Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hrabia Fredro też przeklinał, ale do szuflady

Marcin Walków
Fot. archiwum prywatne
Dziś po prostu rzuca się "kurwami" na lewo i prawo, zamiast zrobić pauzę. Dr Tomasz Piekot, językoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego,nie pozostawia złudzeń - brzydkie słowa nie znikną z życia. Co więcej, my ich potrzebujemy!

Przekleństwo i wulgaryzm - czy te słowa znaczą to samo?
Wulgaryzmy i przekleństwa nie są tym samym, choć rzeczywiście na co dzień używamy ich zamiennie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Według definicji słownikowej przekleństwo to skrajnie emocjonalna reakcja na coś. A słowo wulgarne to takie, "które budzi powszechne zgorszenie". Pierwsza definicja pokazuje najważniejszą funkcję przekleństw - są nam potrzebne jako wentyle bezpieczeństwa dla naszych emocji. Druga - podkreśla, że wulgarność jest umowna. Co więcej, wulgarne może być nie tylko słowo, ale i sposób, w jaki się zachowujemy. Ta umowność oznacza, że kiedyś możemy poczuć, że jakieś słowo lub zachowanie już nas nie gorszy.

Mam wrażenie, że nawet autorytety w dziedzinie języka polskiego nie są do końca zgodne, co dziś właściwie jest wulgaryzmem i przekleństwem, a co już nie.
Autorytety językoznawcze raczej są zgodne. Ale odpowiedzi na to pytanie nie należy szukać w słownikach języka ogólnego. Jeżeli już, to w nowym "Wielkim słowniku języka polskiego". Tam ta kwestia jest opisana precyzyjnie.

Nie każdy jednak zagląda do słownika. Jak więc poznać, czy słowo jest wulgarne?
Zacznijmy od tego, że mamy dwa różne typy wulgaryzmów. Nazwijmy je w uproszczeniu wulgaryzmami absolutnymi i wulgaryzmami kontekstowymi. Pierwszy typ to po prostu zakazany ciąg liter, np. -kurw-, -jeb-, -pierd-, -chuj- itp. Każde słowo, które taki ciąg zawiera, musimy uznać za wulgarne bez względu na znaczenie. Dowodów dostarczają sami użytkownicy języka. Nie znajdziemy ich w innych wyrazach - nawet w nazwach własnych. Wyjątkiem są niektóre obce nazwy firm (np. OSRAM), które w Polsce mogą budzić dziwne skojarzenia.

Wulgaryzmy nie znikną z języka. Na ich miejsce pojawią się inne. Nie powinno ich jednak być w sytuacjach publicznych

A wulgaryzmy kontekstowe?
To słowa całkiem przyzwoite, ale tylko w podstawowych znaczeniach. Wulgarności nabierają w pewnych sytuacjach (kontekstach), na przykład "dawać...", "posuwać", "ciągnąć" "walić", "rżnąć" itp. Wulgaryzmy kontekstowe zmieniają się częściej niż absolutne, ponieważ ich znaczenia nie są tak stare. Przykładem niech będzie słowo "kutas", które historycznie znaczy tyle, co "frędzel".

Jak w takim razie ocenić słowo "zajebisty" - to jeszcze wulgaryzm czy może już tylko przymiotnik? Używa go młodzież, ale i celebryci w reklamach.
"Zajebisty" to wulgaryzm absolutny. I nie jest istotne to, że używamy go wyłącznie na oznaczenie czegoś zachwycającego. To słowo wulgarne, ponieważ zawiera wulgarną w każdym kontekście cząstkę -jeb-. Wulgarności tej nie może łagodzić miła dla ucha cząstka -isty (jak jedwabisty czy powłóczysty). Słowo to pozostanie wulgarne, póki cząstka -jeb- będzie nas razić i nie zacznie się pojawiać w innych wyrazach w znaczeniu innym niż "agresywna kopulacja" czy "uderzanie".

Co jeszcze ustalili językoznawcy odnośnie wulgaryzmów?
Wiemy też na przykład, jakie tematy ludzie uznają za gorszące i wulgarne. W skrócie są to tematy, o których nie można mówić publicznie z wielką ekspresją. Zazwyczaj takie wulgaryzmy to słowa, które nazywają czynności zakazane w miejscach publicznych. Im bardziej sama czynność jest publicznie piętnowana, tym bardziej taki wyraz jest dla nas wulgarny. Według tej teorii w większości języków świata czasownik "srać" powinien być mniej wulgarny niż "jebać", ale bardziej wulgarny niż "szczać". Dla pewności można sobie wyobrazić - czego Czytelnikom jednak nie polecam - jak intensywnie na każde z tych zachowań zareagowaliby przechodnie na ulicy Świdnickiej we Wrocławiu.
Powiedział Pan, że przekleństwa miały pomagać znosić ból, wyrażać gniew i silne emocje. Dziś ordynarne słownictwo pełni często funkcję znaków interpunkcyjnych. Dlaczego tak się stało?
Rozładowywanie emocji to nie tylko pierwotna funkcja wulgaryzmów, ale też ciągle ich funkcja podstawowa. Gdybyśmy mogli wskazać sytuacje, w których przeklinanie jest uzasadnione, byłyby to właśnie sytuacje silnej frustracji czy bólu - najlepiej z dala od uszu innych osób.

Ciekaw jestem, co to za kolejne funkcje?
Są cztery najważniejsze. Pierwsza pozwala zbudować trwałą więź z grupą. W tym kontekście przeklinamy, ponieważ przeklinają inni, a my chcemy tworzyć z nimi emocjonalną wspólnotę doświadczeń. Druga to intensyfikacja narracji, inaczej - koloryzowanie codziennych opowieści. Na przykład - zamiast: "Mój sąsiad się wywrócił" wystarczy powiedzieć, że "Strasznie się wypierdolił". Kolejna to inwektywa, a zatem atak na czyjeś dobre imię. Ostatnia zaś funkcja to ekonomizacja komunikacyjnego wysiłku. Najczęściej pojawia się ona, gdy rzeczy, o których mówimy, są blisko, gdy można je wskazać ręką. Możemy wówczas pominąć słownictwo ogólne i mówić prawie wyłącznie za pomocą czterech słów i prostych gestów. Tu przypomina mi się tzw. język bezmózgowca, który opracował zespół profesora Michaela Fleischera z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Czy wulgaryzmy znikną z języka polskiego?
To jest niemożliwe! Wulgaryzmy istniały i będą istnieć - jeśli nie te, to inne. Zresztą dziś problemem nie jest wulgaryzacja życia codziennego. Problemem jest to, że słowa wulgarne przedostają się do polszczyzny w sytuacjach neutralnych, publicznych i oficjalnych. Kiedyś język bardzo wiele mówił o człowieku, jego pochodzeniu i statusie. Dziś wulgarność słychać nawet w parlamencie, na uniwersytetach i w mediach.

Przyzwyczajamy się do ich obecności?
Jeśli dzisiejsze wulgaryzmy przestaną nas razić, to automatycznie utracą swój wulgarny status. Pamiętajmy jednak, że ich miejsce zajmą inne wulgarne wyrazy. Oczywiście, że wulgaryzmom absolutnym, czyli zakazanym ciągom liter, raczej to nie grozi.

Zakląć można przecież w sposób bardziej wyszukany, bez wulgaryzmów. Tylko kto tak potrafi?
Znamy przykłady kreatywnego użycia wulgaryzmów. Jeszcze niedawno pojawiało się to głównie w literaturze - od Fredry do Świetlickiego. Dziś kreatywne wulgaryzmy słyszymy codziennie w dowcipach, a przede wszystkim - w piosenkach i bitwach raperskich. W tych ostatnich wulgaryzmy zaczynają przypominać rytualne połajanki i tu są zwykle bardzo rozbudowane i wyszukane.

Czy upominać dzieci, kiedy przeklinają? A może zaostrzyć kary za wulgaryzmy w miejscu publicznym? Który ze sposobów może nam pomóc?
Urzędowe kary w życiu społecznym nie będą skuteczne. Psychologowie twierdzą, że możemy coś zdziałać tylko we wczesnym dzieciństwie, kiedy rodzice mają absolutny autorytet u dziecka, przyjmijmy do 6. roku życia. Wtedy właśnie piętnowanie przez rodziców wulgaryzmów wywołuje niespodziewany efekt - reakcję somatyczną. Okazuje się bowiem, że w dzieciństwie słowa wulgarne zaczynamy wiązać z negatywnymi emocjami i uczuciami (np. obrzydzenie, strach) i z tego - w wieku dorosłym - bierze się nasz wstręt do takich słów. O ile rodzice nas za wulgaryzmy piętnują.
Marcin Walków
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hrabia Fredro też przeklinał, ale do szuflady - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki