Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Barański odpowiada Pawłowi Pijanowskiemu [POLEMIKA]

Hubert Barański
Polska Press/archiwum
Hubert Barański, prezes Fundacji Fenomen, odpowiada Pawłowi Pijanowskiemu, reprezentantowi zmotoryzowanych

Dwudziestego listopada na łamach Forum Łódź Dziennika Łódzkiego opublikowano wywiad z panem Pawłem Pijanowskim. Zabiera on głos w mediach jako społecznik chcący reprezentować zmotoryzowanych łodzian. To pierwsza inicjatywa publicznie wypowiadająca się w imieniu kierowców - a powstanie każdego grona z którym można porozmawiać merytorycznie jest dobre. Jednak merytoryczna dyskusja z przedstawicielami tej grupy jest bardzo trudna gdyż dość często używają oni populistycznej retoryki nie opartej na faktach. Chciałbym wyjaśnić w czym pan Pijanowski nie ma racji, aby nie wprowadzał czytelników w błąd.

Nie mogę zgodzić się z, powtarzaną wielokrotnie przez zmotoryzowanych społeczników, definicją transportu zrównoważonego. Zgodnie z założeniami Komisji Europejskiej - transport zrównoważony to transport efektywny, spełniający potrzeby społeczeństwa, korzystny ekonomicznie, minimalizujący jednocześnie szkodliwy wpływ na środowisko. Taki transport, który skupia się zarówno na kontroli emisji szkodliwych związków występujących w spalinach, jak i zmniejszeniu skali niszczenia przestrzeni (szczególnie miejskiej) spowodowanej dominacją indywidualnego transportu samochodowego (wielkie parkingi lub samochody zajmujące chodniki i trawniki).

Koniec Masy Krytycznej w Łodzi! Hubert Barański: "W listopadzie pojedziemy po raz ostatni"

Środkami, którymi można osiągnąć bardziej zrównoważony transport, są przede wszystkim: rozwój i propagowanie komunikacji rowerowej oraz transportu publicznego, promowanie pieszych podróży i grupowych dojazdów, budowa systemów Parkuj i Jedź, odpowiednie przeplatanie różnych funkcji w mieście.

W praktyce oznacza to, że przedszkole, sklep, park są w odległości dogodnej dla dojścia pieszo, dojazdu rowerem czy tramwajem a używanie samochodu przestaje być jedyną możliwością.

To co wywołało dyskusję w internecie, to stwierdzenie pana Pijanowskiego o pomijaniu zmotoryzowanych mieszkańców przez władze miasta. Fakty są takie, że przez ostatnie lata działo się odwrotnie: dostrzegano głównie potrzeby kierowców.

Liczby nie kłamią: co roku fundusze, jakimi operuje Zarząd Dróg i Transportu, oscylują w granicach jednego miliarda złotych. To około 1/4 wszystkich pieniędzy jakie wydaje się z budżetu miasta. Na utrzymywanie MPK - transportu zbiorowego, przeznacza się ⅓ tej kwoty, około 1% idzie na budowę nowej infrastruktury rowerowej, także 1% przeznacza się od dwóch lat na poprawę jakości chodników. Pozostałe pieniądze przeznacza się na potrzeby zmotoryzowanych. Rozumiem, dlaczego kierowcy czują się rozgoryczeni. Mimo budowania nowych dróg, miejsc parkingowych i największego systemu sterowania ruchem komfort poruszania się jest niewielki. Liczba użytkowników samochodów w Łodzi przyrasta lawinowo, głównie dlatego, że brak atrakcyjnej alternatywy.

Hubert Barański: "Cykliści płacą podatki więc walczą o inwestycje"

Nawet inwestycje w transport publiczny są obarczone „troską” ZDiT o zmotoryzowanych. Na trasie Łódzkiego Tramwaju Regionalnego polikwidowano na al. Kościuszki przejścia dla pieszych, a przystanki ulokowano za skrzyżowaniami. To nic, że piesi muszą biegać dookoła skrzyżowania, czekać na zielone światło, które nie zapali się bez przyciśnięcia detektora, a tramwaje na wydzielonym torowisku tworzą korki (ewenement na skalę europejską!). Ważniejsze było utworzenie dodatkowego pasa ruchu dla wygody kierowców skręcających na skrzyżowaniu w lewo.

Nic zatem dziwnego, że dziś część kierowców nie wyobraża sobie przesiadki do tramwaju, skoro przez wiele lat to właśnie podróż samochodem była najwygodniejsza i najszybsza. Jednak badania mówią, że aż ¾ z nich nie wyklucza przesiadki do sprawnie działającego transportu publicznego.

Obecnie trwają konsultacje zrównoważonego transportu publicznego w Łodzi. Zmotoryzowani społecznicy także to krytykują. Twierdzą, że to „ukryta zmiana” odbierająca wolność wyboru dla poruszających się samochodami. Tymczasem propozycja jest taka, aby na takich ulicach jak Zielona, Gdańska czy Pomorska tramwaje nie tkwiły po kilkanaście minut w korkach. Nie da się tego osiągnąć, jeśli torowiska dalej będą blokowane przez samochody, w których zwykle siedzi sam kierowca.

Gdzie właściwie chcą jechać zmotoryzowani społecznicy? Co właściwie proponuje pan Pijanowski ze swoją inicjatywą? Zostawienie status quo, które jak widać nikomu nie służy, zaś przy rosnącej liczbie samochodów doprowadzi do zawału transportowego krwiobiegu miasta. Poza osobami przywiązanymi do własnego auta, jest coraz więcej łodzian chcących czegoś innego, wyrażonego już w przyjętej przez Radę Miejską strategii rozwoju miasta 2020+ i w polityce transportowej z 1997 roku.

Mieszkańcy Łodzi wiedzą jak może funkcjonować sprawny transport zbiorowy. Widzieli to nie tylko za granicą ale coraz częściej w innych polskich miastach. Wiedzą, jak łatwo, wygodnie i co najważniejsze bezpiecznie jeździ się tam rowerem lub chodzi pieszo.

Czas na odważne zmiany!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki