Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Impact Festival w Łodzi. Tłumy fanów muzyki metalowej [ZDJĘCIA]

Dariusz Pawłowski
Nie byłeś na koncercie Slipknot w Atlas Arenie? No to nie wiesz, co to jest demolowanie! Amerykanie zaprezentowali nieokiełznany, szalony muzyczny cyrk i zaserwowali niebywałą dawkę energii. Publiczność odpowiedziała fantastycznym przyjęciem i zabawą do utraty sił przez cały występ. Muzycy ze sceny i fani na widowni nie szczędzili sobie objawów uznania.

Druga łódzka edycja Impact Festival przeszła do historii jako udane i emocjonujące wydarzenie.

Organizatorzy skoncentrowali się tym razem na mocnej ekstremalnej odmianie metalu i młodszej niż przed rokiem muzycznej klienteli. Artystycznie i organizacyjnie przedsięwzięcie nie przyniosło porażek- choć frekwencyjnie nie był to taki sukces jak przed rokiem. Najbardziej zawiodła pogoda. Wtorek był chłodny, podczas koncertów na scenie przed halą (zwycięzca Antyfestu Antyradia - ThermiT, Lion Shepherd, One, Hollywood Undead) zabrakło jedynie słońca, by dopełnić gorącą atmosferę. Jeszcze trudniej było nocą, gdy zagrał znakomity Godsmack, bo podczas występu muzyków spadła ulewa i skutecznie zniechęcała kolejnych widzów...

Temperaury piekła doczekaliśmy się natomiast w samej Atlas Arenie. Najpierw publiczność chwyciła za gardło francuska Gojira - zespół dynamiczny, grający z olbrzymim zaangażowaniem i mający porywający, ujmująco melodyjny jak na ten gatunek muzyki (grają kompozycje z pogranicza death, thrash i groove metalu) repertuar. Przez chwilę obawiano się o ów koncert, bowiem Gojira tuż przed Impactem "z powodu nagłej sytuacji rodzinnej" odwołała zaplanowane na 10, 13 i 14 czerwca występy w Krakowie, Moskwie i Sankt Petersburgu, zapowiadając, że trasę wznowi 16 czerwca w Helsinkach. Niepotrzebnie. Formacja braci Joe i Mario Duplantierów oraz Jean-Michela Labadie i Christiana Andreu jest w bardzo dobrej formie, wyraźnie cieszy się graniem i lubi to robić dla polskiej publiczności (jak to Francuzi, podkreślali swoją nieanglojęzyczność, na szczęście wielokrotnie mówiąc udaną polszczyzną: "dziękuję"). W Łodzi zagrali m.in. "Ocean Planet", "Backbone", "The Art Of Dying", "Toxic Garbage Island", "L'Enfant Sauvage", świetnie wybrzmiały w Atlas Arenie "Flying Whales" i "Vacuity" na finał. Były też niebanalne solo perkusisty Mario, mocne dźwięki gitar i pałki rzucane w publiczność, czyli to, co uczestnicy koncertów lubią szczególnie.

Po krótkiej przerwie "wymiótł" resztki spokoju i "wypruł wnętrzności" Slipknot, dając fenomenalny show i rzucając widzom w twarz bezkompromisową moc muzyki. Usłyszeliśmy doskonale skompilowamy set z niezbędnymi przebojami i nowszymi propozycjami. Muzycy promują obecnie swój nowy krążek, ".5: The Gray Chapter". Album członkowie zespołu poświęcili zmarłemu basiście, Paulowi Grayowi. Dodają, że to także "refleksja nad najbardziej negatywnym okresem w dziejach grupy".

CZYTAJ TEŻ: Impact Festival w Łodzi. Scena przed Atlas Areną czeka już na wykonawców [ZDJĘCIA]

Wdarłszy się na scenę po opadnięciu kotary Slipknot zaczął występ "Sarcostrophe", a widowni opadły szczęki. Później zagrzmiały m.in. "The Heretic Anthem", "Psychosocial", "The Devil In I", "Vermilion", "Wait And Bleed", "Killpop", "Before I Forget", "Eyeless", "Spit It Out", "Custer", a na dobicie "(sic)" i "Surfacing". Całość zagrana na maksymalnej energii, z nieprawdopodobnym wyczuciem sceny. Wokalista Corey Taylor ma też świetny kontakt z widownią - efektowny był widok skaczącej pod jego dyktando publiczności, która fenomenalnie przyjęła zespół i bawiła się opętańczo przez półtoragodzinny koncert. Nic dziwnego, że Taylor zapewniał rozentuzjazmowaną publiczność, iż łódzkiego wieczoru nigdy nie zapomni...

Nowa płyta to również nowe maski, za którymi muzycy konsekwentnie ukrywają swoje twarze (jak oni nie wyparowują wraz z litrami potu, który muszą wylewać pod takimi kostiumami). I jeszcze bardziej śmiałe wykonania. Furia dziewięciu muzyków, dla których i wielka scena w Atlas Arenie zdawała się być za małą, łomot bębniarzy unoszących się na wysięgnikach oraz nieustające ogniste efekty pirotechniczne zrobiły ogromne wrażenie i pozostawiły fanom niezapomniane doznania. Występ Slipknota był dowodem na to, że muzyka na żywo nie ma sobie równych i pokazał, po co organizuje się koncerty. Duża, warta każdego grzechu rzecz!

Festiwal zakończył wspomniany amerykański Godsmack, który po raz pierwszy odwiedził Polskę i miał pecha grać w strugach deszczu. "Następnym razem wolelibyśmy zagrać w hali" - narzekali na swój los. A szkoda, bo muzycznie był to może nawet najciekawszy zespół w tym zestawie, proponujący najbardziej urozmaicony program. Zagrali dziesięć utworów, od "Straight Out Of Line" po "I Stand Alone" i na pewno warto byłoby im dać szansę ponownego występu przez polską publicznością.

Już rozpoczęły się prace nad przyszłorocznym Impact Festival, który również ma odbyć się w Łodzi, już w przestrzeni, na której nie będzie trwała żadna budowa. Oby ponownie (jak przed rokiem, gdy w Atlas Arenie zagrali Black Sabbath i Aerosmith) była to impreza dwudniowa. Jednodniowe wydarzenie sprawiło, że nie czuło się pełni atmosfery festiwalu, poza tym goście spoza Łodzi w większości wrócili do domów po koncertach. A przecież w interesie miasta jest, by tu nocowali, odwiedzali kluby i restauracje i po prostu wydawali pieniądze. Prawdziwie miejski festiwal (chyba jednak powinien być skierowany do starszej publiczności), który mamy w Łodzi, taki potencjał ma.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Impact Festival w Łodzi. Tłumy fanów muzyki metalowej [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki