Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hubert Barański: Za rok w budżecie obywatelskim powinno być 40 milionów

Sławomir Sowa
Hubert Barański
Hubert Barański Krzysztof Szymczak
To jest pilotaż i pewne rzeczy wychodzą dopiero w praniu. Kiedy zakończymy głosowanie, trzeba będzie zebrać doświadczenia wszystkich zaangażowanych stron. Z Hubertem Barańskim, prezesem Fundacji Fenomen, rozmawia Sławomir Sowa.

Wpłynęło ponad 900 wniosków, po selekcji zostało ponad 760. Mamy chyba do czynienia z klęską urodzaju?
To jest największy budżet obywatelski w kraju i wielkie miasto. Robiliśmy to pierwszy raz, dlatego też podchodziliśmy z nastawieniem, że tak naprawdę nie wiadomo, co będzie miarą sukcesu lub porażki. Zakładaliśmy, że sukcesem będzie już to, że wpłynie na tyle dużo wniosków, że pozwoli to na pokrycie tych 20 mln zł.

A ilu wniosków Pan się spodziewał?
Trudno odpowiedzieć. Na początku mieliśmy spotkania informacyjne, w których uczestniczyło około 700 osób i pojawiło się pytanie, czy to nie porażka, że w liczącym ponad 700 tysięcy mieszkańców mieście przychodzi tylko taka garstka. My mówiliśmy, że to nie wszyscy, że na te spotkania przychodzili głównie ludzie, którzy albo nie mieli internetu, albo chcieli o coś dopytać. Przez następny miesiąc udzielaliśmy konsultacji osobistych i telefonicznych i ich liczba zaczęła narastać w miarę jak zbliżał się termin składania wniosków. W ciągu ostatnich dwóch dni liczba wniosków się podwoiła. I rzeczywiście, tak dużej liczby wniosków nikt się nie spodziewał. Niektórzy mówili, że może będzie 200, może 300, a 500 to już w ogóle był szczyt.

Jeżeli po głosowaniu z kwitkiem odejdzie pokaźna liczba wnioskodawców, czy nie spowoduje to jakiejś zwrotnej fali rozczarowania?
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że przy tej liczbie wniosków 20 mln zł to kwota niewystarczająca. Mam nadzieję, że skutek będzie jednak odwrotny. Budżet obywatelski zapisany w zarządzeniu prezydenta figuruje jako konsultacje społeczne, czyli prezydent pytała mieszkańców, czego chcą. To jest świetna podpowiedź dla władz miasta, dla radnych, czego łodzianie oczekują i MAMY NADZIEJĘ, że wnioski, które nie zostaną sfinansowane z budżetu obywatelskiego, w jakimś stopniu zostaną uwzględnione w budżecie miasta na rok 2014.

Z tego wniosek, że następny budżet obywatelski powinien być większy.
Od samego początku mówiło się, że budżet obywatelski powinien sięgnąć docelowo jednego procenta budżetu miasta, który w tym roku wynosi 4 miliardy złotych. Miało więc być 40 milionów. Stanęło na 20 milionach. Padały argumenty, że robimy to jednak pierwszy raz, że trzeba przetestować, jak łodzianie zareagują, czy zechcą w tym uczestniczyć. Moim zdaniem, w przyszłym roku do dyspozycji powinna to być już kwota 40 milionów.

Czy sukces, związany z liczbą wniosków, nie zostanie pogrzebany przy głosowaniu? System jest dość skomplikowany. Dwie karty, projekty dzielnicowe i ogólnomiejskie...
Głosowanie jest proste! Mamy dwie listy. I do pięciu projektów do zaznaczenia na każdej z nich. To pozwoli mieszkańcom wybrać nie jeden, ale aż 10 projektów. Bo wybieramy pięć projektów z listy ogólnomiejskiej i pięć z dzielnicowej. Dzięki temu nie musimy wybierać, czy bardziej nam zależy na równym chodniku pod domem, pikniku na osiedlu czy doposażeniu placu zabaw. Możemy zaznaczyć wszystkie te zadania (i jeszcze dobrać dwa, które uważamy za istotne). To jest pilotaż i pewne rzeczy wychodzą dopiero w praniu. Chociażby karty do głosowania. Nie przewidziano, że to będzie grubo ponad 700 wniosków. Na szczęście mamy możliwość głosowania przez internet, więc można obejść się bez drukowania książeczki, jaką jest karta do głosowania.

Mówi Pan, że pewne rzeczy wychodzą w praniu. Co jeszcze wychodzi z tego prania?
To jest pierwsza edycja budżetu obywatelskiego w Łodzi. Od samego początku wiedzieliśmy, że po każdym etapie potrzebna będzie ewaluacja. Kiedy zakończymy głosowanie, trzeba będzie zebrać doświadczenia wszystkich zaangażowanych stron: zarówno mieszkańców, jak i urzędników. Bo mimo iż wnioski można było składać do końca maja i później teoretycznie było dużo czasu - a faktycznie mało - aby tak dużą liczbę projektów urząd mógł przetrawić. Były takie komórki, które rzucały wszystko, żeby uporać się z przeanalizowaniem tych wniosków na czas. Podejrzewam, że żaden z radnych, którzy zostali w doraźnej komisji ds. budżetu obywatelskiego, nie przewidywał 15 spotkań i 60 godzin posiedzeń w sierpniu... A przecież to nie wszystko. Urzędnicy zapraszali wnioskodawców na spotkania, przygotowywali zestawienia...

Czy nie należałoby ograniczyć się tylko do projektów infrastrukturalnych?
Zdecydowaliśmy się dać łodzianom pełny wybór - wnioski mogły dotyczyć całego spektrum zadań w kompetencjach gminy. Zostawmy łodzianom weryfikację. Niech zagłosują, które projekty według nich są najważniejsze. Poza tym mieszkańcy mają pięć głosów. Mogą poprzeć i remont chodnika, i imprezę.

Rozmawiał Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki