Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Horror „Laleczka”: Będziesz grzeczny, to przyjdzie Chucky, i cię... RECENZJA

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Technologie się kiedyś na nas zamachną, a jedynym ratunkiem pozostanie drugi, żywy, prawdziwy człowiek. Przesłanie nie nowe. O którym jednak i tak nie będziemy pamiętać, dopóki technologie się na nas nie zamachną.

Duchowości ostatnio jakby w nas coraz mniej (przynajmniej na razie), dlatego motyw opętania dziecięcej zabawki przez duszę seryjnego mordercy już nie na nasze czasy. „Duszą” jest dziś wirus, sterowana aplikacja wprogramowana w supernowoczesną, elektroniczną lalkę produkowaną w Wietnamie i przeznaczoną na amerykański rynek. Zło przestało być tajemniczą, potężną siłą, której może się przeciwstawić jedynie moc dobra. Jest już wyłącznie korporacyjną maszyną, rozregulowaną na jednym z etapów masowej produkcji, czego konsekwencje przerastają intencje mściwego technika. Uznaliśmy, że wszystko zrozumieliśmy, tamtego świata nie ma, zatem groźniejszy zdaje nam się zegarek niż kara za grzechy. Może dlatego taki horror już nie „włazi” w głowę, lecz zamienia się w lepszą lub gorszą rozrywkę jedynie na czas seansu?

I żeby było od razu jasne: najnowsza „Laleczka”, reboot składającej się z siedmiu filmów serii o morderczej laleczce Chucky, dla widzów uwielbiających zajadać popcorn podczas oglądania slasherów, powinna być rozrywką pierwszorzędną. Jest brutalniej niż w poprzednich produkcjach, czarny humor wyziera z co drugiego zdania, a sam zabójczy, niewysoki robocik to rasowy produkt specjalistów od komputerowych programów oraz animatroniki. Wszystko się składa w przyzwoitą, półtoragodzinną produkcję, która jednak „gaśnie” w momencie zapalenia świateł w kinowej sali. Kultowość zapisaną popkulturze dla niebezpiecznego, naszpikowanego technologicznymi cudeńkami automatu przysposobił sobie terminator. Chucky „bezduszny” raczej mu nie podskoczy.

Konstrukcja filmu jest klasyczna. Główny bohater, Andy, to wyalienowany, zamknięty w sobie nastolatek, mający kłopoty ze słuchem (nosi aparat), z aklimatyzacją w nowym miejscu zamieszkania i nawiązywaniem relacji z rówieśnikami. Jego matka, Karen, robi co może, by uatrakcyjnić ponuremu chłopcu codzienność. Z okazji urodzin kupuje mu Buddiego - wyjątkową zabawkę produkowaną przez korporację Kaslan, która jest samouczącym się algorytmem, pozwalającym m.in. sterować wszystkimi urządzeniami w domu oraz pełnić rolę towarzysza. Ten uszkodzony egzemplarz jednak sukcesywnie z przyjaciela zamienia się w Hannibala Lectera z tworzyw sztucznych.

Teraz już nieustannie doskonalącej się zabawce (która nie ma morderczych pragnień od początku, ale powoli pozyskuje motywację do zabijania) pozostaje ciąć, rżnąć, kroić, dziabać i uśmiercać ku uciesze widowni. Buddie robi to z całą radochą, na jaką stać sztuczną inteligencję, a jednocześnie odczuwalne jest serdeczne uczucie, jakim twórcy filmu obdarzają pierwowzór. I ta emocja połączona z precyzyjnym planem na to, czym „Laleczka” ma być sprawiają, iż niczego się tu nie udaje, na nic nie napina, pozostawszy niezmąconym truizmami bankietem masakry, opartym na porządnie napisanym przez scenarzystę menu. To bezpretensjonalna realizacja wykonana z pełną świadomością odbiorcy, dla którego została przeznaczona. A jednocześnie nie ciągnie siłą za rękaw przed ekran tych kinomanów, którzy z góry założą, że nowy Chucky to już nie to (co jest przypadłością wielu rebootów i remake’ów).

„Laleczka” to oczywiście także wiele odniesień do popularnego kina, literatury czy muzyki (np. Chucky oglądający „Teksańską masakrę piłą łańcuchową 2” czy błyskotliwy żart nawiązujący do Tupaca Shakura), także zabawa konwencją, a i celna autoironia oraz stylowe odrealnienia. No i fantastyczny Mark Hamill (Andy zamierzał nazwać swoją lalkę Han Solo) użyczający rudowłosej zabawce głosu. Aktor wykorzystał swoje doświadczenie z dubbingowania Jokera w animacjach DC i doskonale porusza się pomiędzy ironią, szaleństwem, okrucieństwem a grozą. W tej werbalnej kreacji jest też chemia między laleczką a wcielającym się w Andy’ego Gabrielem Batemanem. Obok zaś mamy energetyczny występ zadziwiającej Aubrey Plazy.

Film jest świetnie dopracowany od strony plastycznej, dobrze sfotografowany (pieczołowicie zostały oświetlone poszczególne kadry), napięcie buduje solidna, efektowna muzyka Beara McCreary’ego.

Istotą tej posthumanistycznej opowieści staje się refleksja nad szczęściem, który w świecie bez ducha ma nam dać technologia. Dzisiejszy Chucky zabija, bo gdy nie ma dobra ani zła takie metody uznaje za najkorzystniejsze, by zapewnić swojemu „panu” zadowolenie. Nie ma granic w służbie człowieka. Lalki już zastępują bliskość, miłość, ba - małżeństwo. Samotność zostaje wprzęgnięta w algorytm, z którego może już nie być wyjścia.

Obyśmy nie zostali jedynie z nowiutkim iPhonem w roli partnera i tylko taką rozrywką, jak „Laleczka”.

Laleczka USA horror, reż. Lars Klevberg, wyst. Aubrey Plaza, Gabriel Bateman

★★★☆☆☆

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki