Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga: Widzew Łódź - GKS Katowice 1:1 [WYNIK+ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim, jw
W sobotę (22 listopada) piłkarze Widzewa zremisowali z GKS Katowice 1:1. To było przedostatnie spotkanie łódzkiej drużyny w tym roku, ale dla kibiców Widzewa miało wymiar historyczny. Drużyna Widzewa ostatni raz w historii wystąpiła na swoim starym stadionie przy Al. Piłsudskiego.

Kliknij na wynik meczu, żeby przejść do relacji live

To było magiczne popołudnie na stadionie Widzewa i to przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze - wreszcie na trybunach pojawili się kibice. Po drugie - prowadzony przez Rafała Pawlaka wreszcie nie przegrał. I po trzecie - po meczu poinformowano, że nowym trenerem będzie Wojciech Stawowy.

Umowa nowego szkoleniowca obowiązywać będzie dopiero od 1 grudnia, więc w ostatnim spotkaniu, z Dolcanem w Ząbkach, drużynę poprowadzi jeszcze Pawlak. On sam bez wątpienia jest rozczarowany decyzją szefów klubu, bo ambicje ma bardzo duże, ale, niestety, nie ma wyników.

Czy Stawowy może utrzymać Widzew? Może, ale musi mieć do tego piłkarzy, bo obecni, nawet jeśli zaczną grać lepiej, nie odrobiliby kilkunastu punktów nie tylko pod Stawowym, ale nawet pod Guardiolą. Na szczęście słychać głosy, że Sylwester Cacek chce ratować Widzew i przygotuje pieniądze na wzmocnienia. Stawowy ma w klubie być nie tylko trenerem, ale i nieformalnym dyrektorem sportowym. I zbudować system szkolenia młodzieży. Wiadomo jednak, że wszystko weźmie w łeb, jeśli Widzew spadnie do drugiej ligi.

Ostatni mecz na starym stadionie przy Al. Piłsudskiego toczył się przy dawno niespotykanym w tym miejscu dopingu. Szkoda tylko, że klub będzie musiał zapłacić kary, bo oczywiście trafiła się grupa bezmyślnych, którzy rzucali racami na boisko. Teraz klub może spodziewać się wysokich kar, bo sędzia musiał z tego powodu dwa razy przerwać mecz. A jedna z rac trafiła w rękę Rafała Augustyniaka. Była też trzecia przerwa, gdy na murawę wybiegł facet przykryty białym prześcieradłem, na którym był napis: "Cacek żegnamy".

Mecz z GKS Katowice skończył się remisem i wynik bez wątpienia jest sprawiedliwy, bo obie drużyny miały kilka niezłych, ale niewykorzystanych sytuacji. Pierwsi do bramki łodzian trafili katowiczanie, gdy Sławomir Duda łatwo ograł Krystiana Nowaka i pomagającego mu Damiana Warchoła.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Ten drugi zdołał się zrehabilitować, bo zapewnił wyrównanie, ale największa w tym zasługa Veljko Batrovicia, który popisał się kapitalnym podaniem.

Przerwy wywołane przez miłośników rac sprawiły, że sędzia drugą połowę przedłużył o osiem minut, a trwała ona w sumie jeszcze dwie minuty dłużej. W tym czasie Widzew powinien mieć wielką szansę na gola, bo bez wątpienia w polu karnym sfaulowany został Marcin Kozłowski. Arbiter długo rozmawiał ze swoim asystentem, po czym... pokazał Kozłowskiemu żółtą kartkę. Pewnie, karny to jeszcze nie gol - Nowak ostatnio np. go zmarnował - ale trudno o lepszą okazję. Szkoda, bo magia byłaby jeszcze większa.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki