiej komunikacji miejskiej potrafi zaskoczyć. Teraz można ją poznać w muzeum łódzkiego przewoźnika.

O berlinkach na torach, rzucaniu kamieniami w tramwaje, warszawskich ursusach na trasie do Parku Wolności i skrzynkach uczciwości opowiada wystawa poświęcona pabianickim tramwajom i autobusom. Można ją obecnie oglądać w Muzeum Komunikacji Miejskiej MPK - Łódź.

Kamieniami w okna

Wystawę przygotowało Muzeum Miasta Pabianic, gdzie przez pół roku była eksponowana. W Łodzi gościć będzie również przez sześć miesięcy. - Inicjatywa wyszła ze strony inżyniera miasta, który uznał, że na tydzień zrównoważonego transportu warto zorganizować wystawę poświęconą kolekcjonerom biletów. Pomyślałyśmy z koleżanką, że warto pokazać historię komunikacji miejskiej - przyznaje Aneta Adamczyk, kustosz w Muzeum Miasta Pabianic i współautorka wystawy. - Niektóre materiały pozyskałyśmy z muzeum MPK-Łódź, a ikonografie pokazujące początki budowy linii tramwajowej, z Uniwersytetu Łódzkiego.

Na kilkudziesięciu planszach przedstawiono historię tramwajów i autobusów poprzez zdjęcia, wycinki prasowe, stare bilety, mapki i przepisy taryfowe. I tak jak każdą historię, wystawę warto oglądać chronologicznie, czyli od relacji z 1899 roku, gdy Juliusz Kunitzer i Alfred Biedermann, przedstawiciele Konsorcjum Kolei Elektrycznej Łódzkiej, wyjechali do Berlina by omówić z niemieckim koncernem elektrotechnicznym warunki budowy łódzkich linii podmiejskich.

- Tramwaje do Pabianic dotarły już w 1901 roku, na początku dochodziły tylko do granic miasta. Wynikało to między innymi z problemów z koncesją, ale również mieszkańcy Pabianic nie chcieli ich w mieście ze względu na hałas - tłumaczy Bartosz Stępień z Muzeum Komunikacji Miejskiej MPK-Łódź. - Poza tym ich przeciwnikami byli dorożkarze, którzy obsługiwali linię Łódź - Pabianice zanim pojawiły się tramwaje.

O protestach dorożkarzy było tak głośno, że pabianicka prasa wspominała je nawet w 1968 roku: "Tuż przy rogatce rzucili się na tramwaj dyszący nienawiścią właściciele bryk. Pod uderzeniem kamieni rozprysnęły się szyby. Zaskoczeni pasażerowie przykucnęli początkowo na podłodze, ale po chwili poczuli w żyłach gorącą krew i z zaciśniętymi pięściami ruszyli do obrony cywilizacji." - Ile w tym prawdy, nie wiadomo, ale w Łodzi dorożkarze mieli taki sam stosunek do tramwajów - mówi Bartosz Stępień.

Trzecia klasa na doczepkę

Pabianiczanie szybko przekonali się do tramwajów. W ciągu dwóch pierwszych dni ich kursowania sprzedano 4 tysiące biletów. Na początku po torach w stronę Pabianic kursowały same wagony zwane "berlinkami". Szybko okazało się, że są one za małe i dokupiono doczepki. Normalny bilet kosztował 35 kopiejek w klasie II i 17 kopiejekw klasie III. Pierwsza klasa w tramwajach podmiejskich nie istniała i nie zawsze bywało w nich bezpiecznie, o czym "Rozwój" donosił w 1902 roku: "W ostatnich czasach zaczęło operować grono szulerów, które rozpoczyna grę między sobą, a następnie wciąga do tej gry innych pasażerów , chęcią zdobycia gotówki".

- Początkowo tramwaj zaczynał w Łodzi podróż do Pabianic na wysokości kamienicy "Pod Góralem", ale gdy ruch narastał, Niemcy w czasie okupacji przerzucili tramwaj na pl. Reymonta żeby mógł tam zawracać. Potem zbudowano wielki węzeł na pl. Niepodległości - tłumaczy Bartosz Stępień. - Dopiero w 1905 roku wydłużono linię do magistratu w Pabianicach, a w 1923 roku do dworca kolejowego. Zostały jednak jeszcze dwa przystanki do Parku Wolności. W tę właśnie lukę weszła firma dysponująca warszawskimi autobusami marki ursus.

W 1931 roku bilety na autobusy były trochę tańsze niż na tramwaj, co wywołało protest Łódzkich Wąskotorowych Elektrycznych Kolei Dojazdowych , które miały tramwaje.

- W 1934 roku ŁWEKD objęły komunikację autobusową w całym regionie. Stworzyły linię autokarową nie tylko z Łodzi do Pabianic, ale też do Szadku, Sieradza czy Łasku - opowiada Bartosz Stępień. - ŁWEKD miało autobusy marki Polski SauRer.

Autobusy na początku też nie były przez wszystkich dobrze przyjęte. Mieszkańcy Pabianic skarżyli się, że autobusy dymią i hałasują, o czym donosiły gazety. Jednak znacznie częściej prasa przypominała decydentom w latach 20. i 30., że nie spełniono obietnicy przedłużenia linii tramwajowej do Parku Wolności. Efekt? Pętla przy ul. Wiejskiej powstała dopiero w 1968 roku.

Guziki do skrzynki

Prasa dostrzegała też dobre strony komunikacji miejskiej. Poprzez nią chciała sobie zwiększyć sprzedaż. Dlatego w 1948 roku "Dziennik Łódzki" zapewniał czytelników: " Łatwość nabycia gazety przyczyni się niewątpliwie do przyjemniejszego spędzenia czasu w podróży". W tym samym czasie redakcja zamontowała w tramwajach pierwsze skrzynki uczciwości.

- Był to stojak z gazetami i z puszką na pieniądze pod spodem. Monetę trzeba było wrzucić na oczach innych pasażerów, ale niektóre łobuzy wrzucały do puszki guziki czy blaszki - podkreśla Bartosz Stępień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki