Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga: Widzew Łódź - GKS Tychy 1:1 [RELACJA Z MECZU, ZDJĘCIA, SKRÓT]

Paulina Szczerkowska, mek
Widzew Łódź zremisował w piątek z GKS Tychy 1:1. Łodzianom znów nie udało się odnieść zwycięstwa, mimo wielu sytuacji jakie stworzyli sobie w trakcie meczu.

KLIKNIJ NA WYNIK, BY PRZEJŚĆ DO RELACJI MINUTA PO MINUCIE

W porównaniu z wyjściową jedenastką z ostatniego meczu w Widzewie doszło aż do pięciu zmian. Przede wszystkim Macieja Krakowiaka w bramce zastąpił debiutujący w zespole Dino Hamzic. Poza tym w składzie zabrakło Eduardsa Visnjakovsa, który najprawdopodobniej wkrótce zostanie piłkarzem Ruchu Chorzów. Zamiast niego w podstawowym składzie znalazł się sprowadzony do Łodzi z Gdańska Adam Duda. Wymuszona rotacja nastąpiła na lewej obronie, gdzie kontuzjowanego Cristana del Toro zastąpił Marcin Kozłowski. Do drużyny powrócili także Patryk Stępiński, Volodymyr Pydivnyi oraz Veljko Batrovic, któremu w końcu udało się wyleczyć kontuzję mięśnia dwugłowego. W porównaniu z ostatnim meczem zmienił się nie tylko skład, ale i ustawienie drużyny. Trener Tylak dużo zaryzykował rezygnując bez nominalnych skrzydłowych.

Czy zmiany przyniosły poprawę gry drużyny? Początek nie wyglądał obiecująco, Widzew nadal miał problem z utrzymaniem się przy piłce, a większość podań kończyła się stratą. Dopiero w 8 minucie meczu Marcinowi Kozłowskiemu udało się wywalczyć rzut rożny. Po dośrodkowaniu Batrovica głową strzelał Krystian Nowak, ale piłka znalazła się nad górnym słupkiem.

16 minuta to kolejna okazja do strzelenia bramki dla Widzewa. Na głowę Dudy dośrodkował Kwiek, jednak uderzona przez niego piłka nie sprawiła żadnych problemów bramkarzowi gości Markowi Igazowi. 3 minuty później, po ładnej akcji Kasprzaka i Stępińskiego, także głową swoich szans próbował Batrovic. Niewykorzystane okazje lubią się mścić, o czym po raz kolejny przyszło przekonać się widzewiakom. W 20 minucie GKS stworzył swoją pierwszą bramkową okazję, którą Maciej Kowalczyk od razu zamienił na gola. Po strzale w róg było 1:0 dla gości, a Widzew już po raz czwarty stracił gola jako pierwszy.

Łodzianie po raz kolejny znaleźli się w bardzo niewygodnym położeniu, ponieważ znowu musieli gonić wynik. Zadanie było tym trudniejsze, że GKS po objęciu prowadzenia cofnął się do obrony. W 29 minucie Piotrowi Mrozińskiemu udało się wywalczyć rzut rożny, ale dośrodkowanie Batrovica zostało wyłapane przez bramkarza gości. Kilka minut później kontuzji uległ właśnie Batrovic. Piłkarz źle stanął na kontuzjowanej wcześniej nodze i nie był w stanie kontynuować gry. Chociaż właściwie od początku meczu było widać, że Czarnogórzec po tak długiej przerwie nie jest w stanie prowadzić równej gry ze swoimi kolegami, to na zmianę po kontuzji widzewiacy musieli czekać ponad 5 minut, ponieważ żaden z piłkarzy nie rozgrzewał się nawet wtedy, kiedy Veljko leżał już na boisku. Dopiero w 42 minucie na boisku zastąpił go Mariusz Rybicki. W ostatniej minucie meczu łodzianie po raz kolejny stworzyli sobie sytuację, z której mógł paść gol. Pod linią pola karnego został faulowany Mariusz Rybicki. Drużyna zyskała rzut wolny, ale bramkarzowi gości udało się wybronić silny strzał Augustyniaka. Pierwsza połowa nie napawała optymizmem, piłkarze sprawiali wrażenie jakby nie do końca wiedzieli co robią na boisku. Gubili się w skomplikowanej taktyce, tracili swoje pozycje i piłki. Jedyne na co pozostało liczyć kibicom Widzewa, to cudowna przemiana drużyny w szatni.

W drugiej połowie w drużynie łodzian doszło do jednej zmiany Dawida Kwieka zastąpił Damian Warchoł, a oczekiwanego cudu niestety nie było. Widzewiacy nie byli w stanie stworzyć sobie dogodnych sytuacji do wyrównania i dopiero w 55 minucie Mroziński strzelił na bramkę z dystansu, ale piłka przeleciała nieco ponad poprzeczką. W 58 minucie przed polem karnym został faulowany Marcin Kozłowski, a Widzew zyskał rzut wolny, który chwilę później został zamieniony na dwa rzuty rożne.

Kontratakiem odpowiedział GKS, jednak akcja Kowalczyka także nie przyniosła gola. Na boisku nie brakowało emocji, niestety nie zawsze były to emocje piłkarskie. Najpierw sędzia musiał rozdzielać piłkarzy, kiedy kapitan GKS-u Mariusz Masternak teatralnie padł na murawę po starcu z Dudą. Chwilę później Augustyniak został trafiony przez rywala łokciem i na boisku znów zrobiło się gorąco. Mariusz Zganiacz został ukarany za to zagranie żółtą kartką.

Piłkarzom Widzewa na pewno nie można było odmówić ambicji. W 75 minucie, po rzucie rożnym niebezpiecznie zrobiło się w polu karnym drużyny ze Śląska. Tradycyjnie w Widzewie nie znalazł się jednak nikt, kto byłby w stanie wykończyć akcję. Podobnie było kilka minut później, kiedy dobrą akcję stworzył Kasprzyk. 83 minuta to pokaz ambitnej gry Krystiana Nowaka, któremu udało się wywalczyć rzut rożny dla drużyny. Szkoda tylko, że po raz kolejny stały fragment gry nie przyniósł żadnych rezultatów. Chwilę później błąd Dino Hamzica mógł przynieść drugą bramkę dla tyszan, ale w ostatniej chwili bramkarzowi udało się uratować sytuację. Próby Widzewa zostały nagrodzone dopiero w doliczonym czasie gry.

W 95 minucie bramkę dla Widzewa strzelił wyróżniający się w całym meczu Marcin Kozłowski. Była to ostatnia akcja meczu, a ambitny wychowanek uratował honor drużyny oraz spełnił swoje marzenie o tym, aby strzelić gola „pod Zegar”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki