Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ja po prostu kocham Łódź!

Anna Gronczewska
Alina Jabłońska, przewodniczka po Łodzi
Alina Jabłońska, przewodniczka po Łodzi archiwum
Rozmowa z Aliną Jabłońska, przewodniczką po Łodzi

Czy Łódź ma dla Pani jakieś tajemnice?

Myślę, że bardzo dużo! Gdy przygotowuje się do spaceru po Łodzi, to za każdym razem odkrywam kolejne tajemnice miasta. Na przykład dosłownie kilka dni temu natknęłam się na piękną posadzkę w kamienicy stojącej przy ulicy Zachodniej 76, w samym centrum Łodzi, ale akurat tym fragmencie, który jest bardzo zrujnowany. Ta kamienica stanowi przepiękny przykład secesji, choć jest okropnie zaniedbana.

A co sprawiło, że zainteresowała się Pani historią Łodzi?

Może to zabrzmieć niewiarygodnie, ale historią mojego miasta interesuje się od dziecka. Wiele zawdzięczam mojej mamie, która nie była rodowitą łodzianką. Jej rodzina pochodzi z Wileńszczyzny. Mama przyjechała po wojnie do Łodzi na studia i tu została. Zajęcia miała w różnych, nietypowych miejscach, pewnie pofabrykanckich pałacach. Mama zafascynowała się Łodzią, jej nietypowym obrazem, architekturą, mieszkającymi tu ludźmi. Każdy spacer z mamą po Łodzi, nawet wyjście na zakupy, kończył się oglądaniem różnych ciekawych miejsc.

Zawsze zwracała mi uwagę, bym popatrzyła, jakie ładne ozdoby ma kamienica obok której przechodziłyśmy. Pamiętam, że miałam pięć lat i szłyśmy z mamą ulicą Tuwima. Zobaczyłam tam domek Gehliga. To był dla mnie niesamowity, bajkowy widok. Byłam przecież dzieckiem mieszkającym w blokach. Domek ten miał piękne kraty, kręcone kominy. Jest to architektura nawiązująca do późnego renesansu, stąd takie bogactwo wymyślnych ozdób.

Mama widząc mój zachwyt powiedziała mi, że to domek Baby Jagi. Później wszędzie szukałam takich dziwnych domów. Moja mama pracowała wiele lat w Miejskiej Bibliotece Publicznej, dziś imienia Piłsudskiego, wtedy Waryńskiego. Interesowała ją historia Łodzi, więc przynosiła do domu poświęcone tej tematyce książki, czasopisma. Ja je też czytałam. Potem naszym sąsiadem w bloku na Dołach został znany łódzki pisarz i dziennikarz, Jerzy Urbankiewicz. Mama dobrze go znała, prosił ją czasem o pomoc w zbieraniu materiałów do swych książek o Łodzi. Wiele zawdzięczam też łódzkiemu przewodnikowi Bogumiłowi Zawadzkiemu, z którym chodziłam na spacery po Łodzi. Poza tym ja zawsze czułam się dumna z tego, że jestem łodzianką.

Z czego wynikała ta duma?
Trudno wytłumaczyć. Często jeździliśmy do Warszawy, gdzie mieszkała siostra mojej mamy. Pamiętam z jaką radością wracałam do Łodzi! Nie mogłam się doczekać momentu, gdy z okien pociągu zobaczę domki kunitzerowskie i łódzkie kominy. Z dzisiejszej perspektywy to pewnie dziwnie brzmi, ale wtedy byłam dumna, że w Łodzi jest tyle kominów.

Wiele osób mówiąc o Łodzi zachwyca się ulicą Piotrkowską, Manufakturą. Ale jest tu pewnie wiele innych miejsc, które mogą się podobać?

Oczywiście! Gdzie by nie spojrzeć, zobaczymy jakieś atrakcyjne elementy, jeśli chodzi o budownictwo czy o parki. Dla mnie nie ma miejsca, które byłoby nieinteresujące. Rzeczywiście, wiele osób zachwyca się Piotrkowską i bardzo dobrze. To przecież oś miasta! Nie raz słyszę narzekania, że Łódź nie ma rynku, centrum. Zaraz protestuję. Łódź ma bardzo rozległe centrum, jest chyba największą na świecie "ulicówką". Wybudowała się wzdłuż Piotrkowskiej. Tu jest centrum, które nie ma kształtu rynku.

Do jakiego miejsca w Łodzi ma Pani największy sentyment?

To dla mnie trudne pytanie. Gdziekolwiek jestem, gdzie bym nie prowadziła spaceru, to do tego miejsca mam sentyment. Chyba największym sentymentem darzę jednak te rejony Łodzi, które są najmniej zmienione przez wyburzenia, łączące się z okresem mojego najwcześniejszego dzieciństwa. A więc będą to okolice ulic Pomorskiej, Kamińskiego, parku Helenowskiego, dalej ulica Południowa, czyli Rewolucji 1905 Roku. Do tego jeszcze Plac Dąbrowskiego z przyległościami. Tam znajduje się mnóstwo pięknych kamienic, pałaców. Ale są miejsca, które pamiętam bardzo dobrze, ale zostały zniszczone. Jak na przykład niepotrzebnie zburzona kilka lat temu piękna fabryczka stojąca na rogu ulic Rewolucji i Kamińskiego. Niestety, za często w Łodzi burzone są obiekty, które powinny pozostać, tym bardziej, że w zamian nie powstaje nic wartościowego.

Gdzie by Pani poleciła wybrać się łodzianom na niedzielny spacer?

Można zwiedzić choćby łódzkie muzea, które są bardzo ciekawe. Jak Muzeum Miasta Łodzi czy Muzeum Kinematografii, gdzie dzieci na pewno zachwycą się wystawą poświęconą animacji. Szkoda tylko, że w Łodzi nie ma muzeum poświęconego secesji. Aż prosi się, by takie powstało! Niedzielnego spaceru nie wyobrażam sobie bez odwiedzenia łódzkich parków. Idąc na zakupy do Manufaktury po drodze można odwiedzić park Śledzia. Ale też można się wybrać na taki typowy, parkowy spacer. Od parku Śledzia mógłby prowadzić do parku Helenowskiego, przez park Ocalałych, skwer Głowackiego do parku imienia Szarych Szeregów. Takich miejsc w Łodzi jest bardzo dużo.

Podoba się Pani dzisiejsza Łódź?

Ja Łódź kocham! I będę ją kochała bez względu na to, co będzie się działo w tym mieście. Ale też serce mi krwawi, gdy patrzę na zrujnowaną ulicę Zachodnią. Od 50 lat nie można się doczekać zagospodarowania tego terenu, a to przecież samo centrum Łodzi! Krwawi mi serce, gdy patrzę na ulicę Kilińskiego. Ale z drugiej strony cieszę się z każdego obiektu, który jest odnowiony. Myślę, że cieszę się z tego nie tylko ja, ale wszyscy, którzy kochają Łódź. Jak choćby z tego, że nie zniknął z mapy miasta tak ważny obiekt, jak budynek Towarzystwa Kredytowego Miejskiego, który został wspaniale odnowiony. Żałuje tylko, że Łódź nie może być tak piękna i zadbana jak na to zasługuje! A jest naprawdę unikatowym miastem! Przy odpowiednim podejściu gospodarzy miasta, ale też jej mieszkańców, może być jeszcze piękniejsza!

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki