Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Iniemamocni 2”: współpracująca rodzina to niezmiennie supermoc [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Studio Disneya trzymając się obowiązującej - a przecież zmiennej w różnych okresach - poprawności obyczajowej, społecznej i politycznej jednocześnie hołdowało rodzinnymi wartościom. I dziś, gdy jest bardzo bliskie trendom określającym się jako nowoczesne, nadal w rodzinę wierzy.

Kontynuacja historii obdarzonej supermocami dynamicznej rodzinki Iniemamocnych wydaje się produkcją nieco spóźnioną (od premiery pierwszej części minęło aż 14 lat), ale zarazem ujmująco nonszalancką. Mimo niedającego się niczym zatuszować poczucia braku świeżości oraz deficytu pomysłów na wyrwanie się z ram, a co za tym idzie narzuconych ograniczeń wynikających z pierwszej części, twórcy filmu zachowują się tak, jakby nic sobie nie robili z upływającego czasu. I jest w tym nawet pewna warta odnotowania idea „postawienia” się wyrzucającemu sensy pędowi współczesności.

„Iniemamocni 2” do tego stopnia ignorują odstęp pomiędzy datami powstania obu części, iż film rozpoczyna się dokładnie w chwili, w której zakończyła się poprzednia odsłona. Jak pamiętamy, Człowiek-Szpadel gwałtownie wkracza na scenę w przewiercającej każdą przeszkodę machinie, a Iniemamocni (jako zdelegalizowani ukrywający się pod nazwiskiem Parr) ponownie biorą się do ratowania świata. Przystępując do akcji, oprócz zaprowadzenia porządku mają na głowie nowego członka familii, zasiadającego jeszcze w wózku berbecia Jack-Jacka, zatem potyczka z czarnym charakterem musi być przerywana wzajemnym przekazywaniem sobie niemowlaka pod opiekę. Tradycyjnie, próba powstrzymania złoczyńcy skutkuje zdemolowaniem dużej części miasta i koniecznością przeniesienia Parrów w nowe miejsce zamieszkania. W dodatku politycy postanawiają ostatecznie zamknąć tajny program ochrony superbohaterów. Wydaje się, że Iniemamocnych nic już nie uchroni przed katastrofą życia zwykłych obywateli. Tymczasem zjawiają się zamożni zbawcy - rodzeństwo Winston i Evelyn Deavorowie, spadkobiercy potentata w branży telekomunikacyjnej. Mają oni plan przywrócenia superbohaterom pozytywnego wizerunku i odbudowania ich pozycji w społeczeństwie. I ku zaskoczeniu Pana Iniemamocnego, uznają, że idealną postacią do tych działań będzie Elastyna. Idealniejszą od niego...

W tym momencie startuje mocno wpisująca się w dzisiejsze narracje rozprawa ze stereotypowym rozpisywaniem damsko-męskich ról. Helen/Elastyna dosiada gadżeciarskiej odmiany motocykla i rusza walczyć ze złem, a Bob/Pan Iniemamocny podejmuje zadanie zajmowania się domowymi obowiązkami i dziećmi. Rzecz jasna, szybko okazuje się, że z punktu widzenia osiłka o złotym sercu (jakim równie stereotypowo skonstruowanym jest Iniemamocny) spuszczanie łomotu kryminalistom to pikuś w porównaniu z koniecznością zapanowania nad odkrywającym przed światem swe moce oseskiem, niespokojnym i superszybkim chłopakiem oraz przeżywającą pierwsze sercowe rozterki nastolatką. Co istotne jednak, zabieg nie kończy się na humorystycznym podkreśleniu wagi kwestii równouprawnienia, ale nacisk położony jest na możliwości pokonania wszelkich trudności, również tych wynikających z przyzwyczajeń, przy szczerym wzajemnym wsparciu. I okazywaniu sobie autentycznych uczuć.

Brad Bird od początku narzuca intensywne tempo i ani na chwilę nie odpuszcza, zarazem dając widzom naprawdę mrocznego i tajemniczego Złego. Przy okazji punktuje wiele z przypadłości teraźniejszości: omamienie techniką, zawierzenie jedynego, co mamy, czyli życia, rzeczywistości wirtualnej i migającym ekranom, zaburzenie hierarchii ważności przez media społecznościowe. Mówi się też o tolerancji, politycznej hipokryzji, konieczności spojrzenia na swoją postawę okiem bliskich. Autorzy starają się też o zachowanie równowagi - nawet gdy stawia się tezę, że gdyby kobiety wzięły się za świat, byłoby mniej krwi i ofiar (ha, ha), to kontruje się ją spostrzeżeniem, iż damska solidarność bywa mitem.

Mimo lekko zwietrzałej konwencji, całość jest przykładem znakomitej pracy realizatorów. Po raz kolejny polscy aktorzy stworzyli pierwszorzędny dubbing. Piotr Fronczewski (Bob) to klasa mistrzowska, ale świetnie zaistnieli też Dorota Segda (Helen), Grzegorz Małecki i Sonia Bohosiewicz (Deavorowie), Karolina Gruszka (Wiola). A ostateczna rozgrywka z udziałem Iniemamocnych i armii superbohaterów to kino akcji z najwyższej półki.

W finale jednak, mimo flirtowania z modnym dziś kwestionowaniem zasadności zakładania rodziny, właśnie jej Disney oddaje pierwsze skrzypce. To ona, potrafiąc być razem mimo wszystko, staje się lekarstwem na udrękę istnienia. Prawdopodobnie jedynym.

Iniemamocni 2 USA animacja, reż. Brad Bird, głosy: Piotr Fronczewski, Dorota Segda, Piotr Gąsowski, Grzegorz Małecki

★★★★☆☆

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki