Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Iwona, księżniczka Burgunda” w EC1 Wschód [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Świat sceniczny łączy w sobie cechy religijnego rytuału i telewizyjnego reality show przeniesionych w świat świeckiej władzy. Na zdjęciu Daniel Sołtysiński (Cyprian) i Natalia Klepacka (Iwona)
Świat sceniczny łączy w sobie cechy religijnego rytuału i telewizyjnego reality show przeniesionych w świat świeckiej władzy. Na zdjęciu Daniel Sołtysiński (Cyprian) i Natalia Klepacka (Iwona) Maciej Stanik
Anna Augustynowicz wystawiła „Iwonę księżniczkę Burgunda” Witolda Gombrowiczaw studiu nagrań budynku EC1 Wschód.

To karkołomna rzecz: połączenie teatru, z jakiego znana jest Anna Augustynowicz, dyrektor artystyczna Teatru Współczesnego w Szczecinie, z przestrzenią niewyposażonego jeszcze studia dźwięku w EC1 Wschód. Trudno o większy kontrast. W wysokiej na około dwadzieścia metrów sześciennej bryle z surowej cegły osadzono teatr, który jest kwintesencją scenicznej kameralistyki. Środowiskowe żarty internetowej proweniencji mówią wręcz, że by przygotować przedstawienie a la Augustynowicz potrzeba kilku czarnych swetrów, dwóch teatralnych zastawek oraz zepsutego magnetofonu (do niepuszczania muzyki) i równie szwankującego komputera (do niepuszczania projekcji). Wiele w tym prawdy, ale takie dowcipasy możliwe są tylko wobec twórcy o niezachwianej pozycji.

„Iwona księżniczka Burgunda” Witolda Gombrowicza, którą Anna Augustynowicz przygotowała z dyplomantami „filmówki” leży na przeciwnym biegunie niż rozbuchany, wykorzystujący wątki bliskie współczesnej pop-kulturze spektakl Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Jaracza (nagrodzony Złotą Maską za najlepszy spektakl sezonu 2013/14). Ciekawe, że obie artystki pozostały bardzo bliskie istocie Gombrowiczowskiego teatru i obie wydobyły z dramatu, każda na inny sposób, ramy parodii sztuk szekspirowskich. Augustynowicz mniej może parodiuje (jeśli tak, to subtelnie), mocno zaś podkreśla hierarchiczne skostnienie scenicznego świata, wskazując na rządzące jego postaciami represyjne siły „spektaklu”, przenikające do rzeczywistości i wykorzystywane przez „dwór”.

„Iwona, księżniczka Burgunda” we wnętrzach EC1 Łódź [ZDJĘCIA]

Ta „Iwona...” jest bardziej przewrotna niż się może zdawać. W studiu EC1 Wschód czuć zapach kościelnych kadzideł, pojedyncze dźwięki zaznaczają etapy rytuału, a Ciotki Iwony (Aleksandra Frączek i Joanna Zagórska), jak wszystkie postaci (poza Iwoną) ubrane są w czarne stroje - ich zgrzebność ma coś z rygoru stroju amiszów. Od strojów odcinają się czerwone grzbiety stron niewielkich modlitewników. Pozostałości religijnego rytuału przenikają cały dworski świat. Dodajmy, świat władzy jednakowoż świeckiej. W takim układzie studio EC1 jawi się jako kościół zbudowany sobie przez władzę na jej własną chwałę. Wchodząca do niego Iwona (Natalia Klepacka) sprawia, że skrywane myśli, żądze i sekrety bliskie są wypowiedzeniu, a więc urzeczywistnieniu. Jest jak serum prawdy, które działaniem obejmuje kolejnych urzędników „dworu”. Rozwiązywanie języka wobec otaczających przestrzeń reflektorów nikomu nie jest na rękę. Świat ten na równi rządzony jest prawami telewizyjnego reality show, w którym wszyscy udają innych niż są, co jednak widownia przeczuwa i milcząco akceptuje. Sugeruje to ascetycznie pomyślana przestrzeń, układ widowni, w bliskim kontakcie z którą grają młodzi aktorzy, czasem wręcz do niej i wobec niej wypowiadając część kwestii.

„Iwona...” to też przedstawienie, które nieustannie zwodzi. Mniej tu groteski i purnonsensu, więcej tonu serio. Pogrywa ono sobie z widzem eksponując dwojaki erotyzm: milczącej Iwony ubranej tylko w białą męską koszulę i białe buty, a także zapiętych po szyję, skrywających zamiłowanie do przemocy i seksu przyjaciół księcia, Cypriana (Daniel Sołtysiński) i Cyryla (Damian Potębski) na wzór bandy z „Mechanicznej pomarańczy” Stanley’a Kubricka. Ale odchodzi od niego ku skupieniu się na swoistym eksperymencie na organizmie władzy. Za pomocą Iwony przeprowadzić go chce książę Filip (Konrad Eleryk).
Skróty, których dokonano w tekście, usuwają kilka epizodycznych postaci i mocno zagęszczają akcję. Tekst doskonale broni się dzięki zawieszeniu go między skodyfikowanym światem władzy a cielesnością, które w swych nieujawnianych tu, ale możliwych ekstremach budzą skrajne emocje: obrzydzenie i pożądanie.

Studenci IV roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej szkoły filmowej prezentują kolejną premierę w Teatrze Studyjnym.

Młodym aktorom i pani reżyser udało się wypracować adekwatną dla techniki pisarskiej Gombrowicza „zdolność snucia oderwanego i nieraz absurdalnego tematu”, który tu realizowany czy też stwarzany jest „na żywo”. Czołowa tu jest rola Konrada Eleryka, który całym sobą (acz popadając we wtórność gestów) oddaje procesualność akcji. Kruchość majestatu podatnego na erozję głupoty, sztucznością gestów dobrze wyraża Michał Floriańczyk (jako Król), świetnie interpretując tekst: wiele zdań i słów zderza się tu ze sobą i wzajemnie kompromituje. Dezintegrację władzy przez rozpad osobowości Królowej obrazuje Aleksandra Bogulewska.

Duże napięcie otrzymuje finałowa scena, gdy morderczą siłę pokazuje rytuał władzy, dla Iwony (wciąż istniejącej, choć unieobecnionej) niosący śmiertelną komunię karasiami, a dla Filipa olśnienie, że bliżej mu było do wolności niesionej przez „księżniczkę Burgunda”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki