W 2015 roku aktywiści "Otwartych Klatek" uratowali z jednej z ferm w Kiełczewie parę lisich szczeniąt. Zwierzęta miały być okaleczone przez swoją mamę, która w wyniku stresu miała odgryźć łapki małym lisom.
Hodowca zdecydował się nie poddać zwierząt eutanazji, zmuszając je na dalsze urazy oraz cierpienia. Weterynarz, do którego zostały przewiezione zwierzęta, stwierdził, że zwierzęta był bardzo zaniedbane. Jedno ze zwierząt było bardzo wychudzone, a także ze zmianami grzybicznymi.
Sąd pierwszej instancji uniewinnił hodowcę. Została złożona natychmiastowa apelacja Otwartych Klatek od wyroku uniewinniającego. Apelację wniosła także Prokuratura Rejonowa w Kościanie.
13 grudnia miała się odbyć pierwsza rozprawa w procesie, który ruszał na nowo. Jednak przed rozprawą okazało się, że hodowca chce się dobrowolnie poddać karze. Po przeprowadzonych negocjacjach uzgodniono wymiar kary.
Mężczyzna usłyszał wyrok 6 miesięcy kary pozbawienia wolności z zawieszeniem jej wykonania na 2 lata, 5 lat zakazu prowadzenia działalności gospodarczej związanej z chowem i rozrodem zwierząt. Dodatkowo musi zapłacić 2500 zł nawiązki na rzecz Stowarzyszenia Otwarte Klatki, a także zwrot kosztów zastępstwa procesowego na rzecz Otwartych Klatek.
- Jesteśmy zadowoleni z wyroku. Ta sprawa po ponad 6 latach znajduje swój finał, a my możemy skupić się na innych postępowaniach, które prowadzimy jednocześnie przed kilkoma prokuraturami i sądami
– powiedziała Angelika Kimbort, radca prawny, która reprezentowała Otwarte Klatki.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?