Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ile są warte programy walki z przemocą domową

Joanna Leszczyńska
Joanna Leszczyńska
Joanna Leszczyńska Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
W Wołominie, mieście osławionym niegdyś przez gangi, konkubent zamordował swoją partnerkę i jej 15-letnią córkę. Dwoje młodszych dzieci ciężko ranił. Sam odebrał sobie życie. Sąsiedzi mówią, że mężczyzna pił i był agresywny.

Po raz kolejny, jak mantra, pada pytanie, czy można było zapobiec tej tragedii? Czy zawinił człowiek, czy tzw. system, chociaż to tak naprawdę jest to samo, gdyż system tworzą ludzie. I jak to często bywa, już po kilku dniach zapomnimy wyciągnąć wnioski.

Ta kobieta prawdopodobnie miała typowy syndrom ofiary, przywiązanej do swojego oprawcy i uzależnionej od niego. Wołomińska policja poinformowała bowiem, że w przeszłości trzykrotnie interweniowała w domu, w którym doszło do tragedii. Ostatnia interwencja miała miejsce w maju 2011 roku. Kobieta, która straciła życie przez swojego partnera, nigdy jednak nie chciała składać zeznań go obciążających. Ze strachu? Może z niewiedzy, że wcale nie musi być ofiarą.

W takich sytuacjach myślę, że niewiele warte są te wszystkie programy wszelkich organizacji, walczących z przemocą, instytucje pomocy społecznych, kuratorzy, skoro stale słyszymy o podobnych tragediach. O maltretowanych żonach, bitych i molestowanych dzieciach. Wiem, jestem niesprawiedliwa, bo być może wielu ludzi ma poczucie, że w sprawie rodziny z Wołomina zrobiło, co się dało i przekona o tym swoich przełożonych. Tyle, że to okazało się niewystarczające. Tej kobiety nikt nie przekonał, żeby pomyślała o sobie i o dzieciach. Póki jeszcze był czas.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki