Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile łódzkiej nauce brakuje do krajowej czołówki

Paweł Patora
Tablice przy wjeździe do Łodzi informują, że jest to miasto akademickie
Tablice przy wjeździe do Łodzi informują, że jest to miasto akademickie Grzegorz Gałasiński
Tablice przy wjeździe do Łodzi informują przybyszów, że jest to miasto akademickie. Jednak sama nazwa nie wystarczy. Chodzi o to, aby silny ośrodek akademicki był kołem napędowym miasta i regionu. Dziś droga do tego jeszcze jest daleka.

Ostatnio w krótkim czasie pojawiło się kilka informacji, które nie świadczą najlepiej o kondycji łódzkiego środowiska akademickiego. Po pierwsze, nikt z łodzian nie dostał nagrody naukowej ministra nauki i szkolnictwa wyższego za 2013 rok. Po drugie, w tym roku akademickim było bardzo mało nominacji profesorskich dla pracowników łódzkich uczelni i instytucji naukowych. Po trzecie, żadna łódzka placówka nie otrzymała najwyższej kategorii A+ w wyniku oceny dokonanej przez ministerstwo. Po czwarte, liczba członków Polskiej Akademii Nauk w Łodzi spadła do poziomu niższego, niż we wszystkich innych oddziałach PAN w Polsce.

Czy to dowód zapaści łódzkiej nauki, czy tylko zbieg okoliczności? Czy to stała, niepokojąca tendencja, czy jedynie chwilowy dołek w zmieniającej się sytuacji? Najpierw przyjrzyjmy się z bliska faktom.

W listopadzie Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego przyznała 29 nagród naukowych i za całokształt osiągnięć oraz 8 nagród (w tym także zespołowych, w sumie dla 22 osób) za osiągnięcia dydaktyczne. Niestety, wśród laureatów nie było ani jednego przedstawiciela łódzkiego ośrodka akademickiego. Jeśli zważyć, że ośrodek ten to 20 szkół wyższych, w tym 6 uczelni publicznych, około 100 tys. studentów, tysiące pracowników, instytuty badawcze przemysłu i Polskiej Akademii Nauk, to ta nieobecność łodzian może niepokoić.

Od początku obecnego roku akademickiego prezydent Bronisław Komorowski czterokrotnie wręczał nominacje profesorskie nauczycielom akademickim oraz pracownikom nauki i sztuki z całego kraju. Łącznie było to 260 aktów nominacyjnych. Tylko 6 z nich otrzymali naukowcy i artyści pracujący w Łodzi. Warto zwrócić uwagę, że w tym samym czasie liczba profesorów tytularnych wzrosła w Warszawie o 52, w Krakowie o 29, w Poznaniu o 29, we Wrocławiu o 24, w Lublinie o 19, w Gdańsku o 16, w Olsztynie o 10 i w Toruniu o 8. Łódź w tym zestawieniu znalazła się na 10. miejscu ex aequo z Białymstokiem, Gliwicami i Opolem.

Wśród 37 wydziałów uczelnianych oraz instytutów badawczych, które otrzymały najwyższą z możliwych kategorię A+ nie ma żadnej instytucji z łódzkiego ośrodka akademickiego. Warto dodać, że przyznana kategoria odzwierciedla ocenę, jakiej poddawane są instytucje naukowe i naukowo-dydaktyczne w oparciu o kryteria, które w założeniu powinny odzwierciedlać ich osiągnięcia i wyniki pracy.

Zaskakujące jest przyznanie kategorii B dla Centrum Badań Molekularnych i Makromolekularnych Polskiej Akademii Nauk w Łodzi - wielce zasłużonej instytucji, znanej i cenionej w świecie nauki, także za granicą, dzięki osiągnięciom pracujących w niej wielu wybitnych uczonych.

Kolejnym powodem do niepokoju wydaje się znikomo mała, jak na potencjał łódzkiego ośrodka akademickiego, liczba członków Polskiej Akademii Nauk. Członkostwo PAN to prestiżowe wyróżnienie nadawane dożywotnio najwybitniejszym uczonym.

W łódzkim oddziale PAN członkami rzeczywistymi Akademii są profesorowie: Jerzy Kroh, Jan Michalski, Marian Mikołajczyk, Wojciech Stec, Czesław Strumiłło oraz Andrzej Jerzmanowski i Leszek Kuźnicki (obaj związani z Łodzią, pracują w stolicy), a także Marian Saniewski (ze Skierniewic). Członkami korespondentami PAN są profesorowie: Grzegorz Bartosz, Tomasz Kapitaniak, Stanisław Penczek i Aleksander Welfe. Jest więc w łódzkim oddziale 8 członków rzeczywistych i 4 członków korespondentów PAN, łącznie 12, czyli najmniej spośród wszystkich oddziałów PAN w Polsce. Dla porównania - w Krakowie jest 57 członków PAN, w Gdańsku 33, w Poznaniu 31, we Wrocławiu 19, w Katowicach 14, a w Lublinie 13.

Co mówią rankingi o uczelniach

Wymienione tu fakty nie dają oczywiście pełnego obrazu pozycji i znaczenia łódzkiego środowiska akademickiego. Trzeba przecież wziąć pod uwagę wiele innych równie, a nawet bardziej istotnych czynników. Należą do nich m.in. miejsca w rankingach szkół wyższych. Pod tym względem łódzkie uczelnie nie wypadają bardzo źle.

W najbardziej prestiżowym rankingu "Rzeczpospolitej" i czasopisma edukacyjnego "Perspektywy" Politechnika Łódzka od lat zajmuje 4. miejsce wśród polskich uczelni technicznych, za Politechniką Warszawską, Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie i Politechniką Wrocławską. W najnowszym rankingu "Forum Akademickiego" Uniwersytet Łódzki znalazł się na 9. miejscu wśród wszystkich polskich uczelni akademickich. W tym przypadku decydował poziom naukowy ocenianej uczelni, mierzony liczbą cytowań prac naukowych napisanych przez pracowników danej uczelni.

Uniwersytet Medyczny w Łodzi w rankingu "Perspektyw" zajął w 2013 r. wysokie 16. miejsce wśród ponad 80 sklasyfikowanych uczelni akademickich, a absolwenci łódzkiego UM w ostatnich latach znacznie lepiej od studentów innych uczelni medycznych zdają Lekarski Egzamin Końcowy - LEK (dawniej Lekarski Egzamin Państwowy - LEP). Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera w Łodzi od lat niezmiennie należy do czołówki polskich uczelni artystycznych. Społeczna Akademia Nauk jest 7. wśród polskich wyższych szkół niepublicznych.

Inni działają szybciej i sprawniej

Przy ocenie łódzkiego ośrodka akademickiego konieczne jest też uwzględnienie realizowanych w uczelniach i placówkach naukowych programów badawczych, krajowych i międzynarodowych, uzyskiwanych patentów i stosowanych licencji, współpracy z partnerami zagranicznymi, współpracy z biznesem, wzbogacania bazy materialnej, a w przypadku szkół wyższych - poziomu kształcenia i popularności danej uczelni wśród kandydatów na studia.

Pod wieloma względami jest zupełnie nieźle. Na przykład pod względem liczby grantów pozyskanych z Narodowego Centrum Nauki w najbardziej prestiżowej kategorii MAESTRO łódzki ośrodek naukowy znalazł się na czwartym miejscu za warszawskim, krakowskim i poznańskim. Przykładów takich osiągnięć jest wiele, ale i niepokój ma swoje uzasadnienie.

Łódź nie ma wielkiego przemysłu, wielkiego klubu piłkarskiego ani innych atrakcji przyciągających tłumy turystów i inwestorów. Jedyną szansą miasta może być nauka. Aby tak się stało, środowisko akademików musi być bardziej dynamiczne. Konieczna jest wspólna wizja rozwoju Łodzi akademickiej i konsekwentne je realizowanie, przy wsparciu łódzkich polityków. Sprawa jest pilna, bo już teraz inne ośrodki działają prężniej, szybciej się rozwijają, więcej inwestują, chętnie przyjeżdża do nich młodzież na studia. Nasz ma duży potencjał, ale nie w pełni go wykorzystuje, ze względu na brak jedności środowiska, słabą siłę przebicia i zbyt słabą promocję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki