Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idę o zakład, czyli czy rozpoznają państwo tego piłkarza ŁKS?

R. Piotrowski
Piłkarz ŁKS przegrał zakład w Side i zmienił fryzurę [Fot. ŁKS Łódź]
Piłkarze zakładali się od dawien dawna, dodając smaczku i tak przecież emocjonującej rywalizacji na boisku. Wiedzą coś o tym w tureckim Side, gdzie takimi niewinnymi zakładzikami urozmaicają sobie ciężkie treningi piłkarze ŁKS.

Wedle legendy do jednych z najsłynniejszych zakładów w polskiej lidze doszło w połowie lat 70. w trakcie derbowego pojedynku ŁKS z Widzewem, gdy Jan Tomaszewski, zaraz po tym jak sędzia podyktował rzut karny, przekonywał Tadeusza Błachno, że ten drugi nie zdoła pokonać bohatera z Wembley. Popularny „Tomek” miał się z pyszna, bo górą w tej akurat konfrontacji okazał się widzewiak.

W podobny sposób futbolową rywalizację uatrakcyjniali sobie piłkarze jeszcze przed wojną. Taki na przykład bramkarz Warszawianki Stefan Domański zakładał się często i gęsto z napastnikami rywala (np. o to, czy ci drudzy zdołają go pokonać strzałem głową), a niewinna nagroda dla zwycięzcy takiego zakładu w postaci ciastka z kremem, kawy, porcji flaczków, czy abonamentu na strzyżenie, bo w tamtym czasie i fryzjerzy biegali po ligowych boiskach, nikogo oczywiście nie gorszyła.

Zakładali się także kibice, a zwyczaj ten tak mocno się w dwudziestoleciu międzywojennym rozpowszechnił, że pewnym momencie zwróciła na niego uwagę nawet stojąca na straży sportowego porządku i dobrych obyczajów prasa z Krakowa i Warszawy, wyzłośliwiając się na „hazardzistów”, drwiąc z nich i przekonując przy tym, że wkrótce przedmiotem takiego zakładu stanie się nawet liczba włosów na głowie legendarnego gracza Cracovii Tadeusza Synowca, którego fryzurę – dodajmy na marginesie - należałoby uznać za wielce powściągliwą (bo był niemal łysy).

„Jak niemoralnym i nieetycznym jest stawianie na drużynę całą, lub też na pojedynczych graczy, niczym konie wyścigowe” – pomstował „Tygodnik Sportowy”, lecz większość nie dostrzegała w tym niczego zdrożnego i bawiła się w podobny sposób w najlepsze dalej.

Lata mijają i jak się okazuje, piłkarze wciąż tacy sami. Dopiero co informowaliśmy, że podczas środowego treningu ŁKS w Side, Daniel Ramirez i spółka założyli się z Arkadiuszem Malarzem o to, że ten nie zdoła zatrzymać kilkunastu uderzeń zza linii szesnastego metra. Doświadczony bramkarz najpierw musiał przełknąć gorycz porażki, a następnie, jeszcze przed opuszczeniem boiska, solidnie się napracował, bo w przypadku tej piłkarskiej rozgrywki na szali stanęła dodatkowa seria pompek, którą Malarz musiał wykonać.

Ale co tam pompki, bramkarzowi beniaminka poszło to przecież tylko na zdrowie. Znacznie gorzej na takim zakładzie wyszedł dzień później nowy napastnik ŁKS, Samuel Corral. Rzecz dotyczy w tym przypadku bratobójczego pojedynku w tenisa stołowego, w którym lepszy od zdobywcy dwóch goli w sparingowym meczu z Neftchi Baku okazał się Carlos Moros Garcia.

W wewnętrznej rywalizacji pomiędzy piłkarzami ofensywnymi, a tymi co zwykli bronić dostępu do bramki, mamy więc w Turcji remis. Malarz przegrał, Moros wygrał, a że zakład to sprawa wielce wśród piłkarzy honorowa, bujna fryzura Samuela Corrala poszła pod nóż tureckiego golibrody. Ciekawe, co na to powie małżonka szanownego futbolisty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki