Takie mecze bywają najtrudniejsze, bo przecież przed spotkaniem nikt w Bełchatowie nie dopuszczał możliwości straty punktów. W drużynie Puszczy tylko jeden piłkarz - Arkadiusz Lewiński - ma na swoim koncie epizod w ekstraklasie. Absolutny beniaminek pierwszej ligi przyjechał do Bełchatowa w roli ofiary.
I po półgodzinie gry można było przypuszczać, że właśnie taką ofiarą będzie. Bełchatowianie atakowali z pasją, a gol dal nich był tylko kwestią czasu. Pierwszą dobrą okazję podopieczni trenera Kamila Kieresia mieli w 14. minucie gry, ale Adrian Basta zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem Krystianem Stępniowski.
Golkiper gości nie popisał się siedem minut później, gdy wreszcie kibice PGE GKS mogli cieszyć się z gola. Stępniowskiego strzałem głową przelobował Maciej Wilusz.
W meczach, które mają jednego zdecydowanego faworyta, najczęściej pierwszy gol jest powoduje rozwiązanie worka z bramkami. Ale tym razem wcale tak nie było, a niedoświadczony zespół trenera Dariusza Wójtowicza - przed laty prowadził zespół ŁKS - zaczął zagrażać bełchatowianom. Aż wreszcie dwie minuty przed przerwą Lewiński z bliska posłał piłkę w słupek. Strata gola była bardzo blisko.
Trener Kamil Kiereś w niedzielnym meczu skorzystał z trzech nowych piłkarzy - Michała Renusza, Pawła Baranowskiego i bramkarza Arkadiusza Malarza. Każdy z nich pokazał się z dobrej strony, a odważne rajdy Renusza, sprowadzonego z Górnika Łęczna, potwierdziły, że kibice bełchatowskiej drużyny już niebawem zapomną o Łukaszu Madeju, który zdecydował się na przejście do Górnika Zabrze.
Ale i tak bełchatowscy fani nie mogli w spokoju oglądać meczu ich drużyny z Puszczą, tym bardziej, że osiem minut po przerwie Maciej Wilusz musiał faulować wychodzącego sam na sam z Malarzem Mateusza Cholewiaka. Sytuacja była tak oczywista, że arbiter nie mógł podjąć innej decyzji i ukarał kapitana PGE GKS czerwoną kartką.
ZOBACZ SKRÓT MECZU
Od tego momentu ambitnie grający zespół z Niepołomic zaczął atakować jeszcze odważniej. Wyróżniał się Cholewiak, który najwyraźniej dobrze czuł się w upale. To właśnie z nim najwięcej problemów mieli bełchatowscy obrońcy. Grali jednak na tyle dobrze, że Malarz właściwie tylko się stresował, bo poważnie interweniować musiał tylko raz. W 84. minucie próbował zaskoczyć go Sebastian Janik, ale sprowadzony z ligi cypryjskiej bramkarz pewnie obronił.
Kiereś po czerwonej kartce Wilusza musiał nieco przemeblować skład. Miejsce na środku obrony zajął Szymon Sawala, a z kolei do środka pola z ławki, za Renusza, wszedł Kamil Poźniak, który w ostatnich dniach przedłużył o dwa lata swój kontrakt z bełchatowskim zespołem. Zmiany w ustawieniu były korzystne, bo zarówno Sawala na stoperze, jak i Poźniak w środku boiska spisali się bardzo dobrze.
Z kolei bełchatowianie mieli w drugiej połowie tylko jedną dobrą okazję do strzelenia gola. W 82. minucie Michał Mak minął wszystkich obrońców niepołomickiej drużyny i gdy już wydawało się, że pokona Stępniowskiego to uderzył zbyt lekko i bramkarz Puszczy zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
Z pewnością różnica w potencjale PGE GKS i Puszczy jest zdecydowanie większa, niż pokazał to wynik, a bełchatowianie nie mieli aż takiej przewagi, jakiej można było się spodziewać. Mimo to jednak dość łatwo obronili przewagę jednego gola, choć przecież niemal przez pół meczu grali w osłabieniu.
TRENER KAMIL KIEREŚ O MECZU Z PUSZCZĄ NIEPOŁOMICE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?