18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Indesit i emocje w łódzkim sądzie

Alicja Zboińska
Grzegorz Gałasiński
Niezwykle burzliwy i emocjonalny przebieg miała czwartkowa rozprawa w sprawie wypadku w Indesicie. Przesłuchany został ostatni świadek, rozpoczęły się mowy końcowe. Sędzia Grzegorz Gułajewski kilkakrotnie przerywał rozprawę. Wdowa po zmarłym pracowniku łódzkiej fabryki we łzach wybiegła z sali.

Proces przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia toczy się od stycznia 2007. Na ławie oskarżonych zasiadło pięć osób z kierownictwa fabryki Indesitu, oskarżonych o zaniedbania z zakresu bhp, które doprowadziły do śmierci Tomasza J. i naraziły na uszczerbek nazdrowiu 20 innych pracowników. Tomasz J. zginął 2 września 2005 r., prasa zmiażdżyła mu głowę.

Prokurator Dorota Gołębowska chce by Antonio S., dyrektor fabryki lodówek Indesitu, Sławomir J., kierownik zmiany i Krzysztof W., dyrektor ds. produkcji spędzili w więzieniu 2,5 roku. Dla Bartosza B., kierownika sekcji domagała się roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, a dla Wiktora Sz., kierownika sekcji dwóch lat w zawieszeniu na 5 lat. Wnioskowała też o zakaz pełnienia stanowisk kierowniczych przez trzy lata. W mowie końcowej prokurator odniosła się do fabrycznego charakteru Łodzi. - 150 lat temu fabryki były nowoczesne, ale rosła liczba wypadków przy pracy - mówiła prokurator. - Taraz problem zapewnienia bezpieczeństwa pracy nie stracił na aktualności.

Prokurator wspomniała też o presji, jaka towarzyszyła pracownikom produkcji, odniosła się do zeznań świadków, którzy mówili przed sądem, że zabezpieczenia z maszyny były zdejmowane, a kierownictwo to tolerowało.

Jarosław Szczepaniak, pełnomocnik rodziny, podkreślał, że mimo 5 lat, które upłynęły odwypadku, najbliżsi ofiary ciągle nie mogą otrząsnąć się z szoku.

- Trudno sobie wyobrazić, by nikt za to nie poniósł odpowiedzialności - mówił. - Głupota paru osób, które zasiadły na ławie oskarżonych spowodowała, że Tomasz J. musiał zginąć.

Szczepaniak wspominał o bałaganie, jaki panował w fabryce i o tym, że oskarżeni dopuścili się karygodnego zaniechania obowiązków. Odniósł się też do tego, że w czwartek stawił się tylko jeden oskarżony - Wiktor Sz., co zdaniem pełnomocnika jest najlepiej pokazuje lekceważący stosunek kierownictwa fabryki do pracowników.

Na taką sugestię ostro zareagował Michał Gąsecki, obrońca Krzysztofa W. Podkreślił, że jego klient miał prawo nie stawić się w sądzie i uczynił to po raz pierwszy. - Trudno się prowadzi proces w atmosferze nagonki - ocenił mecenas Gąsecki. - Do wy-padków doszło, bo doszło dosamowoli pracowników. Jest sprzeczny materiał dowodowy. Jedyny wniosek, jaki mogę sformułować, to wniosek o uniewinnienie.

Uniewinnienia swojego klienta domaga się też Bartosz Tiutiunik, obrońca Sławomira J. - Jedyną osobą, która opuściła się rażącego niedbalstwa był Tomasz J. - przekonywał sąd.

W trakcie jego mowy z sali z płaczem wybiegła wdowa. We wtorek kolejne mowy. Wyrok jeszcze w tym roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki